Hospicja walczą o przetrwanie. Beż wyższej wyceny świadczeń, zostaną zamknięte
Ostatnie lata były bardzo trudne dla opieki paliatywnej. Jak podkreśla w rozmowie z Gazetą.pl prof. Aleksandra Ciałkowska-Rysz, wyceny świadczeń są z 2014 i 2015 roku. Jako jedyne nie były tak długo rewaloryzowane.
- Obawiamy się, że w ciągu miesiąca hospicja mogą zacząć się zamykać. Nasi pracownicy odchodzą do lepiej płatnych miejsc zatrudnienia. Nie jesteśmy w stanie płacić naszych zobowiązań - opowiada szefowa Polskiego Towarzystwa Medycyny Paliatywnej.
Załamanie przyszło wraz z pandemią. COVID-19 spowodował duże wzrosty cen leków i środków medycznych. Sytuację zaogniły dodatkowo inflacja oraz rosnące koszty ogrzewania i ceny paliw. Do pacjentów, objętych opieką domową trzeba bowiem dojechać, nieraz nawet kilkadziesiąt kilometrów.
Coraz większe będą także potrzeby społeczeństwa w zakresie opieki paliatywnej. Ze świadczeń hospicjów korzysta obecnie rocznie ok. 100 tys. osób, a liczba pacjentów - jak wskazują prognozy - będzie rosnąć. Do 2050 roku powinno powstać ok. 200 tys. nowych miejsc w opiece paliatywnej i hospicyjnej.
Zwiększanie bazy łóżkowej w hospicjach stacjonarnych jest też jednym z zaleceń wydanych przez Najwyższą Izbę Kontroli. Towarzyszyć temu powinien także rozwój form opieki w warunkach pozainstytucjonalnych, w domu pacjenta lub jego rodziny.
Nowa taryfikacja dopiero w 2023 roku, zdaniem ekspertów, za późno
Jak wyliczyła Gazeta.pl, całość nakładów w 2019 roku na opiekę paliatywną wyniosła 813 mln zł, co stanowi zaledwie ok. 1 proc. wszystkich kosztów przeznaczanych na świadczenia opieki zdrowotnej finansowane ze środków publicznych. Ze świadczeń hospicjów korzysta rocznie ok. 100 tys. osób. Wystarczy podnieść nakłady o 30 proc, aby zyskać 250 zł miesięcznie na osobę.
O podwyżkę na poziomie 30 proc. postulowało też w listopadzie minionego roku środowisko.
- Czujemy się dyskryminowani. To wygląda na celowe działanie albo zaniechanie, ponieważ nie jesteśmy w stanie pójść i protestować - zwraca uwagę prof. Ciałkowska-Rysz.
Na ostatnim posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu ds. Medycyny Paliatywnej i Naprawy Systemu Ochrony Zdrowia eksperci zaproponowali, aby natychmiast objąć świadczenia opieki paliatywnej i hospicyjnej wskaźnikiem 1,3 do czasu nowej taryfikacji. Zarówno resort zdrowia, jak i Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji nową wycenę planują bowiem dopiero w 2023 roku, a to zdaniem wielu za późno.
Eksperci domagają się też wprowadzenia do ustawy podwyżkowej zapisów gwarantujących coroczną automatyczną waloryzację tej wyceny.
Brakuje personelu i indywidualnego podejścia do pacjenta
Kolejnym problemem jest kryzys kadrowy. Z ministerialnych danych wynika, że średni wiek lekarza specjalisty medycyny paliatywnej wynosi 52 lata. Jest o prawie 3 lata wyższy od średniego wieku lekarzy w Polsce. Z uwagi na duże obciążenie psychiczne i konieczność mierzenia się w codziennej pracy z cierpieniem, nie jest to popularna wśród młodych specjalizacja.
- W hospicjach pracują pasjonaci. Mamy po dwie specjalizacje. Inni lekarze, jeśli nie dostaną odpowiedniej pensji, odejdą. To jest ich protest, ciche odejście - mówi dr Maria Grzegorzewska, specjalistka chorób wewnętrznych i medycyny paliatywnej, szefowa Klinicznego Oddziału Opieki Paliatywno-Hospicyjnej w Rzeszowie.
Jak opowiada, kierowanemu przez nią oddziałowi rocznie brakuje co najmniej 1,5 mln zł. Aby mieć środki na opatrunki czy drobne remonty, prowadzi się zbiórki pod kościołami. Deficyt pokrywa się pieniędzmi z lepiej finansowanych przez NFZ działów jednostki medycznej, ale większość hospicjów nie ma takiej możliwości, bo są to oddzielne jednostki.
Lekarka przypomina także, że opieka paliatywna liczona jest jako osobodzień, tymczasem do potrzeb pacjentów w hospicjach należy podchodzić indywidualnie.
- Rządzącym wydaje się, że to są pacjenci onkologiczni, z chorobą nieuleczalną i czego im więcej potrzeba? Mają pójść do hospicjum i umrzeć. My nie chcemy, żeby oni jakoś umierali. Chcemy świadczyć profesjonalne usługi, dać im najlepsze, co może być, żeby umierali spokojnie. Jeżeli dobrze prowadzi się leczenie, to można takim pacjentom wydłużyć życie. Zamiast tygodnia, mogą żyć dwa miesiące, jeśli zastosuje się dobre leki - podkreśla dr Grzegorzewska.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Dowiedz się więcej na temat: