„Polska drobiarstwem stoi”. Nasz kraj jest jajeczną potęgą

1 lat temu 69

Trudno wyobrazić sobie stół wielkanocny bez jajek i zdobionych pisanek. Podobnie jest z Polskim PKB, które na przemyśle drobiowym zarabia niemałe pieniądze.

W chrześcijaństwie jajko symbolizuje zmartwychwstanie, a także zwycięstwo Jezusa Chrystusa nad śmiercią. Stąd właśnie obecność jajek w wielkanocnych koszyczkach.

kukurydza, zboże

Superżywność

Jajka, poza symboliką religijną, cechuje bogactwo składników odżywczych. Najlepiej jeść je w całości – oczywiście poza skorupką – ponieważ dostarczają organizmowi wszystkie niezbędne aminokwasy. Są bogate w białka, ale też tłuszcze i wszystkie witaminy, poza witaminą C.

Przeciętne jajko dostarcza 70 kcal oraz 6,4g białka i 4,9g tłuszczu. Najwięcej składników pokarmowych znajduje się w żółtku, jednak jest ono także najbardziej kaloryczne.

Jajko, jakie jest, każdy widzi – jego forma pozwala na eksperymentowanie z jego przyrządzeniem i podaniem; podobnie jak z ziemniakami. Możemy zrobić z nich (jaj) omlet, jajecznicę, jajko sadzone, w koszulce, wydmuszkę, ugotować na twardo i na miękko.

Jajka, hodowane w Unii Europejskiej, muszą być jednocześnie jak najbardziej zdrowe, ale także i naturalne. Inaczej, niż w USA, nie przechodzą procesu oczyszczania po zebraniu, dlatego w opakowaniach jaj czasem znajdziemy np. kurze piórko przyczepione do skorupki.

Unia Europejska ma wyjątkowo wyśrubowane standardy i regulacje sanitarne, dotyczące hodowania kur i ich jaj. Wszystkie jajka oznaczane są odpowiednim numerem.

Jajka otrzymywane są z różnych chowów kur – klatkowego, ściółkowego, ekologicznego i wolnego wybiegu; od rodzaju hodowli kur uzależniona jest cyfra, znajdująca się na początku każdego kodu, znakującego jajka, kolejno: od 3 do 1.

80 proc. jajek produkowanych w Polsce pochodzi z chowu klatkowego, 15 proc. ze ściółkowego, a pozostałe z ekologicznego i wolnego wybiegu.

Wicepremier minister rolnictwa Henryk Kowalczyk, oświadczenie o dymisji, źródło MRiRW

Polskie rolnictwo chwilowo bez ministra

Wicepremier Henryk Kowalczyk zrezygnował wczoraj ze stanowiska ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Oczekuje się, że dziś nastąpi jego oficjalna dymisja, a nowym szefem tego resortu ma zostać Robert Telus.

Kurzy biznes

Jajka i ogólnie pojęty drób są również silną gałęzią polskiego rolnictwa.

„Polska drobiarstwem stoi” – mówi Paweł Podstawka, przewodniczący Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj w rozmowie z EURACTIV.pl.

„Rocznie w Polsce „pracuje” 45 mln kur niosek, składających 40 mln jaj dziennie. Pod względem drobiu jesteśmy, jako kraj, samowystarczalni, jesteśmy trzecią największą siłą w Europie pod względem produkcji jaj i pierwszym krajem pod względem produkcji drobiu” – tłumaczy prezes.

Przemysł drobiarski zapewnia roczne wpływy rzędu 100 mld zł do budżetu państwa. 20 mld stanowią zyski z samej produkcji jaj, jak informuje przewodniczący Federacji.

Jajka, podobnie jak wszystkie inne produkty, drożeją w związku z trwającą globalną inflacją.

„Na ceny wpływają koszty surowców, tj. pasz i energii, a także transport, koszty pracownicze i uwarunkowania zewnętrzne rynku jaj, ponieważ od nich może zależeć, jak wygląda import towarów z zagranicy” – powiedział Paweł Podstawka.

pszenica

Chów klatkowy czy wolny wybieg?

Kontrowersyjną kwestią, związaną z produkcją jaj, są warunki, w jakich trzymane są kury. Aktywiści i organizacje pro-zwierzęce zwracają uwagę na niehumanitarne traktowanie tych zwierząt poprzez trzymanie ich w ciasnych klatkach, bez dużej przestrzeni do życia i często zabiegają o trzymanie kur na wolnym wybiegu. Określenie „kurzy holocaust” jest używane w stosunku do chowu klatkowego, z którego jajka oznaczane są numerem 3 i są najtańsze do kupienia.

Chów klatkowy nie jest jednak podyktowany jedynie kwestiami finansowymi, na co zwraca uwagę Paweł Podstawka.

„Chów klatkowy jest często najbezpieczniejszym i najbardziej kontrolowanym rodzajem hodowania kur. Puszczanie kur na wolny wybieg naraża je na zarażenie się np. ptasią grypą czy pasożytami, żyjącymi w ziemi i roznoszonymi przez dzikie ptactwo i gryzonie. W momencie styczności kur ze środowiskiem zewnętrznym często trzeba podawać im chemię i antybiotyki, dzięki którym jaja będą mogły być zaakceptowane do wprowadzenia do obiegu przez laboratoria i instytucje weterynaryjne. Przetwórstwo nie chce jajka od szczęśliwej, tylko zdrowej i czystej kury” – mówi.

„W Polsce stawiamy również na „klatkę”, ze względu na zalecenia przestrzenne, dotyczące wolnego wybiegu. Kura na tego rodzaju hodowli musi mieć zapewnione co najmniej 4m2 powierzchni, co przy polskiej populacji kur oznaczałoby, że musielibyśmy korzystać też z  terytorium Białorusi, Ukrainy i części Rosji, żeby móc je wszystkie hodować w ten sposób. Można by, oczywiście, zredukować liczbę niosek, ale to wpłynęło by na całą branżę i siłę polskiego drobiarstwa” – wyjaśnia Paweł Podstawka.

„W chowie klatkowym jest również większa możliwość utrzymania bezpieczeństwa w stadzie. Kury w stadzie wolnowybiegowym walczą o dominację. Mając ich po 30 tys. w zamkniętej przestrzeni ich brutalna walka o hierarchię szybko upada i ptaki nie robią sobie krzywdy nawzajem. Organizacje pro-zwierzęce przedstawiają chów klatkowy w zupełnie innym świetle i chcą „szczęśliwych kurek”. Zależy jednak, czym mierzymy takie szczęście. Chów klatkowy to nie pomysł nas, drobiarzy, tylko efekt prac naukowców i lekarzy” – opowiada przewodniczący.

Wołodymyr Zełenski, Ukraina

Jajka a pomoc Ukrainie

Drobiarze zwracają też uwagę na obecność na polskim rynku jajek spoza Unii Europejskiej, z Ukrainy.

„Porównując UE a wschód, tam nie ma równie wysokich standardów weterynaryjnych, jeśli chodzi o chów kur czy paszę. U nas normy są narzucane przez UE, oczywiście słusznie. Dzięki nim zyskujemy wysoki dobrostan i wysoką jakoś produktu, ale to jest niezgodne ze zdrową konkurencją, ponieważ utrudnia nam sprzedaż, zarówno pod względem czasu wypuszczenia jaj na rynek oraz pod względem cen” – opisuje Paweł Podstawka.

„Jajko z Ukrainy jest 6 – 10 gr tańsze od polskiego, więc jest ono chętnie kupowane przez przetwórców. Ukraińcy zagospodarowują rynek przetwórczy jaj w Polsce, tj. produkcję majonezu czy makaronów. W handlu detalicznym znajdują się tylko nasze jajka krajowe. Ma to związek z tym, że rynek zachodni jest przetrzebiony przez ptasią grypę i jajka importujemy ze Wschodu. Problem zacznie się wtedy, kiedy inne kraje Europy odbudują swoje stada – zajmuje to ok. pół roku. To czas, w którym kura wykluwa się i dorasta na tyle, że może składać jajka. W tej sytuacji będziemy mierzyć się z hipernadwyżką jaj na polskim rynku, ponieważ z jednej strony będą tanie i łatwo dostępne jaja z Ukrainy, a z drugiej jaja wysokiej jakości z Unii Europejskiej, plus 40 mln jaj dziennie z Polski” – tłumaczy prezes.

„Oczywiście nie mam żadnego problemu z rolnikami ukraińskimi, jesteśmy wszyscy na jednym boisku. Jednak, grając w tę samą grę, musimy stosować się tych samych zasad. Sprowadzanie do Polski dużej ilości ukraińskich jaj, niehodowanych w równie sanitarnych i kosztownych warunkach, jest nierówną konkurencją. Popieramy cła, nakładane na import drobiu i jaj ze wschodu” – dodaje.

„Naszym zdaniem Polska powinna również zablokować kontyngenty eksportowe z Ukrainy na produkty drobiarskie, jako na strategiczne dla polskich branży. Nie mamy w Polsce przemysłu ciężkiego, nie produkujemy aut, statków czy innych produktów wysoce przetworzonych. Produkujemy żywność, a drób jest w naszym kraju najsilniejszy w Europie i musimy dbać o rodzime hodowle” – opisuje ekspert.

unia-europejska-polska-rolnictwo-wojciechowski-wpr

Czytaj więcej
Radio Game On-line