Personel pomocniczy też chce podwyżek. Obecnie to "czarowanie". "Jesteśmy wyrzuceni poza margines szpitala"

2 lat temu 78
Od 1 lipca mają zacząć obowiązywać podwyżki dla pracowników ochrony zdrowia Nie wszyscy są usatysfakcjonowani. Pielęgniarki liczą na przejście korzystnych dla nich poprawek Senatu W związku z tym będą protestować pod Sejmem 22 i 23 czerwca. Mają wsparcie personelu pomocniczego Inne zawody, w tym diagności laboratoryjni i ratownicy medyczni, nie widzą potrzeby dalszych protestów Przykładowo Tomasz Dybek, nowy prezes Krajowej Izby Fizjoterapeutów i jednocześnie przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii uważa, że "protest jest krzykiem rozpaczy, gdy wyczerpią się inne możliwości dialogu" - Jeżeli spojrzeć subiektywnie, podwyżki są, więc powinniśmy się z nich cieszyć, natomiast jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach - mówi w rozmowie z TOK FM przewodniczący OMZZ Personelu Pomocniczego w Ochronie Zdrowia - Gdy przyjrzymy się sytuacji w poszczególnych placówkach, nie wszyscy pracownicy, którzy wykonują czynności pracowników objętych podwyżkami, tę podwyżkę otrzymają - dodaje

Inna nazwa stanowiska to brak podwyżki

W ocenie Krystiana Karola Krasowskiego nie wszyscy pracownicy z odpowiednim zakresem czynności otrzymają podwyżkę. Jako powód podaje zapis innych nazw stanowisk. - W ustawie czy w rozporządzeniu dotyczącym kwalifikacji na poszczególnych stanowiskach mamy salowych, sanitariuszy, ale nie mamy pracowników gospodarczych, nie mamy sprzątaczek, które tak de facto wykonują pracę salowych, sanitariuszy - zaznacza Krasowski. Innymi słowy zapis prawny mówi wprost, że salowa ma otrzymać wyższą pensję, ale, skoro pracuje na innym stanowisku, nie dostanie podwyżki.

- Tak mamy na przykładzie szpitala Szczeklika w Tarnowie [Specjalistyczny Szpital im. Edwarda Szczeklika - red. RZ], gdzie pan dyrektor zmienił zapis pracownika gospodarczego na pracownika pomocniczego w działalności medycznej i powiedział wprost pracownikom, że jeżeli Fundusz to uzna, to im da podwyżki, jeśli nie - to nie, ale wykonują pracę salowych, sanitariuszy - tłumaczy.

Jako prawdopodobny powód decyzji szef OMZZ wymienia "tak zwane oszczędności". - To są bardzo złudne oszczędności, bo tak naprawdę przez te ruchy dyrektorów pracownicy odchodzą od pracy i obciążenie [przypada] na garstkę pracowników, którzy zostają - dodaje.

Podwyżki dla niemedycznych? Nie wiadomo, jak będzie

Zarobki salowych i sanitariuszy, jak mówi Krasowski, wynoszą 3049 zł brutto. Ile osób pracujących jako personel niemedyczny dostanie podwyżki? Tego OMZZ nie wie. - Nie mamy takich danych i po pierwsze, jako Związek, nie mamy jeszcze takich narzędzi, żeby to sprawdzić - mówi Krystian Krasowski. Dodaje, że takich danych nie miał również wiceminister zdrowia Piotr Bromber, ponieważ nikt nie prowadził takich statystyk, w przeciwieństwie do statystyk, które uwzględniały medyków. 

W ocenie przewodniczącego OMZZ personel pomocniczy "w ogóle nie jest traktowany jako część ochrony zdrowia". - Cały czas w opinii publicznej jest myśl, że mamy lekarzy, pielęgniarki, a całej reszty nie ma - przyznaje. - My próbujemy zmienić to, odczarować tę rzeczywistość, dotrzeć do społeczeństwa, że my jesteśmy w szpitalach - zaznacza.

Zgodnie z wyliczeniami podwyżki, które miałyby zapewnić poprawki Senatu, to już nie 7, a 14 miliardów złotych. Przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia Tomasz Latos twierdzi jednak, że nie ma na to pieniędzy w budżecie. 

- Tego, czy są, czy nie ma - nie wiemy. Nie zaglądamy do budżetu, nie mamy danych szczegółowych, natomiast po co się ograniczać? Zróbmy wskaźniki trzy razy wyższe - możemy wpisać wszystko do ustawy - ironizuje Krasowski. I dodaje, że najpierw należałoby przedstawić "szczegółowy mechanizm przekazywania tych pieniędzy i przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie, czy tych pieniędzy wystarczy dla wszystkich pracowników, którzy powinni zostać objęci ustawą". - W tym momencie nie mamy [takich danych - red. RZ], więc jakiekolwiek podwyżki to trochę czarowanie - przyznaje szef OMZZ.

Dyrektorzy, jak mówi, nie wiedzą, skąd mają wziąć na to pieniądze. - Cały czas są obawy i stąd też są te ruchy, natomiast wielu dyrektorów, wielu parlamentarzystów zwraca uwagę na to, że my mówimy o podstawie, a za podstawą idą różne pochodne, ale Ministerstwo Zdrowia nie bierze tego pod uwagę i dyrektorzy zastanawiają się, skąd te pieniądze wezmą - tłumaczy.

Krasowski przeczuwa, że wszystkie poprawki - bądź ich znaczna większość - zostaną odrzucone, ale Związek pojawi się pod Sejmem. Nie zgadza się m. in. z wykreśleniem artykułu 5., który miałby gwarantować tę podwyżkę: pracodawca musiałby określić, do jakiej grupy zaszeregowuje danego pracownika. Związek jednak chciałby rozszerzenia tego punktu, które blokowałoby np. możliwość zmiany nazwy stanowiska. - Nawet przed sądem byłoby nam łatwiej walczyć o nasze prawa - zauważa szef OMZZ.

Sytuacja pracowników niemedycznych mało optymistyczna

 - Jesteśmy wyrzuceni poza margines szpitala - mówi Krasowski. - Mamy coraz lepsze sprzęty, coraz bardziej wykwalifikowanych lekarzy i pielęgniarki, natomiast czym lepiej na górze - tym gorzej na dole. Mamy sytuacje, gdzie mamy jedną salową na 3 oddziały, gdzie kiedyś było tych salowych na oddziałach po 2, 3 i mogły wykonać te wyśrubowane procedury, natomiast w tym momencie jest bardzo ciężko - zauważa.

Dodaje, że praca salowych jest wielką odpowiedzialnością. - Nie możemy sprowadzać naszych grup zawodowych tylko do sprzątania, bo bardzo często mamy w zakresie obowiązków wpisaną pomoc personelowi medycznemu przy pacjencie, a tak naprawdę, w realiach, część tych czynności wykonujemy sami: nie ma przy nas pielęgniarki, bo pielęgniarek jest mało, a musimy na przykład podać leki, czyli my się zajmujemy tą częścią, którą możemy wykonać, aczkolwiek nie powinniśmy - przyznaje przewodniczący OMZZ.

Personel niemedyczny ma zatem bezpośredni kontakt z pacjentami. - To wynika wprost z zakresu obowiązków, a jeżeli nawet nie wynika, jeżeli ktoś ma niewpisane, to i tak jesteśmy w szpitalu, mogą wydarzyć się różne rzeczy: jak pacjent upadnie, nie możemy powiedzieć "nie jesteśmy od tego", musimy iść i pomóc pacjentowi. Nie potrafię określić, ile takich sytuacji mamy w ciągu jednego dyżuru, aczkolwiek zdarzają się bardzo często - zaznacza.

Niemedyczni mają głos i sieją popłoch

Krystian Krasowski zauważa, że podległy mu związek "wprowadził pewien popłoch".

- Nigdy nikt nie tak szczegółowo nie przyglądał się sytuacji personelu pomocniczego,. Przez lata byliśmy pomijani w różnych aspektach naszej pracy, a ludzie przestali wierzyć w związki. Moim zadaniem jest również obudzić w ludziach wiarę, że związki mogą coś zmienić. Musimy być solidarni: pielęgniarki mają związki już kilka dobrych lat, choć początki też nie były łatwe, ale udowodniły, że można się solidaryzować, że można coś wywalczyć - przyznaje.

Jednak relacje związku personelu pomocniczego ze związkami zawodów medycznych wyglądają, w ocenie Krasowskiego, "różnie". - Mamy sytuacje, gdzie dostajemy gotowe porozumienia i mamy je po prostu podpisać. To jest takie narzucanie nam woli, na przykład związku pielęgniarek i położnych, my się z tym nie zgadzamy, musimy to przeanalizować pod naszym kątem. Staram się zrozumieć ich pozycję, ale też chcę, żeby zrozumiały naszą pozycję i nasze postulaty - mówi Krasowski.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.

Dowiedz się więcej na temat:

Czytaj więcej
Radio Game On-line