Alina Niewiadomska: nie ma kryzysu w Radzie, tylko ścieranie różnych poglądów
Paulina Gumowska, Rynek Zdrowia: Sprzedała się pani Ministerstwu Zdrowia?
Alina Niewiadomska, prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych: Takie sugestie to absurd, retoryka, której nie przyjmuję.
A zarzut, że Ministerstwo panią wykorzystało?
Do czego?
Do kupienia pani poparcia i w kwestii ustawy o minimalnych wynagrodzeniach, i w kwestii ustawy o medycynie laboratoryjnej. „Gazeta Wyborcza” zwraca uwagę, że zaledwie dwa dni po tym, jak podpisała Pani umowę na szkolenia z ministrem zdrowia Niedzielskim, pojawił się nowy projekt ustawy o medycynie laboratoryjnej. A dzień przed ostatecznym głosowaniem ustawy o podwyżkach medyków przyjęła pani zaproszenie na spotkanie do resortu. Zdjęcia z obu spotkań pojawiły się na oficjalnym koncie Ministerstwa Zdrowia na Twitterze.
Jestem prezesem samorządu zawodowego. Współpraca z Ministerstwem Zdrowia, spotkania z przedstawicielami resortu, należą do moich obowiązków. Wielokrotnie dostawałam zaproszenie od ministra na spotkania i przyjmuję je, bo to płaszczyzna do dialogu. Jako samorządy spotykamy się z nim regularnie, co miesiąc, dlaczego tym razem miałabym odmówić? Poza tym nieobecni nie mają racji.
A zdjęcie?
Można dyskutować, czy zdjęcie tuż przed głosowaniem ustawy w Sejmie było fortunne czy nie. A z drugiej strony: od początku jestem czytelna w tym co robię.
Byłam na spotkaniu, zrobiono nam zdjęcie, nie mam powodu, żeby się chować i udawać, że mnie tam nie było.
Pani Prezes, ale jeszcze nieco ponad pół roku temu takiego zdjęcia zapewne pani by nie zrobiła. Przypomnijmy, była pani jedną z twarzy Białego Miasteczka.
Byłam i negatywnie oceniałam wówczas to, co się działo. Dołączyliśmy do Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia z dwóch powodów. Zależało nam na wzroście wynagrodzeń diagnostów oraz ustawie o medycynie laboratoryjnej. Przypominam, że był to 8. postulat Komitetu. Diagności otrzymają znaczące podwyżki, ustawa o medycynie laboratoryjnej jest procedowana. Mam udawać, że nic się nie zmieniło? Mam atakować w Ministerstwo dla zasady? Nie jestem populistką i nigdy nie byłam.
Wczoraj Rada Ministrów przyjęła ustawę o medycynie laboratoryjnej. Teraz zajmie się nią Sejm. Trudno jednak odtrąbić sukces, patrząc na to co dzieje się wokół ustawy w samej Izbie. Kilka dni temu pojawiło się stanowisko negatywnie oceniające ustawę. Podpisały się pod nim wiceprezes i sekretarz KRDL. Jak zauważa „Gazeta Wyborcza", pani podczas głosowania nie było.
To, co dzieje się wokół ustawy w samej Radzie, to nic innego, jak element gry wyborczej wewnątrz samorządu. Jesteśmy w trakcie wyborów delegatów na Zjazd, który odbędzie się w marcu. Gdyby nie ten kontekst, gdyby ustawa była procedowana pół roku temu, narracja byłaby zupełnie inna. Tego jestem pewna. Celem jest wybranie nowej Rady oraz nowego Prezesa. To po pierwsze, a po drugie lobby wokół tej ustawy jest bardzo silne. Ścierają się różne grupy interesów, co niestety nie pozostaje bez wpływU na samą Radę.
Kto jest po drugiej stronie?
Rynek diagnostyki laboratoryjnej nie jest jednolity. Część zapisów w ustawie nie jest korzystna dla pracodawców np. płatny urlop szkoleniowy. Wprowadza wyższe standardy jakości, a tym samym zwiększa koszty. I o to między innymi dziś toczy się ta walka. Dla mnie od początku, co jasno komunikowałam, najważniejsze było otoczenie prawne diagnosty laboratoryjnego. Nie podmioty, w których pracujE, ale bezpieczeństwo wykonywanego przez niego zawodu.
Dlaczego nie wzięła pani udziału w głosowaniu nad stanowiskiem?
Po pierwsze stanowisko zostało zgłoszone w ostatniej chwili przez jednego z członków Rady, pomimo że regulaminowo zwołujemy posiedzenia przynajmniej 14 dni wcześniej. O czym wszyscy członkowie są informowani.
Być może stało się to dlatego, że jest to młody diagnosta, jeszcze niedoświadczony w pracy na rzecz samorządu, którego intencje były dobre, ale niestety wprowadziły nieporozumienia.
Jest to nauczka na przyszłość dla nas wszystkich. Po drugie, w czasie, w którym Rada pracowała i realizowała porządek obrad, byłam na I Kongresie Humanizacji Medycyny.
Wychodzi pani z obrad Rady na debatę w chwili, gdy wie pani, że bomba może wybuchnąć. Też uczestniczyłam w tym panelu, rzeczywiście widziałam tam panią, ale waga obu wydarzeń jest nie do porównania z punktu widzenia Izby.
Razem z członkami Rady uznaliśmy, że powinnam pojawić się na Kongresie jako przedstawiciel naszego zawodu. Uznaliśmy, że wizerunkowo to dla nas ważne wystąpienie. Wspólnie rozmawialiśmy na ten temat. Nikt nie oponował, bo nikt nie przypuszczał, że ewentualne przyjęcie wspomnianego stanowiska wprowadzi takie nieporozumienia. W posiedzeniu brało udział dwóch wiceprezesów. Przypominam, że oficjalne uwagi w formie uchwały do tego projektu ustawy zostały już przyjęte przez Krajową Radę Diagnostów Laboratoryjnych.
Wygląda to tak, jakby chciała się pani schować przed tą sytuacją.
Oczywiście ma pani prawo tak uważać. Jednak proszę pamiętać, że oceniamy tę sytuację z perspektywy pewnej wiedzy i tego, co zadziało się później.
Skupmy się na stanowisku i zarzutach, które się w nim pojawiły. Cytując za oficjalnym stanowiskiem: zapisy ustawy „są skandaliczną propozycją deregulującą zawód oraz stwarzającą ogromne ryzyko dla pacjentów. Proponowane zapisy umożliwiają wykonywanie czynności diagnostyki laboratoryjnej absolwentowi studiów niemedycznych, który rozpoczął bliżej niezdefiniowane szkolenie specjalizacyjne. Dopuszczenie do zawodu diagnosty laboratoryjnego na zaproponowanych w projekcie ustawy zasadach jest oburzające i absurdalne”.
Przypominam, że w obowiązującym od 20 lat stanie prawnym jest szeroko otwarty dostęp do zawodu. To właśnie w tej chwili dostęp do niego ma m.in. biolog, farmaceuta, chemik, weterynarz itd. Proszę zajrzeć do ustawy o diagnostyce laboratoryjnej, która pochodzi z 2001 roku. Te osoby mogą albo zrobić studia podyplomowe, albo uzyskać tytuł specjalisty w różnych dziedzinach i te osoby wpisują się na listę diagnostów. W świetle tej ustawy nadal mają do tego prawo. I o tym warto pamiętać.
Natomiast działania Izby oraz obecnie procedowany projekt ustawy zmierzają do tego, by dostęp do zawodu mieli tylko absolwenci analityki medycznej czyli pięcioletnich, jednolitych studiów magisterskich.
Całe to zamieszanie dotyczy tylko okresu przejściowego, który wciąż musi uwzględniać te niekorzystne dla nas przepisy. Projekt mówi o okresie przejściowym do 2028 roku, my od początku postulujemy, że powinien być on zdecydowanie krótszy. Ale o żadnym szerokim otwieraniu zawodu nie ma absolutnie mowy. Fake newsy na ten temat są absurdalne i wynikają z nieznajomości prawa i zapisów ustawy lub świadomej manipulacji.
Ale zarzuty i stanowisko pojawiły się na oficjalnej stronie KIDL-u, więc to Izba jest ewentualnym źródłem tych fake newsów.
Jeszcze raz podkreślam. Stanowisko wpłynęło na dzień przed rozpoczęciem obrad Rady.
Wierzę, że członkowie Rady działali w dobrej wierze, uchwalając wspomniane stanowisko w interesie wszystkich diagnostów, jednak jest to nauczka na przyszłość, aby pewnych rzeczy nie robić ad hoc.
Skąd zatem takie kontrowersje, dotyczące uprawnień do wykonywania czynności diagnostyki laboratoryjnej?
Ministerstwo zaproponowało w ustawie rozwiązanie, które zakłada, że absolwenci części kierunków niemedycznych, po uzyskaniu tytułu specjalisty, na podstawie ustawy o uzyskiwaniu tytułu specjalisty w dziedzinach mających zastosowanie w ochronie zdrowia, będą mogli bez uzyskania wpisu na listę diagnostów laboratoryjnych wykonywać czynności w ramach posiadanej specjalizacji.
Warto podkreślić – tylko w ramach specjalizacji, czyli będą mogli wykonywać czynności diagnostyki laboratoryjnej tylko w wąskim zakresie. Na mocy aktualnie obowiązujących przepisów ci sami ludzie mogą się wpisać na listę diagnostów laboratoryjnych i uzyskać pełne uprawnienia do pracy we wszystkich rodzajach laboratoriów. Może jest to rozwiązanie kontrowersyjne, ale w praktyce nie jest to rozszerzenie ich uprawnień tylko ograniczenie. Warto o tym pamiętać. Zresztą sama Rada proponowała takie rozwiązanie w uwagach do projektu.
Mówiąc krótko: aktualnie mają takie same prawa, jak diagności laboratoryjni, a w przypadku uchwalenia ustawy o medycynie laboratoryjnej ich uprawnienia zostaną znacznie ograniczone, nie ma więc mowy o liberalizacji przepisów i otwieraniu zawodu. Wręcz przeciwnie.
Jak odniesie się pani do zarzutu, że projekt nie był konsultowany z samorządem i jest niezgodny z waszymi oczekiwaniami.
Oczywiście, że konsultacje były. Uczestniczyli w nich zarówno członkowie Rady, jak i przedstawiciele całego środowiska, m.in. związków zawodowych. Wszystkie uwagi w trybie uchwały były przyjęte przez Radę. Więc każdy z jej członków miał wpływ na finalny kształt uwag, które wyszły od nas do MZ. Było ich łącznie 140.
Co pani zrobi z kryzysem w Krajowej Izbie? Podział na dwa obozy jest coraz bardziej wyraźny.
W mojej ocenie nie ma żadnego kryzysu. Tylko ścieranie się różnych poglądów w Radzie. Emocje, które się wytworzyły, są niezrozumiałe dla szeregowych diagnostów. Widzimy, że jest ogromna potrzeba, by na spokojnie wyjaśnić zapisy, które pojawią się w ustawie. Tego zdecydowanie zabrakło z naszej strony.
Będzie pani kandydować na kolejną kadencję?
Na decyzję jest jeszcze czas.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Dowiedz się więcej na temat: