Maciej Malenda: Cała zasada Doctor.One polega bowiem na odwróceniu roli. To lekarz zaprasza na wizyty swoich zaufanych pacjentów
Paulina Gumowska, Rynek Zdrowia: Rynek usług medycznych jest bardzo nasycony. E- wizyty to dzisiaj standard. Czym Doctor.One różni się od innych platform tego typu?
Maciej Malenda, COO Doctor.One: Czy to jest coś nowego? I tak, i nie. Nie jesteśmy platformą, która pomaga umawiać wizyty w sposób do którego już się przyzwyczailiśmy. Jeśli pacjent z ulicy przychodzi do nas i mówi: chcę dostać się na wizytę do specjalisty odsyłamy go do innych platform albo pytamy: kto jest twoim zaufanym lekarzem, może chcesz mieć kontakt z nim poprzez naszą platformę. Cała zasada Doctor.One polega bowiem na odwróceniu roli. To lekarz zaprasza na wizyty swoich zaufanych pacjentów.
Kim są ci zaufani pacjenci?
Osoby, które dany lekarz zna, bo np. prowadzi je od lat, zna historię chorób, przebieg leczenia itd. Bardzo często takie relacje wykraczają poza gabinet lekarski. Lekarze i pacjenci komunikują się za pomocą mediów społecznościowych, telefonów. W ten sposób konsultują wyniki badań, piszą, gdy potrzebują recepty, albo dopytują w razie nagłych wypadków. Nasza platforma ma pomóc w sformalizowaniu tych relacji.
Wspomniał pan o odwróceniu ról. Burzycie ustalony porządek. Dlaczego?
Cofnijmy się o 50- 60 lat. Jak wtedy wyglądała relacja lekarz – pacjent? Rolą lekarza było przede wszystkim opiekowanie się lokalną społecznością. Lekarz znał swoich pacjentów, znał historię ich chorób, wiedział, kto w rodzinie pacjenta chorował i na co. Te kilkadziesiąt lat temu medycyna była relacją, którą zatraciliśmy. Dzięki technologii chcemy do tego powrócić.
O potrzebie humanizacji medycyny mówią nam zarówno lekarze, jak i pacjenci. Lekarze narzekają, że są zbyt przeciążeni pracą, że przy tej liczbie pacjentów, których muszą przyjąć każdego dnia, nie są w stanie zatroszczyć się o nich, w taki sposób w jaki by chcieli. Jedni wpadają, drudzy wypadają. Często nie ma ciągłości prowadzenia pacjenta przez jednego lekarza, bo pacjenci zapisują się do pierwszego lepszego specjalisty, bo tylko u niego złapali wolny termin. Lekarze tracą więc kontakt, na którym też im zależy, nie widzą czy pacjent zgłosił się do szpitala, czy operacja się odbyła, czy pacjentowi udało się pomóc. I z drugiej strony lekarze przyznają, że celowo podczas wizyt skupiają się tylko na jednym najpilnijszym problemie pacjenta, bo wiedzą, że nie mają czasu na całościowe podejście.
A to rodzi problemy po drugiej stronie. Pacjenci nie czują się wystarczająco zaopiekowani, narzekają, że nie mają lekarza „pod ręką”, że nawet jeśli zgodził się przekazać swój numer telefonu, nie mają śmiałości by z niego korzystać. Krążą też od lekarza do lekarza, bo nikt nie ma czasu spojrzeć szerzej na ich problem.
W Doctor.One połączyliśmy potrzeby obu stron.
Jak to wygląda w praktyce?
Spójrzmy na to na przykładzie lekarza pediatry, który opiekuje się kilkudziesięcioma pacjentami od lat. Z częścią spotyka się w swoim gabinecie, część regularnie konsultuje przez kanały komunikacyjne w mediach społecznościowcych, z innymi jest na telefonie. To jest rzeczywistość wielu lekarzy i czarna strefa, o której się do tej pory mało mówiło. Nie jest ona komfortowa dla żadnej ze stron. Lekarze czują presję, cały czas muszą być na stand by, tracą panowanie nad czasem, który poświęcają danej osobie. Pacjenci też nie czują się komfortowo, bo jeśli napiszą do lekarza, a on nie odpisuje nie widzą co dalej robić, czy ponawiać zapytanie, czy zadzwonić czy może łapać jednak lekarza w jego przychodni albo na oddziale, w którym pracuje.
Poza tym w relacjach tych codziennie mamy do czynienia z przepływem dokumentacji medycznej, wystawianiem recept, trochę poza systemem, bez odpowiedniego bezpieczeństwa dla obu stron. Nasza platforma ma wyciągnąć te relacje z szarej strony i je ucywilizować. To jest przyszłość ochrony zdrowia.
Dlaczego?
Lekarze lepiej znając pacjentów, będą szybciej mogli wykryć ewentualne choroby lub ustrzec przed zagrożeniami. Pacjent zaopiekowany będzie żył dłużej, odpowiednio zbadany, będzie długofalowo mniejszym obciążeniem dla systemu.
Jakich specjalistów zaprosiliście do współpracy?
Mamy 33 specjalizacje. Nasi lekarze to przede wszystkim pediatrzy i lekarze pierwszego kontaktu, ale współpracujemy też m.in. neurochirurgiem i kardiologiem interwencyjnym.
Jeden lekarz to ilu pacjentów?
Zakładamy, że do 150 pacjentów. Lekarze są u nas na pół etatu, więc to naszym zdaniem, liczba optymalna. W amerykańskim modelu, przy pełnym etacie, mowa o 500, 550 pacjentach.
Pandemia, która przyspieszyła rozwój e-medycyny, spowodowała też, że my pacjenci zaczęliśmy narzekać na utratę bezpośredniego kontaktu z lekarzem. Wielu nie widziało się ze swoim lekarzem przez dwa lata. Kontakt telefoniczny nie zawsze wystarcza.
I tu wracamy do początku naszej rozmowy. Kontakt on-line jest możliwy na dłuższą metę, jeśli między lekarzem a pacjentem udało się już zbudować relację. Dlatego właśnie takie osoby zapraszamy do współpracy. Poza tym my nie myślimy schematem typowych wizyt. Wprowadziliśmy obchody lekarskie. Pacjent wie, kiedy lekarz będzie dostępny i odpowie mu na wiadomość, w której pacjent np. zapyta go o wysypkę na ciele albo prosi o konsultację badań.
A jeśli ktoś nie może czekać do wtorku, do godz. 17, czyli do momentu, w którym lekarz będzie miał obchód?
Jest też opcja pilnych powiadomień. Lekarze obawiali się tego, ale widzimy, że pacjenci rozumieją po co one są i nie nadużywają ich.
Nie wszystko da się skonsultować przez telefon, nie zrobię zdjęcia bolącego gardła czy ucha. Co wtedy?
Wówczas lekarz zaprosi na wizytę w swoim gabinecie. I tu są dwie opcje. Jeśli jego gabinet działa już w ramach abonamentu w Doctor.One, pacjent zostaje w naszym systemie, jeśli nie ma – pacjent idzie na tradycyjną wizytę.
Mieliśmy przypadek dziecka, którego nasz lekarz pilnie skierował do szpitala. Po wszystkim mama pacjenta zadzwoniła do nas dziękując za szybka reakcję lekarza i pomoc. Dla tej mamy było ważne to, że lekarz był praktycznie pod ręką, że przeprowadził ją przez cały proces i system ochrony zdrowia. I to jest właśnie ten efekt, na którym nam zależy.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Dowiedz się więcej na temat: