Urlopowicze, którzy w poszukiwaniu wolnego skrawka plaży udają się na zachodni skraj Łeby, są zaskoczeni widząc fragment ściany gotyckiego kościoła św. Mikołaja z trzynastego wieku, który wyłania się spośród wydm. To jedyny namacalny dowód na kataklizm, który obrócił w ruinę tzw. Starą Łebę, założoną w 1282 roku.
To właśnie z tego roku pochodzą najstarsze wzmianki na temat tej kaszubskiej osady wzniesionej na lewym brzegu rzeki Łeba, która prawa miejskie od Krzyżaków otrzymała w 1358 roku. Mieszkańcy walczyli z żywiołami, które szczególnie dawały się im we znaki w okresie zimowym.
Lokalizacja historycznej Starej Łeby. Fot. Google Maps / TwojaPogoda.pl
Na Morzu Bałtyckim szalały wówczas sztormy, które powodowały zjawisko cofki. Sztormowe fale wdzierały się w koryto rzeki i powodowały jej wylewanie. Słona morska woda niszczyła pola uprawne. Podchodziła też pod domy, odbierając ludziom dobytek życia.
Tamtejsi rybacy podczas niespokojnego morza trudnili się także wyrębem lasów porastających wydmy i sprzedażą drewna. To był początek dramatu, który po części sami sobie zgotowali. Drzewa stanowiły bowiem barierę ograniczającą wędrówkę wydm. Z biegiem lat wydmy podążały w stronę Starej Łeby, systematycznie ją zasypując. Przy silnych wiatrach z zachodu potrafiły w ciągu roku pokonać nawet 10-15 metrów.
Ruiny kościoła św. Mikołaja z XIII wieku w Starej Łebie. Fot. leba.eu
Zamiecie piaskowe stawały się coraz dotkliwsze, zmuszając coraz to większą część społeczności, do przeniesienia się na prawobrzeżną część Łeby i wznoszenie tam nowych zabudowań. To jednak miało być dopiero preludium do kataklizmów, jakie nadeszły ze schyłkiem średniowiecza.
Najpotężniejsze sztormy w spisanej historii
Sztormy stawały się coraz gwałtowniejsze i coraz częstsze. Świadczą o tym zapiski kronikarskie z 16 stycznia 1362 roku. Sztorm o niewyobrażalnej sile nawiedził wówczas Anglię, Holandię, Danię, Niemcy i Polskę. Gigantyczne fale morskie rozbijały się o wybrzeża tych krajów dewastując wiele nadbrzeżnych domów oraz większość portów.
Prace archeologiczne na ruinach kościoła św. Mikołaja z XIII wieku w Starej Łebie. Fot. leba.eu
Wszystko wskazuje na to, że owe fale miały co najmniej 10 metrów wysokości. Liczbę ofiar śmiertelnych oszacowano na co najmniej 25 tysięcy. To był jeden z najbardziej niszczycielskich i zabójczych sztormów w historii Starego Kontynentu. Jednak nie jedyny, bo w kolejnych latach systematycznie ich przybywało.
Preludium do Małej Epoki Lodowej
Przyczyną była rekordowo niska aktywność słoneczna, która nie powtórzyła się aż po dziś dzień. Okres ten nazwano Minimum Maundera, na cześć angielskiego astronoma Edwarda W. Maundera, który zajmował się badaniem plam słonecznych. W tym samym czasie temperatury na naszej planecie wyraźnie obniżyły się. Nastała tzw. Mała Epoka Lodowa, podczas której było tak zimno, że całkowicie zamarzała Tamiza w Londynie, a na niej urządzano jarmarki.
Zamarznięta Tamiza w Londynie w 1684 roku.
Dla mieszkańców Starej Łeby dzień sądu nadszedł 11 stycznia 1558 roku. Głęboki niż atmosferyczny, który wędrował od północnego Atlantyku przez Wyspy Brytyjskie po Skandynawię, przyniósł sztorm, jakiego wcześniej nie widziano. Fale wdzierały się na mierzeję między Bałtykiem a jeziorem Łebsko, powodując jej zatopienie. Rzeka Łeba zmieniła bieg, przesuwając swe koryto 1,5 kilometra na wschód, wylała w kierunku Starej Łeby, podtapiając zabudowania.
Po tym kataklizmie wieś rybacka pozostała niemal całkowicie opustoszała. Ostatni mieszkańcy opuścili swe domy 12 lat później podczas kolejnego potężnego sztormu. Z biegiem czasu zabudowania w Starej Łebie pogrążały się w piasku aż po same dachy.
Głęboki niż atmosferyczny w rejonie Islandii. Fot. NASA.
Archeolodzy, którzy we wrześniu 2015 roku przeprowadzili szeroko zakrojone badania pozostałości po Starej Łebie i zabezpieczanie znalezisk, musieli przekopywać wydmy wysokie nawet na 6 metrów. Tak głęboko bowiem spoczywają szczątki zrujnowanej osady.
Huraganowy wiatr i 6-metrowe fale
Tymczasem my zastanawiamy się jak potężny mógł być sztorm z 11 stycznia 1558 roku? Oczywiście nie dysponujemy zapiskami z obserwacji pogodowych, bowiem ich wtedy nie prowadzono, o pomiarach prędkości wiatru nawet nie wspominając.
Jednak, aby przynajmniej częściowo zrekonstruować ówczesny sztorm możemy porównać jego siłę do dotychczas najpotężniejszego, jaki nawiedził Łebę w dniu 8 lutego 1990 roku. Porywy wiatru osiągały wówczas 160 kilometrów na godzinę. Była to druga największa zimowa wichura odnotowana na polskich nizinach w okresie powojennym.
Ruiny kościoła w Trzęsaczu. Fot. TwojaPogoda.pl
Największe fale obserwowane na wybrzeżach Bałtyku mogły mieć w 1558 roku wysokość 6 metrów, a przypływ sztormowy mógł wdzierać się w głąb lądu na przeszło 2-3 kilometry. Dowodem na to jest gotycki kościół w Trzęsaczu, który wzniesiono na przełomie czternastego i piętnastego wieku w odległości 2 kilometrów od morza, a mimo to w ciągu 500 lat pozostał po nim jedynie fragment jednej ze ścian, odległej od morza o zaledwie 50 metrów.
Z kolei w latach 1872-1925 częste sztormy w Darłowie spowodowały pochłonięcie wybrzeża przez morze na dystansie blisko 100 metrów. To świadczy o nieposkromionej sile sztormu, której do dziś nie potrafimy się w pełni przeciwstawić.
Źródło: TwojaPogoda.pl