Jakie są plany Kremla w stosunku do Białorusi? Co stoi za planem „Putin-Łukaszenko”? pyta: Aleksandr Morozov

3 lat temu 531

Kreml ustalił narrację

Łukaszenka prowadził kampanię wyborczą tak, aby zostać wybranym na tzw. „szóstą kadencję”, grając „kartą rosyjską”. Zarówno Cichanouski, jak Babaryka i Cepkało zostali wykluczeni z rywalizacji wyborczej jako kandydaci prorosyjscy. Witalij Szklarow został aresztowany jako „rosyjski technolog polityczny” sztabu Babaryki. Łukaszenka w sposób manifestacyjny rozegrał zatrzymanie „Wagnerowców”. Jednocześnie cały czas używał retoryki, która dawałaby mu możliwość, aby po wyborach przedstawić sytuację następująco: zagraża nam nie Putin, ale rosyjscy „oligarchowie”.

Kreml z niezwykłą dla siebie ostrożnością reagował na te wszystkie wydarzenia. Oświadczenia Pieskowa i Ławrowa były bardzo wstrzemięźliwe. Wszystko świadczy o tym, że musiała zostać wydana osobista decyzja Putina, aby w żadnym wypadku nie stwarzać powodów do oskarżania Moskwy o mieszanie się w sprawę wyborów. W wywiadzie udzielonym Gordonowi już pod koniec kampanii wyborczej Łukaszenka wypowiedział wiele zdań jawnie obrażających Putina: wspomniał o tym, że Jelcyn pod koniec życia żałował, że wybrał Putina, publicznie opowiedział o swojej rozmowie z Szojgu („Siergiej, czy nie sądzisz, że z Ukrainą to już przesadziliście?” A ten miał jakoby odpowiedzieć: „Tak, tak sądzę”).

Łukaszenka zachowywał się z ogromną pewnością siebie. A jednak przegrał wybory, a następnie między 10 a 13 sierpnia próbował brutalnie i sadystycznie zdławić masowe protesty obywateli. Nie zdoławszy osiągnąć zamierzonego celu, 15 sierpnia poprosił Putina o pomoc.

Od tej chwili Łukaszenka ostro skręcił ster – i teraz wszystkie osoby uczestniczące w licznych protestach przeciwko niemu, w jego retoryce są określane już nie jako „prorosyjskie”, ale jako „najemnicy Zachodu”.

Jeżeli Kreml miał nawet jakikolwiek plan dotyczący Białorusi, to do dnia 15 sierpnia sprowadzał się do jednego stwierdzenia: „Niech tam Aleksandr Grigorowicz przeprowadzi te swoje nieczyste wybory, a potem się zobaczy. W każdym przypadku wyjdzie z nich osłabiony”.

Od połowy sierpnia na Kremlu pojawił się nowy plan. Od razu można to było zauważyć, bo wszystko zaczęło się dziać według jednego schematu, wszystkie, by tak powiedzieć, działa na pokładzie zostały skierowane w jednym kierunku i rozpoczęła się bratnia kanonada – niosąca jedną narrację.

Do Mińska przybyli „pomocnicy” od Simoniana i opowieść o sytuacji została ustalona. Jeżeli do tego dnia można było jeszcze na podstawie niejasnych danych domniemywać, że Kreml udziela jakiegoś wsparcia opozycji, to potem taka opinia była już zupełnie bezpodstawna. Kreml przeszedł do pełnego i aktywnego wsparcia działań Łukaszenki.

Kremlowskie środki przekazu rozpoczęły rozpowszechnianie licznych publikacji tworzących jedną narrację:

Opozycja jest podzielona. Opozycja jest antyrosyjska. Opozycja jest niesamodzielna – kierują nią jak marionetkami reżyserzy z Polski (Litwy, Czech, Ukrainy itd.). Protesty są organizowane podobnie jak „pomarańczowa rewolucja”, to znaczy przybierają kształt „Biełomajdanu”. Prowokacje są przygotowywane przez SBU według rozkazów z CRU (częściowo razem z Wagnerowcami). Białoruski OMON nie przekroczył swoich uprawnień podczas działań w dniach 10 – 13 sierpnia, wszystko było zgodne z prawem, nie ma podstaw do prowadzenia żadnego śledztwa. Łukaszenka poprosił nas o pomoc, a my – gdyby sytuacja uległa zaostrzeniu – jesteśmy gotowi przysłać swoje oddziały OMON. Aby sytuacja została uregulowana, jest potrzebny „dialog” (tylko nie z tymi samozwańczymi przywódcami protestów). Wszystkie działania muszą być podejmowane zgodnie z prawem, w tym także przekazanie władzy; niedopuszczalne jest uleganie żądaniom „ulicy”.

„Plan Putina – Łukaszenki” dotyczący rozwiązania konfliktu

20 sierpnia – po dziesięciu dniach od początku kryzysu – Macron rozmawiał z Putinem i zaproponował włączenie OBWE do procesu; tego samego dnia oświadczył, że Putin wsparł uczestnictwo OBWE. Osiem dni później w czasie konsultacji na forum OBWE wystąpił przedstawiciel białoruskiego MSZ i przedstawił stanowisko Łukaszenki. Później RBK w następujący sposób zreferował sytuację: „Mińsk przedstawił OBWE i Moskwie swoją propozycję rozwiązania kryzysu. Zawiera ona przeprowadzenie reform konstytucyjnych do 2022 roku, osłabienie władzy prezydenta na rzecz rządu i parlamentu oraz powtórne przeprowadzenie wyborów prezydenckich i parlamentarnych po przyjęciu nowelizacji Ustawy zasadniczej… Cały proces zmian będzie prowadzony jako narodowy dialog; zostanie zapewniona liberalizacja systemu politycznego, część uprawnień prezydenta zostanie przekazana parlamentowi. Oprócz tego zmianie ulegnie system partii politycznych – rola partii wzrośnie, zostaną także wprowadzone zmiany do ordynacji wyborczych. Wszystkie procesy zajdą w drodze referendum”.

Z kolei 2 września Ławrow oświadczył, że „reforma konstytucyjna na Białorusi może ustabilizować sytuację; jej kalendarz będzie już wkrótce znany”.

Jest oczywiste, że planowane na 14 września spotkanie Łukaszenki i Putina będzie się skupiało wokół tego planu. Bruksela, wszystkie europejskie ministerstwa spraw zagranicznych, OBWE będą musiały zadecydować, czy przyjmą ten plan, czy też nie. Będzie to decyzja strategiczna. Jeżeli go nie zaakceptują, to jaka będzie propozycja działań alternatywnych? Jeżeli zaś go przyjmą, to jakie będą warunki tego porozumienia (na przykład: natychmiastowe uwolnienie wszystkich więźniów politycznych, zaprzestanie prześladowań wobec przywódców protestów itd.).

Plan Putina dotyczący „federalizacji Białorusi”

Główną częścią całej konstrukcji politycznej jest dla Kremla „państwo związkowe” jako cel strategiczny. Zamiarów Kremla nie opisują trafnie takie pojęcia jak „aneksja”, „anchluss” czy „protektorat”. Właściwy cel jest następujący: doprowadzić do takiej sytuacji, w której będzie można stwierdzić, że powstało coś w rodzaju Unii Europejskiej: wspólny system monetarny, wspólny parlament, ale własne rządy narodowe w pełni samodzielnie kształtujące własne budżety. W ten sposób w Eurazji powstanie nowa „federacja”. Będzie się składała z dwóch państw. W niedalekiej przyszłości drzwi będą otwarte także dla innych.

Takie rozwiązanie jest dla Kremla najbardziej interesujące i to z wielu przyczyn. Oczywiste, że daje ono Władimirowi Putinowi możliwość przedłużenia swojego żywota politycznego i w większej skali, i w bardziej praworządny, konstytucyjny sposób, niż tylko za pomocą nowelizacji rosyjskiej konstytucji.

Należy podkreślić, że koncepcja ta kształtuje się inaczej niż w przypadku Krymu w 2014 roku, kiedy została przeprowadzona bezpośrednia aneksja. Teraz myślą przewodnią nowej „federacji”, którą proponuje Kreml, jest potwierdzenie, że suwerenność Białorusi (i innych, dowolnych państw, które później się mogą przyłączyć) zostanie w pełni zachowana – jakby zgodnie z modelem federalizmu Unii Europejskiej.

Rzecz jasna to zupełna nieprawda. W rzeczywistości nastąpi zlanie się w jedną dwóch dyktatur. A Białoruś stanie się wtedy nie członkiem rzeczywistej federacji, ale po prostu protektoratem.

Nawet jeżeli dzisiaj Łukaszenka w retoryce swoich wypowiedzi sprzeciwia się tej kremlowskiej strategii – a 8 września po raz kolejny, wymijająco oświadczył, że dalsze plany integracji zależą od tego, w jaki sposób będą działały te instytucje międzypaństwowe, które już powołano do życia – nie będzie już mógł dalej zajmować takiego stanowiska. A to dlatego, że z jednej strony sam oddał proces „tworzenia narracji”, a z drugiej – on sam nie może dłużej w społeczeństwie białoruskim uosabiać walki o suwerenność Białorusi.

Dlatego też teraz Kreml będzie nie tylko w pełni popierać plan Łukaszenki na forum międzynarodowym, ale przede wszystkim aktywnie uczestniczyć w jego realizacji w samej Białorusi: dezorganizując za pomocą mediów opozycję, inicjując przy użyciu technologii politycznej powstanie nowych partii politycznych, „dzieląc się doświadczeniem w przeprowadzaniu reform konstytucyjnych”, jak już powiedział o tym Pieskow.

W czasie spotkania 14 września Putin i Łukaszenka ostatecznie ustalą plan tak zwanego „uporządkowania”, który będą już razem przedstawiali Macronowi, Merkel, Brukseli i OBWE.

Przywódcy krajów europejskich, jeżeli zgodzą się na ten plan, powinni zdawać sobie sprawę, że tym samym zgadzają się na możliwość powstania nowej „federacji” w perspektywie lat 2022 – 2024.

***

Aleksandr Morozow, rosyjski politolog, pracownik naukowy Akademickiego Centrum Badań nad Rosją Borysa Niemcowa na Uniwersytecie Karola (Praga), ekspert iSANS.

Tłumaczenie: Hubert Łaszkiewicz

Źródło: iSANS

Zdjęcie: kremlin.ru

Czytaj więcej