Uchodźcy z Ukrainy: ponad tysiąc porad telemedycznych na tydzień. Potrzebujących przybywa

1 lat temu 47
Rośnie zapotrzebowanie na pomoc medyczną dla uchodźców z Ukrainy przebywających w Polsce. Platforma telemedyczna Dimedic odnotowuje już ponad tysiąc zgłoszeń tygodniowo Zaangażowanych na platformie telemedycznej Dimedic w pomoc Ukraińcom jest około 30 osób, z czego 90 proc. to lekarze, pielęgniarki i asystentki medyczne z Ukrainy  Platforma telemedyczna to pomoc doraźna, nie zastąpi systemowej 

O pomocy uchodźcom z Ukrainy za pośrednictwem platformy telemedycznej Rynek Zdrowia rozmawia z Joanną Barczykowską-Tchorzewską, wiceprezeską Dimedic.

Bariera językowa trudna do pokonania

Rynek Zdrowia: - Zorganizowanie pomocy, dedykowanej specjalnie dla obywateli Ukrainy w tak krótkim czasie, było chyba dużym wyzwaniem?

Joanna Barczykowska-Tchorzewska: - Mogliśmy to zrealizować dzięki temu, że mamy przychodnię telemedyczną i konsultujemy kilkanaście tysięcy pacjentów w Polsce. Dysponujemy do tego odpowiednią platformą telemedyczną zbudowaną pod konsultacje online.

Dimedic istnieje już ponad pięć lat i konsultuje pacjentów w całej Europie. Dysponujemy więc know-how zarówno w zespole informatycznym, jak i medycznym, także w zakresie komunikacji z pacjentami.

Po wybuchu wojny postanowiliśmy wykorzystać naszą platformę i stworzyć dedykowaną przychodnię w języku ukraińskim po to, żeby zlikwidować wszelkie bariery językowe. Byliśmy świadomi, że duża część uchodźców, która do nas napływa, to mieszkańcy wschodniej Ukrainy i nie posługują się językiem polskim. Musielismy od nowa zbudować zespół medyczny, posługujący się językiem ukraińskim i ewentualnie rosyjskim, który polscy lekarze mocno wspierali od samego początku i cały czas wspierają.

RZ: - Ile osób jest zaangażowanych w realizację tego projektu?

J.B.-T.: - Największym wyzwaniem tbyło stworzenie zespołu medycznego, który jest w bezpośrednim kontakcie z pacjentem i na co dzień mu pomaga. Uruchomiliśmy infolinię, bo wiedzieliśmy, że W Ukrainie telemedycyna nie jest tak popularna, jak w Polsce.

Polacy korzystają bezpośrednio z platformy, a jeśli jest potrzeba bezpośredniego kontaktu, to korzystają czy to czatu online, czy kontaktu telefonicznego. W przypadku Ukraińców wiedzieliśmy, że to może być bariera.

Dlatego oprócz zespołu medycznego utworzyliśmy działającą siedem dni w tygodniu w godzinach 8:00 – 20:00 infolinię. Bardzo zależy nam na tym, aby nasz zespół był bardzo empatyczny, co jest niezwykle ważne.

Ważną kwestią było też, żeby dotrzeć z informacją jak najszybciej do jak największej liczy osób, które potrzebują pomocy. Prowadziliśmy w tym zakresie intensywne działania, wykorzystując różne grupy pomocowe, na portalach społecznościowych, w social mediach, byliśmy z naszymi ulotkami w ośrodkach pomocowych, wykorzystaliśmy też pomoc osób z Ukrainy, aby niwelować barierę językową.

- Wracając bezpośrednio do pytania - obecnie nasz zespół medyczny to około 30 osób, w 90 procentach to lekarze, pielęgniarki i asystentki z Ukrainy.

Szukają pomocy z zakresu medycyny rodzinnej

RZ: - W kontakcie z pacjentem, udzieleniu mu właściwej i skutecznej pomocy, podstawową rolę odgrywa prawidłowa komunikacja, zebranie dokładnego wywiadu i klarowne, zrozumiałe przekazanie zaleceń. Z jakimi problemami spotykacie się w tym zakresie?

J.B.-T.: - Na pewno jest to bariera językowa, którą staraliśmy się zniwelować starając się, aby po jednej i drugiej stronie były osoby posługujące się tym samym językiem.

Od strony medycznej – bardzo dużo pacjentów z Ukrainy przyjechało bez dokumentacji lekarskiej, wyłaćznie z informacjami przekazywanymi ustnie na temat zażywanych leków. Bardzo duża część naszych pacjentów to osoby, które leczyły się wcześniej na choroby przewlekłe, straciły taką możliwość, a chciały je kontynuować.

W Ukrainie spora część leków jest bez recepty. Z tego powodu często pacjenci uchodźcy idą do apteki i chcą lek, który na Ukrainie był wydawany bezpośrednio w aptece, a w Polsce jest przepisywany na receptę. To także jest bariera. Również w tym zakresie staramy się pomagać przez 7 dni w tygodniu.

RZ: - Na jakie choroby, dolegliwości cierpią najczęściej uchodźcy?

J. B.-T: - To się zmienia w czasie: na początku, kiedy uruchomiliśmy projekt przychodni online dla uchodźców z Ukrainy, bardzo dużo przypadków medycznych to były wychłodzenia, przeziębienia, COVID, biegunki, wymioty związane ze stresem i długim oczekiwaniem na granicy.

Dolegliwości pierwszej fali pacjentów były związane z tym, że osoby te przebyły długą drogę, bardzo często w trudnych warunkach. Później to się unormowało. Obecnie jest to pełne spektrum medycyny rodzinnej - różnego rodzaju infekcje, nie tylko górnych i dolnych dróg oddechowych.

Ukraińscy pacjenci szukają pomocy w sytuacjach, które przytrafiają się każdemu z nas - przy zapaleniu spojówek, zapaleniu ucha, zatok, alergiach i w wielu innych problemach zdrowotnych. Aż jedna trzecia naszych pacjentów to dzieci, które wymagają pomocy z zakresie medycyny rodzinnej. Często wymagają również kontynuacji leczenia.

Po tej fali, kiedy dla uchodźców istotne były kwestie podstawowe – jedzenie, ubranie, miejsce zamieszkania, szkoły dla dzieci - pacjenci zaczynają zwracać się w kierunku zdrowia. Stąd mamy obecnie dużo pacjentów cierpiących na choroby przewlekłe, którzy chcieliby kontynuować leczenie w Polsce.

Platforma telemedyczna to pomoc doraźna, nie zastąpi systemowej

RZ: - Nie zawsze można udzielić pomocy pacjentowi za pośrednictwem platformy telemedycznej. Kierujecie również pacjentów do placówek stacjonarnych, specjalistów, szpitali?

J. B.-T.: - Jeżeli są jakieś większe problemy, których nie jesteśmy w stanie leczyć telemedycznie, to jak najbardziej zdarza nam się kierować pacjentów dalej. Za każdym razem sprawdzamy, skąd pacjent jest, gdzie są najbliższe placówki, gdzie jest konkretna poradnia, która jest potrzebna. Wtedy z takimi informacjami wracamy do pacjenta.

Co bardzo ważne w niesieniu pomocy za pośrednictwem naszej platformy to fakt, że nie ma tu żadnych barier terytorialnych ani materialnych. Jeśli ktoś się o nas dowie na przykład w Rzeszowie i skorzysta z naszej pomocy, to może pozostać naszym pacjentem bez względu na to, czy pojedzie na północ czy wschód Polski.

RZ: - Zmienia się liczba i struktura potrzeb pacjentów, którzy trafili do Polski z Ukrainy?

J.B.-T.: - Obserwujemy, że wśród osób z Ukrainy istnieje potrzeba  korzystania z normalnej medycyny rodzinnej. Jako platforma telemedyczna jesteśmy wsparciem dla pacjentów zarówno dla podstawowej opieki zdrowotnej, jak isystemowej opieki, jakiej potrzebują i będą potrzebować Ukraińcy w naszym kraju.

Jeżeli jeszcze tam nie trafili albo czekają w kolejce, to w Dimedic mają możliwość pomocy każdego dnia w formie jakiejś alternatywy. Oczywiście pomocy systemowej nie zastąpimy, jest to pomoc doraźna, ale zgodnie z naszą misją staramy się pomagać pacjentom, gdziekolwiek są i w każdej sytuacji.

Dzięki recepcie transgranicznej możemy leczyć pacjentów w całej Europie, dlatego nawet jeśli uchodźcy migrują w Europie, nadal mogą korzystać z konsultacji w Dimedic.

Zapotrzebowanie na pomoc medyczną wśród uchodźców od maja bardzo rośnie. Na początku wojny mieliśmy kilkudziesięciu pacjentów tygodniowo, później kilkuset, a teraz przekraczamy już liczbę tysiąca i liczby te wciąż rosną. Konsultacje dla uchodźców z Ukrainy czyli osób, które przekroczyły granicę Polski po wybuchu wojny, są bezpłatne, żeby realnie pomagać uchodźcom z Ukrainy.

To ważne dla nich, jak również dla lekarzy z Ukrainy, którzy mają satysfakcję, że dokładają się do tej pomocy i mogą również wykonywać swój zawód. Cały czas chcemy docierać do jak największej liczby potrzebujących i po prostu ich wspomagać na tyle, na ile możemy.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.

Dowiedz się więcej na temat:

Czytaj więcej