Certyfkat akredytacyjny szpitala. Co to oznacza dla pacjenta?
Certyfikat akredytacyjny Ministerstwa Zdrowia otrzymują szpitale, które spełniają ponad 220 dodatkowych standardów. Niektóre szpitale są w trakcie procedury odnawiania akredytacji, część stara się o nią. Wśród szpitali z akredytacją przeważają większe jednostki, ponad 50 proc. hospitalizacji przypada właśnie na nie. Stąd, jak mówi nam Michał Bedlicki, zastępca dyrektora Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia, można zakładać, że około połowa pacjentów jest leczona w szpitalach z akredytacją.
Standardy określane przez CMJ w ramach akredytacji obejmują 15 działów funkcjonowania szpitala, m.in. opiekę nad pacjentem, prawa pacjenta, kontrolę zakażeń, zabiegi i znieczulenia, farmakoterapię, laboratorium, diagnostykę obrazową, odżywianie pacjentów, zarządzanie kadrami, zarządzanie informacją. We wszystkich zakresach zostają opisane procedury postępowania.
CMJ na swojej stronie tłumaczy pacjentom, że warto wybierać szpitale akredytowane, z certyfikatem Ministerstwa Zdrowia. Pobyt w szpitalu wiąże się bowiem z ryzykiem wystąpienia zagrożeń. Mogą one dotyczyć m.in. podania niewłaściwego leku lub podania leku niewłaściwą drogą, niedostatecznej higieny, zakażeń w szpitalu, powikłań chirurgicznych, dolegliwości bólowych.
Akredytacja jest dobrowolna, ale wymusza spełnienie standardów poprawiających jakość opieki szpitalnej. - Choć akredytacja nie oznacza, że opieka i leczenie w szpitalu akredytowanym będą zawsze idealne, to jednak pobyt tam jest bardziej bezpieczny - podkreśla CMJ.
Szpital akredytowany prowadzi postępowanie w oparciu o procedury, które mają poprawiać bezpieczeństwo. „Nie denerwuj się, gdy pielęgniarka przed podaniem leku sprawdza Twoje imię i nazwisko, upewniając się, że dany lek jest właśnie dla Ciebie. To dlatego byś nie otrzymał leku przeznaczonego dla innego pacjenta” - można przeczytać w informacji CMJ.
Jest akredytacja, jest bezpieczniej
W szpitalach akredytowanych przy postępowaniu z pacjentem zwraca się szczególną uwagę m.in. na zapobieganie komplikacjom chirurgicznym, uśmierzanie bólu. Szpitale posiadające akredytację wdrażają okołooperacyjną kartę kontrolną, tzw. checklistę. By operacja przebiegła bezpiecznie personel może wielokrotnie zadawać pacjentowi pytania: Jak się nazywasz? Jaki zabieg będzie wykonywany? Jaka część ciała ma być operowana? Lekarz powinien oznaczyć miejsce operowane, oznakowanie pomaga uniknąć ewentualnego błędu.
Te procedury zostały wprowadzone, gdyż doświadczenia światowe i polskie uczą, że wśród setek milionów zabiegów chirurgicznych wykonywanych rocznie zdarzają się pomyłki polegające na zoperowaniu niewłaściwej osoby lub wykonaniu zabiegu w niewłaściwym miejscu (np. pomylenie kończyny, narządów parzystych - usunięcie niewłaściwej nerki).
Pacjent jest też m.in. instruowany, że szpitale posiadające akredytację powinny oceniać natężenie bólu i eliminować dolegliwości bólowe nim będą trudne do zniesienia.
Jak tłumaczy Renata Jażdż-Zaleska, prezes Specjalistycznego Centrum Medycznego w Polanicy Zdroju, które w maju uzyskało odnowienie certyfikatu, akredytacja jest dla szpitala wskazówką dobrego postępowania, a dla pacjentów zapewnieniem o możliwie najwyższej jakości leczenia. Za akredytacją idą też większe pieniądze. W Polanicy to 2 proc. dokładane przez NFZ do kontraktu. Mają służyć poprawie jakości.
Wśród najistotniejszych procedur postępowania opisanych akredytacją prezes Jażdż-Zaleska wskazuje m.in. na te, które pozwalają zarządzać ryzykiem, mają zapewnić bezpieczeństwo pacjenta. Akredytacja wymaga również analiz i wyciągania wniosków dotyczących np. przyczyn przedłużonego pobytu pacjenta, przyczyn zgonów okołooperacyjnych możliwych do uniknięcia, nieplanowanych powtórnych hospitalizacji; monitorowania zdarzeń niepożądanych, zakażeń szpitalnych.
- Akredytacja obejmuje tak pozornie odległe kwestie jak postępowanie z pacjentem, ale i np. właściwy serwis klimatyzacji, konserwację sprzętu. Te wszystkie elementy powiązane razem decydują o tym, że szpital jest bezpieczny, na tyle na ile w dzisiejszych realiach to jest możliwe - dodaje Marian Stempniak, dyrektor Miejskiego Szpitala Zespolonego w Olsztynie, który właśnie odnowił certyfikat.
Po co to robimy? Potrzebne wnioski
Czy samo opisanie procedur wymaganych akredytacją daje pewność, że personel rzeczywiście się do nich stosuje?
- Zakres obowiązujących procedur powstaje we współpracy z personelem danego oddziału czy działu np. sterylizatorni, bloku operacyjnego, laboratorium itd. To pozwala zrozumieć personelowi celowość takich działań. Są też powoływane specjalne zespoły ds. analizy zgonów, ds. zakażeń szpitalnych, ds. farmakoterapii, które systematycznie pracują, nie są tworami istniejącymi na papierze - odpowiada prezes Jażdż-Zaleska.
Z opracowania dotyczącego ewaluacji wizyt akredytacyjnych przeprowadzanych w szpitalach „Poziomy spełniania standardów akredytacyjnych w 2021 roku” wynika paradoksalnie, że najniżej oceniony dział z piętnastu jakie są brane pod uwagę podczas kontroli CMJ, to poprawa jakości i bezpieczeństwo pacjenta. Prawie 26 proc. szpitali spełniło w tym dziale mniej niż połowę wymogów standardów akredytacyjnych. Wszystkie działania akredytacyjne sprzyjają poprawie jakości i bezpieczeństwa pacjenta, ale to w tym właśnie dziale należy skoncentrować się na ocenie i wyciąganiu wniosków.
Jak tłumaczy Michał Bedlicki, zastępca dyrektora Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia niski poziom oceny an block wynika m.in. stąd, że szpitale przygotowując się do kontrolo CMJ muszą przeanalizować ponad 220 standardów dotyczących funkcjonowania szpitala.
- W związku z ograniczeniami kadrowymi w wielu oddziałach lekarzom i pielęgniarkom trudno znaleźć czas na prowadzenie analiz dotyczących jakości. Ale brak ich kompletności, to także wynik słabości edukacji na studiach medycznych w zakresie przygotowania do prowadzenia tego typu analiz. Lekarze koncentrują się na wiedzy klinicznej, technicznej dotyczącej wykonywania zabiegów. W niewielkim stopniu dysponują wiedzą jak należy analizować swoją działalność, wyciągać wnioski, ale brakuje im też na to czasu - uważa dyr. Bedlicki.
W dziale poprawa jakości i bezpieczeństwa pacjentów znajduje się też element analizy zdarzeń niepożądanych.
- Badania potwierdzają, że mamy problem ze zgłaszaniem zdarzeń i wyciąganiem z nich wniosków, wynikający stąd, że nie obowiązuje u nas zasada no-fault. Stąd możliwa obawa przed ujawnianiem takich zdarzeń. Nie wszystkie informacje są przekazywane, co ma wpływ na jakość analiz - dodaje z-ca dyrektora CMJ.
Jak mówi, akredytacja szpitala pozwala opisać procedury i odpowiada na pytanie jak pacjent będzie przechodził poszczególne etapy leczenia, ale także daje punkt odniesienia.
- Jeżeli zawrzemy w akredytacji założenie, że pacjent musi mieć wykonaną tomografię w ciągu pół godziny w przypadku udaru, to wtedy możemy sprawdzić jaki jest wskaźnik dotyczący czasu wykonania tomografii od dotarcia pacjenta na izbę przyjęć. Nie chodzi tu zatem tylko o wykonanie badania, ale wykonanie w takim czasie, który zwiększa jakość opieki nad pacjentem - odwołuje się do przykładu.
Lepiej opiekują się pacjentem? Trudno o twarde dane...
Przyznaje natomiast, że istnieją znaczne trudności w pozyskaniu twardych danych, które wprost pokazywałyby w oparciu o metodologię EBM, że szpitale akredytowane uzyskają lepsze wyniki niż te, które akredytacji się nie poddają. Wynika to z trudności w zaprojektowaniu takiego badania, gdyż porównanie szpitali musi uwzględniać także specyfikę ich interwencji. Każdy z wskaźników klinicznych należy rozpatrywać mając na uwadze populację pacjentów, którzy trafili do szpitala, stan ciężkości ich chorób, przekrój wiekowy.
- Trudno też ocenić, czy np. szpital o wyższym wskaźniku zakażeń szpitalnych lub zdarzeń niepożądanych gorzej leczy od innej placówki. Jeśli pokażemy, że wzrosły zakażenia w szpitalu akredytowanym, to nie musi to oznaczać, że sytuacja się pogorszyła, ale że poprawił się tam system monitorowania - rozważa dyrektor Bedlicki.
Podkreśla: - Już w samej definicji jakości, jaką się posługujemy, jest mowa o zwiększeniu prawdopodobieństwa dobrego wyniku. Zwiększamy prawdopodobieństwo dobrego wyniku, ale nie gwarantujemy, że on taki będzie, bo istnieje wiele czynników, które mają na to wpływ.
Pośrednio jednak można odpowiedzieć na to pytanie o to czy szpitale akredytowane leczą i opiekują się pacjentem lepiej.
- W rankingach „Bezpieczny szpitali” 90 proc. szpitali, które są w pierwszej setce rankingu to szpitale z akredytacją. W badaniach kultury bezpieczeństwa szpitale, które chętnej odpowiadają w ankietach, pokazują swoją działalność, to szpitale akredytowane. Np. w ostatnim badaniu wskaźników jakości przeprowadzonym przez CMJ w 2020 r. zgromadzono dane ze 183 szpitali, z czego 156 to szpitale akredytowane. W internetowych badaniach opinii pacjentów szpitale akredytowane również uzyskują pozytywne oceny, szczególnie w odniesieniu do oceny lekarzy i pielęgniarek. Ta wielowymiarowość działań CMJ wskazuje, że akredytacja jest jednym z narzędzi jakościowych, ale inne działania prowadzone w tym zakresie wzajemnie się uzupełniają - mówi Michał Bedlicki.
Akredytacja szpitala nie jest dla wszystkich
Dlaczego wiele szpitali nawet nie stara się o akredytację?
Jednym z powodów zdaniem prezes Jażdż-Zaleskiej są braki kadrowe personelu pielęgniarskiego i lekarskiego, co ma realny wpływ na możliwość spełniania dodatkowych wymagań jakościowych.
- Poza tym wdrożenie akredytacji wymaga dodatkowej pracy i czasu. Personel musi też być przekonany co do celowości takiego postępowania. Oczywiście lekarz, pielęgniarka, są przygotowani do klinicznej pracy z pacjentem, ale trzeba dostrzec, co jest bardzo istotne, że dodatkowe procedury postępowania zabezpieczają interesy i pacjenta, i personelu, gdyż skutkują mniejszą liczbą powikłań i błędów w sztuce - mówi prezes szpitala w Polanicy Zdroju.
Ministerstwo Zdrowia chce, aby jakość w szpitalach była mierzona powszechnie. Projekt ustawy o jakości - jak powiedział minister podczas niedawnej konferencji w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku - definiuje pojęcie jakości w systemie opieki zdrowotnej, rozumianej nie tylko z punktu widzenia parametrów klinicznych, czyli skuteczności leczenia, ale też parametrów jakości badanych w oparciu o doświadczenie pacjenta. Ponadto "fundamentalnym założeniem reformy jest wprowadzenie tzw. systemu no-fault, który ma doprowadzić do mierzenia i rejestrowania zdarzeń niepożądanych, czyli zapewnienia w ten sposób bezpieczeństwa pacjenta".
Wprowadzanie obowiązkowej oceny jakości we wszystkich szpitalach nie będzie łatwym procesem. Dzisiaj wiele szpitali, wobec dynamicznie rosnących kosztów koncentruje się na utrzymaniu jakości świadczeń.
- Jakość kosztuje. Aby wprowadzać rozwiązania projakościowe szpitale muszą otrzymać większe finansowanie. Koszty rosną dramatycznie, bez dodatkowych pieniędzy nie uzyskamy poprawy jakości świadczeń - uważa prezes Jażdż Zaleska.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Dowiedz się więcej na temat: