2022-11-18 10:55
publikacja
2022-11-18 10:55
Inflacja w Japonii osiągnęła najwyższy poziom od przeszło 31 lat. W ten sposób upadł jeden z ostatnich bastionów względnie niskiej inflacji. Poza Chinami (i Tajwanem) już we wszystkich dużych gospodarkach świata wzrost kosztów życia przekracza 3% w skali roku.
Indeks cen dóbr konsumpcyjnych (CPI) w Japonii wzrósł w październiku o 3,7% rdr w stosunku do 3% odnotowanych miesiąc wcześniej – poinformowali rządowi statystycy. Jest to najwyższa roczna dynamika tego wskaźnika od stycznia 1991 roku. Jeśli w kolejnych miesiącach japońska inflacja jeszcze trochę urośnie, to osiągnie najwyższe wartości od 40 lat.
Inflacja bazowa – czyli wskaźnik po wyłączeniu cen żywności, paliw i energii – w październiku wyniosła 3,6% i była najwyższa od lutego 1982 roku. Już siódmy miesiąc z rzędu wskaźnik ten przewyższał cel inflacyjny Banku Japonii.
Polecana oferta: 8% na koncie oszczędnościowym i do 200 zł za założenie konta na selfie w Banku PekaoJaponia długo opierała się globalnej presji inflacyjnej. Jeszcze pod koniec 2021 roku mój redakcyjny kolega Maciej Kalwasiński pisał o „krainie zerowej inflacji”. Podczas gdy kraje Zachodu zmagały się z inflacją niewidzianą od kilku dekad, to japoński CPI pozostawał przyklejony do zera. I to pomimo błyskawicznie rosnących cen paliw i energii.
2-procentowy cel inflacyjny Banku Japonii został przekroczony dopiero w kwietniu. Przez lata (a nawet dekady) Japonia uchodziła za kraj zasadniczo wolny od inflacji. Co więcej, przez ostatnie 20 lat Bank Japonii prowadził skrajnie luźną politykę pieniężną, aby wyrwać kraj z objęć deflacji i wywołać wzrost cen dóbr i usług. Wydaje się, że wreszcie mu się to udało.
Japońska inflacja jest w znacznej mierze „importowana” poprzez wpływ galopujących cen surowców energetycznych oraz żywności. A także przez załamanie waluty wywołane nieco szaloną polityką monetarną Banku Japonii. Podczas gdy na Zachodzie stopy procentowe idą w górę w tempie niewidzianym od dekad, to „ostatni drukarze świata” z uporem godnym lepszej sprawy trzymają cenę pieniądza poniżej zera i w hurtowych ilościach monetyzują dług publiczny, skupują obligacje skarbowe za nowo wykreowane pieniądze (technicznie kreując nadmiarowe rezerwy banków).
W rezultacie od początku 2022 roku jen stracił prawie 18% względem dolara i zaczął być przez złośliwych nazywanym „peso japońskim”. To sytuacja o tyle nietypowa, że do niedawna jen był uznawany za jedną z bezpiecznych przystani, czyli aktywo (w tym wypadku walutę), które przyzwoicie radzi sobie w trudnych czasach. Tym razem na przeszkodzie stanęły nieustępliwe władze Banku Japonii.
Teraz koszty obłąkanej polityki Haruhiko Kurody ponoszą zwykli Japończycy, którzy muszą płacić coraz więcej pieniędzy za podstawowe dobra. Według oficjalnych danych przez ostatnie 12 miesięcy ceny żywności poszły w górę o 6,2%, paliwa i energia podrożały o 14,6%, a ceny gazu wzrosły o 20%. W lipcu Japonia zakontraktowała najdroższą w historii kraju dostawę gazu LNG.
Krzysztof Kolany
Źródło: