„Unia Europejska jest światowym liderem w zakresie jakości żywności i dobrostanu zwierząt, a przez nowe regulacje przestajemy być konkurencyjni”, narzekają protestujący rolnicy.
Za sprawą protestów rolników w Unii Europejskiej sytuacja w europejskim sektorze rolnym stała się jednym z głównych tematów debaty przed czerwcowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego.
– Nasi rolnicy mierzą się z ogromnymi wyzwaniami – przyznał podczas debaty w Parlamencie Europejskim w ubiegłym tygodniu wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Maroš Šefčovič.
– Słyszymy wasz głośny i wyraźny głos i zauważamy wasz trud. Politycy muszą robić więcej – zwrócił się do rolników.
Solidarność z rolnikami wyrażają wszystkie grupy polityczne. – Polityka rolna nie może być ideologiczna – nawoływał z mównicy przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej Manfred Weber.
– Rolników się w ogóle nie słucha. Teraz Unia robi wreszcie krok w tył, ale za późno – mówił z kolei reprezentujący grupę Europejskich Konserwatystów i Reformatorów europoseł Braci Włochów Nicola Procaccini.
Dla protestujących zarówno wypowiedź wiceszefa KE, jak i liczne wypowiedzi europosłów z wszystkich opcji politycznych, to jednak puste słowa, a oni oczekują na konkretne działania ze strony Komisji Europejskiej. Zaproponowane przez Komisję ustępstwa to niewystarczające kroki w stosunku do potrzeb, zwracają uwagę rolnicy.
9 lutego NSZZ RI „Solidarność” ogłosił 30-dniowy strajk generalny rolników. – Wiemy, że to dopiero początek długiej drogi do zwycięstwa – napisali związkowcy w komunikacie.
Później związek ogłosił, że od 20 lutego przekieruje działania protestacyjne na blokowanie przejść granicznych z Ukrainą.
Zielony Ład „projektem politycznym”
Jednym z głównych postulatów rolników praktycznie ze wszystkich krajów pozostaje rezygnacja z najbardziej kontrowersyjnych przepisów w ramach Europejskiego Zielonego Ładu, w tym odejście od sztandarowej strategii obecnej Komisji Europejskiej „Od pola do stołu”.
Masowy sprzeciw wobec polityki klimatycznej UE, jaki zaobserwowano w ostatnich miesiącach w przypadku rolników, zyskał już nawet swoją nazwę. Paul Taylor z think tanku Friends of Europe na łamach brytyjskiego „Guardiana” określił go neologizmem „greenlash”, będącym połączeniem przymiotnika „green” i rzeczownika „backlash”, czyli „opór”.
– Jeśli chodzi o Zielony Ład, rolnicy sprzeciwiają się między innymi obowiązkowi wyłączania z produkcji 4 proc. gruntów – wyjaśnia w rozmowie z EURACTIV.pl Jerzy Wierzbicki, prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego.
Pod koniec ubiegłego miesiąca Komisja Europejska zaproponowała umożliwienie rolnikom z UE skorzystania w roku 2024 z odstępstw od normy GAEC 8, mówiącej o konieczności ugorowania 4 proc. gruntów ornych w każdym gospodarstwie powyżej 10 ha.
– Kompromis, który został w tej kwestii wynegocjowany, zakładający możliwość uprawiania roślin motylkowych na 7 proc. gruntów, nie satysfakcjonuje rolników, bo do tego dochodzi ograniczenie środków ochrony roślin na tych gruntach – podkreśla Wierzbicki.
Decyzją Komisji Europejskiej rolnictwo zostało też wyłączone z obowiązkowej redukcji CO2 o 90 proc. do 2040 roku. Wycofano również plany ograniczenia użycia pestycydów o połowę do 2030 roku.
Zdaniem Paula Taylora ta względna uległość podyktowana jest z jednej strony staraniami przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen o utrzymanie stanowiska po wyborach, a z drugiej – obawami przed przejęciem wiejskiego elektoratu przez skrajną prawicę.
Zaproponowane przez Komisję ustępstwa są niewystarczające, podkreślają rolnicy. Nie chcą oni jednak wdawać się w międzypartyjne gry na szczeblu UE. Według nich problem jest w samych założeniach Europejskiego Zielonego Ładu i nowej, zreformowanej Wspólnej Polityki Rolnej, gdzie na cele klimatyczne stawia się większy nacisk niż na interesy handlowe rolników.
– Zielony Ład jest projektem stricte politycznym, w którym głównym obciążeniem związanym z zieloną transformacją planuje się obarczyć sektor rolniczy – mówi w rozmowie z EURACTIV.pl Jacek Zarzecki, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego.
Jak wskazuje Wierzbicki, reforma Wspólnej Polityki Rolnej, „w której podniesienie konkurencyjności europejskiego rolnictwa przestało być głównym celem”, jest nierozrozumiała dla rolników.
W tym samym tonie wypowiada się Zarzecki. – Unia Europejska jest światowym liderem w zakresie jakości żywności i dobrostanu zwierząt, a dopuszcza się do tego, że przestajemy być konkurencyjni – wskazuje.
Wielki protest rolników. „To jest wojna”
Rolnicy, sadownicy, ogrodnicy i hodowcy blokują dziś drogi w miastach w całym kraju. Protestują przeciwko Europejskiemu Zielonemu Ładowi, ale też napływowi żywności z Ukrainy.
„Ukraina wykorzystuje sytuację”
Dla polskich rolników najważniejszym postulatem pozostaje jednak zatrzymanie nadmiernego napływu ukraińskiej żywności.
Zalew polskiego rynku przez ukraińskie produkty rolno-spożywcze to skutek uruchomienia przez Komisję Europejską w czerwcu 2022 r. tzw. korytarzy solidarnościowych. W teorii miały one wesprzeć ukraiński eksport w obliczu zablokowania czarnomorskich portów.
„Podstawowe znaczenie dla Ukrainy ma utrzymanie otwartych szlaków handlowych, tak aby towary mogły przepływać w obydwu kierunkach. Te szlaki handlowe zostały zablokowane w lutym 2022 r. w wyniku rosyjskiej napaści na Ukrainę”, wyjaśniała Komisja Europejska konieczność ich uruchomienia.
Korytarze te są według KE niezbędne do ochrony bezpieczeństwa żywnościowego na świecie, eksportu ukraińskich towarów rolnych i dostarczania do Ukrainy wszelkich potrzebnych jej towarów (paliw, pomocy humanitarnej itp.).
Jak twierdzi Komisja, od marca 2022 r. do stycznia 2024 r. korytarzami solidarnościowymi wyeksportowano z Ukrainy 61 mln ton zbóż, nasion oleistych i podobnych produktów.
Z drugiej strony istnienie korytarzy zdestabilizowało rynki państw UE. – Niestety okazało się, że te korytarze solidarnościowe kompletnie nie zadziałały, a wiele produktów zatrzymywało się na rynkach krajów UE, w tym na rynku polskim – zwraca uwagę Jacek Zarzecki.
– Widzimy, że Ukraina wykorzystuje możliwości eksportowe i żywność nie trafia tam, gdzie powinna, czyli do krajów potrzebujących, a na rynki krajów Unii Europejskiej, które są dobrze płatne i Ukraina korzystnie wychodzi na sprzedaży tam swoich produktów – dodaje.
Jak wskazuje Jerzy Wierzbicki, problem początkowo najbardziej uderzył w producentów zboża, ale teraz coraz bardziej komplikuje się też sytuacja m.in. producentów drobiu i cukru.
– Kiedy wskutek zniesienia przez Komisję Europejską ograniczeń importowych dla Ukrainy otworzył się unijny rynek, Ukraińcy przestawili się na produkcję cukru, którym zalewają teraz Unię Europejską – podkreśla.
W nienajlepszej sytuacji są też producenci owoców miękkich i jabłek, a to z powodu napływu z Ukrainy dużych ilości mrożonych malin i koncentratu jabłkowego, którego Polska sama jest jednym z największych światowych eksporterów.
Według Wierzbickiego Unia Europejska powinna wesprzeć Ukrainę w tranzycie produktów na rynki poza UE, „bo taki był główny cel korytarzy solidarnościowych”.
Dotychczas zaproponowane przez Komisję Europejską środki są niewystarczające, uważa Wierzbicki. – KE proponuje ustalenie kwot importowych do UE w oparciu o import z ostatnich lat, ale to właśnie wtedy poziom importu spowodował perturbacje na unijnym rynku – zwraca uwagę.
Rolnicy nie przerywają protestu, a Polacy ich popierają (SONDAŻ)
Rolnicy demonstrują już od wielu miesięcy, a od piątku (9 lutego) prowadzą zapowiedziany na 30 dni protest ogólnopolski.Mimo utrudnień wynikających z blokad dróg w całym kraju, rolnicze protesty popiera zdecydowana większość Polaków — wynika z sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”
Gra na nierównych zasadach
W styczniu Komisja Europejska przedłużyła funkcjonowanie korytarzy solidarnościowych. W odpowiedzi na zastrzeżenia rolników wprowadziła co prawda mechanizmy ochronne pozwalające na ograniczenie importu w sytuacji, gdy doprowadza on do zakłóceń na unijnych rynkach.
– Nowe propozycje Komisji Europejskiej w sprawie ograniczenia napływu produktów z Ukrainy są niewystarczające. ATM (mechanizm ochronny – red.) ma obowiązywać dopiero od czerwca i ma objąć tylko zboża, drób, jaja i cukier – zwraca uwagę Jacek Zarzecki.
– Sytuacja w Ukrainie niewątpliwie zachwiała rynkiem rolno-spożywczym nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie – zaznacza.
Rolnicy podkreślają, że produkcja żywności w Ukrainie jest dużo tańsza. – Na rolnikach w Unii Europejskiej ciążą liczne ograniczenia związane z bezpieczeństwem i jakością żywności. Poza Unią, czyli też na Ukrainie, restrykcje te nie obowiązują. Ukraińscy rolnicy mogą na przykład stosować środki ochrony roślin, które są od dawna zakazane w UE – wyjaśnia Wierzbicki
– Europejscy rolnicy nie mogą zrozumieć, dlaczego ukraińską żywność dopuszcza się do unijnego rynku mimo nieprzestrzegania obowiązujących tam reguł – dodaje.
Podobnego zdania jest Zarzecki. – Rolnicy protestują przeciwko temu, że Ukraina ma możliwość sprzedawania swoich produktów w Unii Europejskiej, ale tamtejsi rolnicy nie są zobowiązani europejskimi normami w zakresie produkcji, w tym środków ochrony roślin i nawożenia czy kwestii związanych z dobrostanem zwierząt, tak jak rolnicy z UE – tłumaczy.
Rolnicy nie przerywają protestu, a Polacy ich popierają (SONDAŻ)
Rolnicy demonstrują już od wielu miesięcy, a od piątku (9 lutego) prowadzą zapowiedziany na 30 dni protest ogólnopolski.Mimo utrudnień wynikających z blokad dróg w całym kraju, rolnicze protesty popiera zdecydowana większość Polaków — wynika z sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”
Rolnicy zadowoleni z postawy rządu i polskiego komisarza
Polski rząd jednoznacznie poparł protesty rolników. – Rolnicy mają słuszne oczekiwania, aby ograniczyć nadmierny napływ towarów z Ukrainy, ale także z innych rynków pozaeuropejskich na obszar UE, szczególnie do Polski – mówił tydzień temu minister rolnictwa Czesław Siekierski.
Rząd utrzymuje jednostronne embargo na niektóre produkty, w tym pszenicę, kukurydzę, nasiona rzepaku i słonecznik. Wiceminister Michał Kołodziejczak, który osobiście uczestniczy w kontrolach towaru na granicach, opowiada się za wydłużeniem tej listy o cukier, mrożone maliny i koncentrat jabłkowy.
– Po stronie resortu rolnictwa pod kierownictwem Czesława Siekierskiego widzimy wolę współpracy z rolnikami. Członkowie ministerstwa spotykają się z rolnikami i lobbują za interesami polskich rolników na arenie Unii Europejskiej – mówi Wierzbicki.
Według niego to przede wszystkim inicjatywy Polski i komisarza ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego umożliwiły kształtowanie się teraz kompromisu między KE a rolnikami, „który wciąż jest nieakceptowalny dla producentów, ale jest krokiem w dobrą stronę.”
Nasi rozmówcy nie zgadzają się z postulatami wysuwanymi przez członków polskiego rządu oraz prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, aby komisarz Wojciechowski podał się do dymisji. Wręcz przeciwnie, doceniają jego działania w obronie interesów polskich rolników.
– W sprawie komisarza Wojciechowskiego ma miejsce walka polityczna związana z nadchodzącymi wyborami do Parlamentu Europejskiego – uważa Wierzbicki.
– W unijnych organizacjach rolniczych, w tym w organizacji COPA COGECA, gdzie działam, ocena działań komisarza Wojciechowskiego w szczególności od lutego 2022, kiedy postawił zdecydowany opór wiceprzewodniczącemu (KE ds. Europejskiego Zielonego Ładu – red.) Fransowi Timmermansowi, jest zdecydowanie pozytywna – podkreśla.
Jego zdaniem Wojciechowski od dawna wkłada dużo wysiłku na forum Unii Europejskiej, aby uświadomić innych decydentów o zagrożeniach, wynikających m.in. z nadmiernego importu żywności z Ukrainy.
Wierzbicki przypomina, że były wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans swego czasu starał się skłonić komisarza Wojciechowskiego do odchodzenia od polityki zorientowanej na konkurencyjność rolnictwa w kierunku zniechęcania do spożywania i do produkcji mięsa.
– W tej sprawie Wojciechowski jednoznacznie stanął po stronie polskich i europejskich rolników i hodowców. Umożliwiło to utrzymanie korzystnego dla rolników status quo – wskazuje.
Wojciechowski odegrał też istotną, pozytywną rolę w negocjacjach umów handlowych UE z państwami trzecimi, dodaje. – Moim zdaniem komisarz Wojciechowski aktywnie wspiera interesy polskich i europejskich rolników – uważa nasz rozmówca.
„Potrzebne opamiętanie”
– Dzisiaj musi przyjść opamiętanie w Komisji Europejskiej – i nie na zasadzie obiecanek dialogu strategicznego dla rolnictwa. Unijne instytucje muszą wycofać się ze wszystkich szkodliwych przepisów dla europejskiego rolnictwa, związanych z Europejskim Zielonym Ładem – podsumowuje Zarzecki.
– Polscy rolnicy oczekują, że Komisja Europejska zrezygnuje z najgorszych w skutkach planów dotyczących WPR i uszczelni granice, przeciwdziałając nadmiernemu napływowi do Unii Europejskiej ukraińskiej żywności – mówi Wierzbicki.
Od polskiego rządu rolnicy domagają się z kolei rozszerzenia obowiązujących w Polsce ograniczeń importowych z Ukrainy o kolejne grupy produktów i wzmożenia kontroli na granicy partii produktów wjeżdżających do Polski, „aby rzeczywiście przejeżdżały one przez Polskę w tranzycie, a nie pozostawały na polskim rynku”, dodaje.