36-letnia Marija Mikitjuk z Buczy z zawodu jest weterynarką i matką dwójki dzieci. Po wybuchu wojny, po tym, jak jej mąż, programista IT wstąpił do armii, a dzieci zostały wysłane do przyjaciół w Australii, sama zdecydowała, że nie opuści miasteczka. Uznała, że nie może pozostawić na pastwę Rosjan psów, kotów i innych zwierząt, których uciekający w popłochu z Buczy cywile nie zdążyli ze sobą zabrać.
Po wkroczeniu rosyjskich żołnierzy kobieta schroniła się w piwnicy swojego domu i stamtąd prowadziła akcje ratunkowe. Codziennie przed świtem z narażeniem życia wychodziła na ulice z zapasem karmy, dzięki której wabiła do siebie porzucone zwierzęta.
Kobieta nie tylko odnajdowała koty i psy na ulicach, ale na tyle na ile mogła zajmowała się rannymi zwierzętami, które przynosili jej pozostali przy życiu mieszkańcy miasteczka. Kobieta wyjmowała kule i odłamki, przeprowadzając zabiegi na podłodze w swojej piwnicy. Weterynarka przyznała, że zwierzęta zawdzięczają jej życie, jednak ona sama również nie byłaby w stanie bez nich przetrwać.
Bucza znajdowała się pod okupacją Rosjan przez 33 dni, kiedy temperatury były jeszcze ujemne — w dzień termometry wskazywały -5 st. C., a w nocy -10 st. C. i Mikitjuk udało się przetrwać w nieogrzewanej piwnicy tylko dzięki psom oraz kotom, które się w nią wtulały i ogrzewały ją swoimi ciałami.
Po odzyskaniu Buczy przez Ukraińców część jej mieszkańców wróciła do domu. Przyjaciele i sąsiedzi Mikitjuk, którzy zdecydowali się na powrót, nazywają ją bohaterką i doceniają, że dzięki jej postawie, mogli odzyskać zwierzęta, które uratowała.
Źródło: onet.pl
Foto: Jamie Wiseman/Daily Mail