Tokio zamieszkiwane wraz z przedmieściami przez prawie 40 milionów ludzi, a więc tyle, ile mieszka w całej Polsce, może legnąć w gruzach, które przysypane zostaną grubą warstwą popiołów. To nie scenariusz filmu katastroficznego, lecz coś, co może się zdarzyć w każdej chwili.
Naukowcy biją na alarm i zalecają władzom Japonii lepsze przygotowanie się na nadchodzący dziejowy kataklizm. Poważne problemy logistyczne, jakie pojawiły się podczas ostatniego trzęsienia ziemi z 1 stycznia pokazują, że jest jeszcze wiele do zrobienia, a czasu coraz mniej.
Gorsze niż powtórka z 2011 roku
Jak pamiętamy, 11 marca 2011 roku wstrząs o sile M9.0 wyzwolił wysokie na ponad 30 metrów fale tsunami, które uderzyły we wschodnie wybrzeże japońskiej wyspy Honsiu, powodując rozległe zniszczenia. Masy morskiej wody wdarły się do wielu miejscowości niszcząc i porywając ze sobą zabudowania, wywołując pożary i awarie infrastruktury.
Zginęło blisko 16 tysięcy osób, a ponad 2,5 tysiąca nie odnaleziono aż po dziś dzień. Rannych zostało przeszło 6 tysięcy ludzi. Straty materialne były największe we współczesnej historii Japonii sięgają astronomicznych 360 miliardów dolarów.
Nie sposób jednak oszacować wpływu katastrofy na zdrowie Japończyków, ponieważ po awarii w elektrowni jądrowej w Fukushimie w promieniu kilkudziesięciu kilometrów nastąpił opad promieniotwórczego pyłu, z powodu którego trzeba było ewakuować tysiące mieszkańców.
Kataklizm może się powtórzyć
Epicentrum wstrząsu zlokalizowane będzie wzdłuż Rowu Japońskiego i Rowu Kurylskiego, czyli w tym samym miejscu, co w 2011 roku. Siła żywiołu może być porównywalna, a więc osiągnąć nawet M9, czyli będzie to kolejny najsilniejszy wstrząs w historii Kraju Kwitnącej Wiśni.
Specjalny panel naukowy ustalił, że w wyniku tak gigantycznego trzęsienia ziemi zrodzi się tsunami o wysokości nawet 30 metrów, a więc porównywalne do 10-piętrowego wieżowca. Masy wody z impetem mogą uderzyć we wschodnie wybrzeża Japonii.
Najbardziej zagrożone są okolice miasta Miyako w prefekturze Iwate na wyspie Honsiu oraz rejon miasta Erimo na wyspie Hokkaido. Tsunami może też zagrozić wybrzeżom prefektury Miyagi, w tym elektrowni jądrowej Fukushima Daiichi, która uległa poważnej awarii w 2011 roku.
Według naukowców te naprężenia wciąż się kumulują, a to oznacza, że wkrótce potężne trzęsienie może się powtórzyć. Nie znamy jednak ani dnia, ani też godziny. Kolejny wstrząs może też zagrozić obszarowi Tokio.
Obszary najbardziej zagrożone trzęsieniami ziemi w Japonii. Fot. X.
Jak wynika z ostatniej publikacji naukowców z Uniwersytetu Tohoku, aktywność sejsmiczna w rejonie Zatoki Tokijskiej jest od 2 do nawet 5 razy większa niż na krótko przed trzęsieniem ziemi z 2011 roku. Rośnie nie tylko aktywność sejsmiczna, lecz także wulkaniczna. Od tego czasu wybuchło aż 13 wulkanów spośród wszystkich 110. To najwięcej od lat.
Na koniec wybuchnie wulkan Fudżi
Naukowcy zaktualizowali też dane na temat wulkanu Fudżi, który drzemie już od ponad 300 lat i wkrótce może się przebudzić. Zbliżająca się erupcja byłaby katastrofalna dla okolic Tokio. Wyniki najnowszych badań są jeszcze bardziej niepokojące od poprzednich.
Na zlecenie trzech prefektur położonych u stóp wulkanu, Yamanashi, Shizuoka i Kanagawa, przygotowano specjalną mapę, z której wynika, że podczas erupcji Fudżi wyprodukowałby nawet dwukrotnie więcej lawy niż dotychczas sądzono, a więc aż 1,3 miliarda metrów sześciennych.
Dla porównania skali nadchodzącej erupcji, wulkan Cumbre Vieja na Wyspach Kanaryjskich wyrzucił przez pół roku 220 milionów metrów sześciennych lawy, która pokryła obszar o powierzchni 12 kilometrów kwadratowych.
Również emisje popiołów oraz gazów, w tym dwutlenku węgla i siarki, będą proporcjonalnie większe. Objętość spodziewanej lawiny piroklastycznej wyniesie aż 10 milionów metrów sześciennych. Z pewnością będzie to jedna z największych erupcji w swoim czasie.
Wulkan Fudżi. Fot. Pixabay.
Na pierwszej linii ognia znajdą się mieszkańcy 7 miast i 5 miasteczek. Naukowcy z Uniwersytetu Tokijskiego w raporcie stwierdzili, że w ciągu zaledwie 3 godzin od erupcji, Tokio zostałoby całkowicie sparaliżowane, a życie milionów ludzi znalazłoby się w poważnym zagrożeniu.
Katastrofa dla Tokio
Przede wszystkim należy podkreślić, że obszar metropolitalny jest najgęściej zaludnionym na naszej planecie. Tokio wraz z miastami satelickimi zamieszkuje niemal 40 milionów ludzi, czyli tyle, ile mieszka w całej Polsce. Aż trudno sobie wyobrazić tak dużą liczbę ludzi stłoczonych w jednym miejscu.
Już zaledwie kilkucentymetrowa warstwa opadających popiołów całkowicie wstrzymałaby kursowanie superszybkich pociągów, zupełnie dezorganizując transport. Gałęzie drzew łamałyby się, a linie energetyczne ulegałyby zrywaniu pod ciężarem pyłu, odcinając od prądu miliony odbiorców.
Superwulkan Yellowstone ma znacznie więcej magmy niż sądzono. Erupcja jest nieunikniona
Popiół zatkałby filtry w elektrowniach, zmuszając służby do ich wyłączenia. Widoczność na drogach spadłaby do zera, uniemożliwiając sprawną ewakuację. Stanąłby również transport lotniczy, ponieważ drobny pył mógłby dostawać się do silników samolotowych i je uszkadzać.
Fudżi na skraju erupcji?
Najnowsze badania, których wyniki opublikowano na łamach pisma „Science”, wskazały, że ciśnienie magmy pod wulkanem Fudżi jest obecnie wyższe niż było podczas ostatniej jego erupcji pod koniec 1707 roku.
Wynosi ono 1,6 megapaskala, czyli 16 razy więcej niż potrzeba do wybuchu, ponieważ erupcję powinno uruchomić ciśnienie zaledwie rzędu 0,1 megapaskala. Autorzy badania nie stwierdzają, kiedy dokładnie nastąpi wybuch, lecz podkreślają, że to tylko kwestia czasu.
Wulkan Fudżi. Fot. Pixabay.
Wulkan daje, według profesora Eisuke Fujita z Uniwersytetu Riukiu, trzy sygnały, które świadczyć mogą o nadchodzącej katastrofie. Są to para i gazy uwalniające się z otworów w ziemi w okolicy wulkanu, erupcje wody z wnętrza ziemi, a także powstanie pod wulkanem defektu geologicznego o długości 34 kilometrów.
Zwłaszcza groźny jest ten ostatni znak, gdyż wskazuje on, że w przypadku erupcji może dojść do zawalenia się fragmentu góry. To może doprowadzić do tragicznych w skutkach lawin błotnych i osunięć ziemi. Coś podobnego wydarzyło się chociażby podczas erupcji Mount St. Helens w amerykańskim stanie Waszyngton w 1980 roku.
Osunęła się wtedy cała północna część wulkanu. Chmura popiołu, gazów i pyłów w oka mgnieniu zrównała z ziemią setki kilometrów kwadratowych lasu. Zginęło 57 osób. Zniszczeniu uległo 200-300 metrów wierzchołka, a na wysokości około 2500 metrów powstał nowy krater. Krajobraz wyglądał jak księżycowy, ponieważ wszystko wokół wulkanu było pokryte kilkumetrową warstwą szarego popiołu.
30 centymetrów popiołu
Specjalny zespół naukowców oszacował, jak może wyglądać zbliżająca się erupcja Fudżi. Przy modelowaniu skorzystano z jedynych danych zebranych ponad 300 lat temu, podczas poprzedniej erupcji. Okazuje się, że z wnętrza wulkanu wydobyłyby się tak duże ilości popiołu, które zdolne byłyby pokryć rejon góry aż 30-centymetrową warstwą.
Konieczna byłby natychmiastowa ewakuacja od 500 do 700 tysięcy ludzi. Najwięcej problemów przy modelowaniu, sprawił naukowcom stożek. To właśnie za jego wyjątkowo „wulkaniczny” kształt zdecydowano się w czerwcu 2013 roku wpisać górę na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Perfekcyjny stożek sprawia, że nie wiadomo do końca w którym kierunku stoczą się potoki rozżarzonej do czerwoności lawy, i którym miejscowościom mogą zagrozić. Do erupcji może też dojść u podnóży lub na zboczach, niekoniecznie w szczytowym kraterze. Japończycy od lat zabezpieczają się na wypadek erupcji.
W Grecji budzi się groźny wulkan. Erupcja może wymazać z mapy popularne wyspy
W sąsiadujących z wulkanem prefekturach, jak grzyby po deszczu, powstają specjalne centra ewakuacyjne. Nie wiadomo jak długo ludzie będą musieli tam przebywać i jak długo potrwałaby odbudowa zniszczonego obszaru. Póki co wulkan Fudżi objęty został ochroną, którą tak naprawdę może złamać tylko jego erupcja, po której stożek ulegnie deformacji.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Science / UNESCO / NHK.