Jedna, centralna kolejka do poradni. Jak będziemy zapisywać się na wizytę?
Jako pierwsi dostęp do e-rejestracji, na zasadzie pilotażu, zyskali w połowie roku mieszkańcy województw łódzkiego i mazowieckiego. Na początek do kardiologa i na wybrane badania diagnostyczne. Resort zdrowia planuje jednak rozszerzyć ten zakres, a docelowo objąć centralną e-rejestracją zarówno ambulatoryjną opiekę specjalistyczną (AOS), jak i świadczenia szpitalne.
Projekt ustawy w tej sprawie rząd miałby przyjąć w iście ekspresowym tempie, bo jeszcze w grudniu. Nieco ponad tydzień temu pojawił się w wykazie prac legislacyjnych Rady Ministrów. Jak zapowiada ministerstwo, nowy, scentralizowany system przyspieszy proces rejestracji na świadczenia oraz uprości dostęp do informacji o dostępnych terminach wizyt u lekarzy i na badania. Jak w praktyce miałaby wyglądać taka e-rejestracja?
Zdaniem Magdaleny Kołodziej, prezes Fundacji My Pacjenci, która wzięła udział w spotkaniu poświęconym elektronicznemu systemowi w Centrum e-Zdrowia, nowe rozwiązanie ma szansę spełnić pokładane w nim oczekiwania.
Jak opowiada, pacjent ze skierowaniem po zalogowaniu się na Internetowe Konto Pacjenta będzie mógł na podstawie wpisanych kryteriów - miasta, województwa, a nawet nazwiska konkretnego lekarza - wyszukać i zapisać się na wizytę lub wybraną procedurę.
- System będzie informował pacjenta, jeśli zwolni się miejsce w kolejce, że może odbyć wizytę wcześniej. To bardzo dobre rozwiązanie i spełnienie jednego z naszych postulatów. Uprości znacznie także odwołanie wizyty, co odciąży nieco administrację i linie telefoniczne poradni. Łatwiej będzie dodzwonić się do przychodni tym, którzy wolą zarejestrować się tradycyjnie lub nie są biegli w obsłudze komputera - wyjaśnia Kołodziej.
Przy czym, jak zaznacza, e-rejestracja powinna stanowić alternatywę dla bezpośredniej rejestracji. - Część pacjentów, która nie radzi sobie z obsługą komputera, nadal musi mieć możliwość umówienia się do lekarza w tradycyjny sposób - zaznacza.
Funkcjonujące rozwiązanie nie jest optymalne. Zmiany będą wprowadzane stopniowo
Obecnie obowiązujący system - jak przyznaje resort zdrowia – pozostawia wiele do życzenia. Jest rozproszony, placówki sporządzają własne listy oczekujących, a pacjent w poszukiwaniu najbliższego wolnego terminu musi wydzwaniać bądź biegać od przychodni do przychodni.
- Funkcjonujące rozwiązanie nie jest w pełni optymalne pod kątem zapewnienia świadczeniobiorcom rzeczywistego dostępu do wszelkich dostępnych terminów udzielenia świadczenia opieki zdrowotnej i zagwarantowania im uzyskania możliwie najwcześniejszego terminu udzielenia danego świadczenia - wyjaśnia projektodawca.
A kolejki do specjalistów potrafią sporo krwi napsuć. Zamiast bowiem maleć, rosną. Według tegorocznego Barometru WHC przygotowanego przez Fundację Watch Health Care średni czas oczekiwania pacjenta w Polsce na świadczenie wydłużył się o 6 dni w porównaniu do minionego roku, na badanie diagnostyczne - ponad dwa tygodnie, a na wizytę u specjalisty - ponad miesiąc.
Dlatego zgodnie z projektem nowelizacji ustaw, placówki medyczne miałyby z czasem zacząć udostępniać w Systemie P1 swoje harmonogramy przyjęć dotyczące zakresów świadczeń objętych elektroniczną rejestracją centralną. Co istotne, sama e-rejestracja miałaby rozszerzać się stopniowo, obejmując początkowo tylko niektóre świadczenia.
Na sukces złożyć się musi wiele czynników. Od czego należałoby zacząć?
Zdaniem Artura Prusaczyka, wiceprezesa zarządu Centrum Medyczno-Diagnostycznego w Siedlcach, które realizowało pilotaż e-rejestracji, pomysł ministerialny jest bardzo rozwojowy i ma szansę przynieść wiele pozytywnych zmian. - Projekt musi być jednak prawidłowo przygotowany, a następnie prawidłowo wdrożony i ewaluowany - zaznacza.
Jako wiceszef ośrodka, który prowadził pilotaż, przyznaje, że na sukces złożyć się musi wiele czynników.
- Kluczowe jest, aby e-rejestracja stanowiła alternatywę do prowadzenia listy oczekujących AP-KOLCE, redukowała, a nie namnażała pracę. Proponowałbym także zacząć od obszarów ochrony zdrowia, które mają jeden lub dwa priorytety oraz horyzont czasowy maksymalnie do 2-3 lat. Wdrożenie automatycznego umawiania na następne badanie po upływie interwału, tak jak się to robi w krajach cywilizacyjnie lepiej rozwiniętych - tłumaczy.
Takim obszarem, od którego należałoby zacząć, jest w opinii Prusaczyka profilaktyka.
W elektronicznym centralnym systemie rejestracji potencjał widzi także dr Adam Kozierkiewicz, ekspert rynku ochrony zdrowia, który już w 2008 roku proponował wprowadzenie elektronicznego harmonogramu przyjęć pacjentów.
- Jako Instytut Zdrowia Publicznego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego przygotowaliśmy na zamówienie ministra zdrowia Zbigniewa Religi opracowanie na temat kolejek i organizacji systemu kolejkowego w Polsce, w którym proponowaliśmy wprowadzenie rozwiązania umożliwiającego elektroniczną rezerwację terminów. Taki harmonogram zakładał jednocześnie, że pacjenci będą na bieżąco informowani o dostępnych terminach wizyt, w tym także tych incydentalnych, które od czasu do czasu się pojawiają - opowiada.
Z przeprowadzonego wówczas przez ekspertów badania wynikało, że czas oczekiwania na te same zabiegi czy wizyty u specjalistów jest różny w różnych placówkach. Co jest efektem po pierwsze - preferencji pacjentów, po drugie - niewiedzy chorych o tym, że w sąsiednim ośrodku na poradę czeka się o kilka dni, a nawet tygodni krócej.
- Elektroniczny centralny system rejestracji, jak rozumiem, rozwiąże ten problem. Pacjenci otrzymają bieżącą informację o rzeczywiście dostępnych terminach przyjęć w danym rodzaju placówki, a nie szacowanych na podstawie danych zebranych raz w miesiącu. Po drugie będą mieli szansę wypełnić tzw. luki w pracy poradni, powstałe w wyniku odwołanych wizyt. W niektórych przychodniach nawet od 30 do 50 proc. pacjentów nie zgłasza się na wyznaczony termin porady - zwraca uwagę Kozierkiewicz.
W centralnym systemie e-rejestracji upatruje również dobrego narzędzia do sporządzania zestawień statystycznych.
E-rejestracja skróci czas oczekiwania w kolejce? "Ma szansę zmniejszyć dysproporcje"
To wszystko ma szansę, zdaniem Tomasza Zielińskiego, wiceprezesa Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia "Porozumienie Zielonogórskie", nie tyle skrócić kolejki do specjalistów, co zmniejszyć występujące dziś dysproporcje w czasie oczekiwania na pierwszy wolny termin wizyty między poszczególnymi placówkami.
- Nie w układaniu kolejki jest problem, tylko w realizacji świadczeń. Dlatego nie oczekiwałbym, że centralna e-rejestracja spektakularnie rozładuje w krótkim czasie kolejki. Sądzę jednak, że pozwoli lepiej nimi zarządzać. Umożliwi pacjentom, którym naprawdę zależy na szybkiej konsultacji, znaleźć ośrodek, w którym zostanie ona możliwie najszybciej zrealizowana - podkreśla.
Prusaczyk wskazuje natomiast, że jeśli zostaną prawidłowo zdefiniowane priorytety, kryteria kwalifikujące do ścieżek klinicznych, to skróci się i czas oczekiwania na wizytę.
Kluczem rozdział pacjentów stabilnych i pilnych
W dyskusji o centralizacji systemu kolejkowego rodzi się jeszcze pytanie o zdefiniowanie przypadków pilnych i stabilnych. Pacjentom sklasyfikowanym do pierwszej grupy należy udzielić pomocy w pierwszej kolejności. Z drugiej strony, nie każdy pacjent kierowany na zabieg lub do specjalisty na CITO jest faktycznie pilnym przypadkiem.
Dr Kozierkiewicz przyznaje, że trudno jest stawiać administracyjne bariery w tym zakresie.
- To lekarz określa czy dany przypadek jest pilny czy nie. Powinien za tę kwalifikację niejako odpowiadać na przykład podpisując się pod nią. Dopiero potem ewentualnie można rozważać dlaczego dany lekarz wystawił taką, a nie inną liczbę pilnych skierowań i próbować go dyscyplinować - proponuje.
Zdaniem Prusaczyka najlepszym rozwiązaniem jest wyodrębnić sloty dla pacjentów pierwszorazowych pilnych i pierwszorazowych stabilnych, z jednoznacznymi kryteriami wejścia, ale nie opartymi na zamkniętej liście problemów zdrowotnych.
- Dobry wzór stanowi pilotaż Centrów Zdrowia Psychicznego, gdzie w logiczny sposób opisano rozdział pacjentów pilnych i stabilnych w zależności od stopnia zagrożenia dla zdrowia i życia - uważa.
Przy czym podkreśla, że nie da się całkowicie wyeliminować sytuacji, w których lekarz na prośbę pacjenta kieruje go w trybie pilnym na badania, konsultacje czy zabieg poza kolejnością. Można je jednak wyraźnie ograniczyć.
- Konieczne jest wdrożenie wskaźników jakości, pomiaru i poprawy płatności za efektywną pracę. Większość europejskich towarzystw naukowych stosuje wskaźniki jakości jako rekomendacje. Obszar zdrowia utrzymywany z naszych podatków wymaga - tak samo jak robią to Skandynawowie czy biznes - opisu wskaźników w celu mierzenia, racjonalizacji i poprawiania efektywności, ograniczania nierówności oraz konsekwentnego budowania wartości systemowej - przekonuje Prusaczyk.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Dowiedz się więcej na temat: