Donald Tusk oznajmił wczoraj, że prowadzi negocjacje ze stroną ukraińską o czasowym zamknięciu granicy i wstrzymaniu wymiany handlowej z Ukrainą. Kijów zaprzecza, by taka możliwość była przedmiotem dyskusji.
– Rozmawiamy ze stroną ukraińską o czasowym zamknięciu granicy i zamknięciu wymiany handlowej – poinformował wczoraj Donald Tusk.
Głównym postulatem protestujących rolników jest powstrzymanie zalewu polskiego rynku tanią żywnością z Ukrainy, w tym zbożem, drobiem, jajami, cukrem, mrożonymi malinami czy koncentratem jabłkowym.
O możliwości zamknięcia granicy premier ma dziś rozmawiać z polskimi rolnikami podczas tzw. szczytu rolniczego.
– Takie rozwiązanie byłoby tymczasowe i obustronnie bolesne. Polska ma nadwyżkę handlową z Ukrainą, my dużo więcej sprzedajemy na Ukrainę niż dociera do nas z Ukrainy – zwrócił uwagę Tusk.
– Tylko że różne grupy mają różne interesy, niektórzy (korzystają – red.) na tym, że Ukraina może handlować bez cła, niektórzy na tym bardzo dużo zarabiają, ale większość na tym bardzo dużo traci – dodał.
Zapewnił przy tym, że „jest gotowy podjąć twarde decyzje, jeśli chodzi o granicę z Ukrainą, zawsze w porozumieniu z Kijowem, żeby nie było niepotrzebnych napięć”.
„Mamy największe problemy w UE”
– Jesteśmy najbardziej proukraińskim państwem i narodem, jeśli chodzi o gotowość niesienia pomocy, ale mamy też największe w całej Europie problemy wynikające z wojny rosyjsko-ukraińskiej – podkreślił Tusk.
Dodał, że cena decyzji o wolnym handlu z Ukrainą jest za wysoka dla Polski – nie tylko dla rolników.
– My nie jesteśmy w stanie tej ceny płacić, więc szukamy rozwiązania, które uchroni polski, ale też europejski rynek od zalewu wyraźnie tańszymi produktami rolnymi z Ukrainy – zwrócił uwagę.
Jak zaznaczył, polski rząd chce pomagać Ukrainie, ale nie może się to odbywać kosztem polskich obywateli.
Kijów zaprzecza
– Ukraina nie zamierza zamykać granic z Polską. Nikt ze strony ukraińskiej nie prowadzi w tej sprawie negocjacji – skomentował słowa Tuska minister infrastruktury Ukrainy Ołeksandr Kubrakow na portalu X.
– Nasz naród walczy o swoje istnienie w wojnie z rosyjskim agresorem. Dla nas stabilna granica jest kwestią przetrwania. Mamy wielki szacunek dla przyjaznej Polski i zaproponowaliśmy konstruktywne rozwiązania oraz podjęliśmy kroki w celu złagodzenia napięć na granicy – przekazał.
Dodał, że Kijów oczekuje od polskiego rządu inicjatywy, która pomoże uniknąć „impasu”.
Słowa Tuska podważył też ukraiński wiceminister gospodarki i handlu Taras Kaczka.
– Przez wszystkie 4 godziny negocjacji nie wspomniano o opcji zamknięcia granicy. Jak powiedział polski premier Donald Tusk dość wyraźnie, byłaby to bardzo bolesna decyzja dla naszych gospodarek – napisał na Facebooku.
– Zatrzymanie nawet jednego dnia handlu, który w ujęciu rocznym wynosi 11,7 mld dolarów (a według polskich statystyk jeszcze więcej) jest zbyt bolesne. Nie wspominając o tranzycie, który jest kluczowy dla Ukrainy – dodał.
„Ukraina musi to zrozumieć”
„Sprawa importu żywności z Ukrainy niestety stała się tematem politycznym. Wolelibyśmy, aby została ona rozwiązana w taki sposób, by zadowolić obie strony i by nie rozdmuchiwać tego niedobrego trendu zmierzającego do skłócenia Polski z Ukrainą”, powiedział w rozmowie z EURACTIV.pl Andrzej Danielak, prezes Polskiego Związku Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu.
– Strona ukraińska musi zrozumieć pewne fakty. Struktura gospodarstw w Unii Europejskiej jest całkowicie różna od struktury gospodarstw ukraińskich – wyjaśnił.
– Ukraina musi zrozumieć, że system oparty na gospodarstwach rodzinnych w konfrontacji z systemem opartym na gospodarstwach wielkoobszarowych, z setkami tysięcy hektarów jednorodnych upraw, musi rodzić konflikt gospodarczy – zaznaczył.
Jak wyjaśnił, w przypadku produkcji w gospodarstwach rodzinnych mówimy o całkiem innych kosztach.
– Takie gospodarstwa, które przeważają w Unii Europejskiej, produkują stosunkowo niewielkie ilości żywności w porównaniu z tym, co wytwarza się na Ukrainie. To zupełnie inne systemy – podkreślił Danielak.
Według niego Ukraina „nie może żądać od Unii Europejskiej nieograniczonego dostępu do rynków unijnych, ponieważ ta wielkotowarowość zniszczy europejskie rolnictwo”.