Jacek Misztal2024-11-21 06:00redaktor Bankier.pl
publikacja
2024-11-21 06:00
Mało który temat tak elektryzuje społeczeństwo jak wyższy wiek emerytalny. Jego zrównanie dla obu płci i podniesienie do 67 lat w 2013 roku stało się jedną z przyczyn porażki Platformy Obywatelskiej w wyborach w 2015 roku. Reformę cofnął rząd PiS w 2017 roku. Jednak MFW od dawna apeluje, by powiązać wiek emerytalny z oczekiwaną długością życia.
I choć prezes ZUS Zbigniew Derdziuk mówi wprost, że wiek emerytalny był kiedyś słusznie podniesiony i niesłusznie został obniżony, to dodaje, że wiek emerytalny nie będzie zmieniany, ale każdy może obliczyć wysokość przyszłej emerytury i przeanalizować, jak długo chce być aktywny zawodowo.
"Musimy stworzyć takie warunki, żeby seniorom, a zwłaszcza seniorkom, opłacało się dłużej pracować. Trzeba zrobić tak, żeby dłuższa praca zawsze skutkowała wyższą emeryturą" - mówiła w wakacje ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Jednak rząd zapewnia, że nie są prowadzone prace nad podniesieniem wieku emerytalnego. "Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej nie ma żadnych planów, aby podejmować w przyszłości prace nad podniesieniem wieku emerytalnego albo nad zmianą zasad przejścia na emeryturę" - tak brzmiała wrześniowa odpowiedź resortu na interpelację poselską.
Problemem polska demografia
Problemem jest demografia - polskie społeczeństwo się kurczy i starzeje. Według wstępnych danych, na koniec września 2024 roku liczba ludności Polski wyniosła ok. 37,532 mln osób. To o 147 tys. mniej niż w tym samym okresie rok temu. Do 2060 r. liczba ludności Polski spadnie o 6,7 mln osób wobec 2023 roku.
W Polsce rodzi się najmniej dzieci w historii. Wiele barier dotyczy kwestii finansowychGUS podaje, że mediana wieku ludności w 2060 r. wyniesie ponad 50,25 lata, czyli o ok. 7 lat więcej niż w 2023 r., co oznacza, że połowa mieszkańców Polski będzie miała ponad 50 lat. Na jednego emeryta będzie przypadać mniej niż jeden pracujący, co oznacza, że obecny system emerytalny stanie się niewydolny.
W 2023 r. przeciętne trwanie życia mężczyzn w Polsce wyniosło 74,7 roku, natomiast kobiet 82 lata. Oznacza to, że mężczyzna spędza na emeryturze średnio niecałe 10 lat, podczas gdy kobieta 22 lata. Z jednej strony Polska ma jeden z najniższych wieków emerytalny w Europie, z drugiej zaś, jako społeczeństwo jesteśmy niemal najbardziej zapracowanym narodem Europy.
MFW: powiązać wiek emerytalny z oczekiwaną długością życia
Międzynarodowy Fundusz Walutowy od wielu lat postuluje powiązanie minimalnego wieku emerytalnego z oczekiwaną długością życia. Zalecenie to znalazło się po raz kolejny w raporcie pokontrolnym w Polsce w 2024 roku. "Wyrównanie wieku emerytalnego dla mężczyzn i kobiet, a następnie dostosowanie go w czasie do długości życia, pomogłoby ograniczyć oczekiwany niedobór adekwatności emerytur w dłuższej perspektywie" - napisano.
Jak przypomina money.pl, w państwach naszego regionu reformę, którą Polsce proponuje MFW, przeprowadziły już Estonia i niedawno Słowacja. Prognozy OECD sugerują, że w następstwie tych zmian mężczyźni, którzy rozpoczęli karierę zawodową w 2022 r., będą pracowali do 71 roku życia w Estonii i 69 roku życia w Słowacji. Oczywiście przy założeniu, że oczekiwana długość życia będzie się kształtowała w zgodzie z obecnymi przewidywaniami.
Polski system emerytalny w ogonie Europy. Co trzeba poprawić?
Polski system emerytalny znów spadł w najnowszym rankingu porównującym inne rozwiązania z blisko 50 krajów świata. Co prawda jesteśmy wyżej od Austrii czy Włoch, ale ustępujemy takim krajom jak choćby Kazachstan, Kolumbia czy kraje arabskie. Prezes polskiego oddziału firmy stojącej za zestawieniem tłumaczy Bankierowi, co można poprawić.
"W systemie zdefiniowanej składki, który mamy dziś w Polsce, rosnąca długość trwania życia oznacza, że odprowadzone składki będą musiały sfinansować coraz większą liczbę lat na emeryturze, a więc wypłaty będą coraz niższe. To rodzi ryzyko, że coraz więcej emerytów nie uzbiera nawet na emeryturę minimalną. Zatem jeśli nie chcemy likwidować ustawowego wieku emerytalnego, to powiązanie go z oczekiwaną długością życia wydaje się koniecznością" - tłumaczy money.pl dr hab. Arkadiusz Sieroń, adiunkt w Instytucie Nauk Ekonomicznych na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego.
Czekają nas niskie emerytury, ale coraz częściej odkładamy na nie sami
W perspektywie kilkunastu lat największą bolączką systemu emerytalnego w Polsce będą świadczenia dla kobiet. Według danych uzyskanych przez "DGP" w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, średnia emerytura kobiety w 2035 r. może być o 2,7 tys. zł niższa niż u mężczyzn. Ogółem problemem będą też niskie świadczenia względem ostatnich zarobków. Polski Instytut Ekonomiczny szacuje, że na starość dostaniemy 1/5 ostatniej pensji.
"Zbyt hojne (choć to pojęcie względne) emerytury państwowe obniżają zarówno oszczędności publiczne, jak i prywatne, ceteris paribus. Kraje, które zapewniają stosunkowo hojne emerytury publiczne (w kategoriach średnich wydatków emerytalnych na osobę starszą), będą miały stosunkowo wyższe wydatki rządowe w miarę wzrostu liczby emerytów. [...] Obietnica hojnych emerytur publicznych wpływa również na zachowanie jednostek, które będą mniej skłonne do oszczędzania na własną rękę. Z drugiej strony, mniej hojne emerytury publiczne mogą zwiększyć oszczędności prywatne, ponieważ skłaniają ludzi do oszczędzania więcej na swoją głównie finansowaną przez siebie emeryturę" - przekonują eksperci MFW.
Ogromna emerytura i megadługi staż pracy. Oto najwyższe świadczenie w PolsceMyśląc o emeryturze, dwa razy więcej Polaków odczuwa lęk niż nadzieję - wynika z badania ING Banku Śląskiego. Blisko połowa badanych spodziewa się obniżenia swojego poziomu życia po zakończeniu pracy. Mimo to wciąż mniejszość Polaków, bo 39 proc., oszczędza z myślą o tym okresie życia. Jednak odsetek ten stopniowo rośnie. Co ważne, spadł odsetek ludzi twierdzących, że to brak pieniędzy jest powodem nieoszczędzania, ale wciąż jest to główna bariera.
Pracujący zapłacą wyższe podatki?
Z symulacji przeprowadzonej przez PIE wynika, że do 2035 r. w Polsce rynek pracy może się zmniejszyć o niemal 2,1 mln pracowników. W ujęciu nominalnym odpływ szczególnie dotknie przemysł, handel i naprawę pojazdów, edukację oraz rolnictwo. W każdej z tych branż wejście na rynek pracy kolejnych roczników będzie zbyt małe, aby zrekompensować ubytek. A mniej pracujących oznacza mniejsze wpływy per capita do budżetu państwa przy rosnących wydatkach socjalnych.
W krajach Unii Europejskiej podnoszenie wieku emerytalnego jest standardem, a w wielu państwach wiek ten rośnie wraz z tym, jak zmienia się długość trwania życia. "Standardem jest 67 lat dla obu płci. W niektórych krajach będzie to ponad 70 lat w niedługiej perspektywie" - uważa dyrektorka Instytutu Statystyki i Demografii SGH prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak.
"Nasz system jest głównie repartycyjny, czyli finansowany przez nowe roczniki pracowników. Te nowe roczniki na rynku pracy są coraz mniejsze, a więc obciążenie ich podatkami będzie musiało wzrosnąć. Na zwiększenie dzietności jest już za późno. Tym samym to wiek emerytalny powinien być tym parametrem systemu, który zareaguje na narastającą nierównowagę. Częściowo sytuacji mogłaby zaradzić rozsądna polityka migracyjna, ale na to raczej szans nie mamy" - tłumaczy money.pl prof. Jan Hagemejer, prezes think-tanku CASE, wykładowca na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW.
"Problemy będą narastać. Być może to się samo wyreguluje i pracodawcy, widząc braki na rynku pracy, będą próbować we własnym zakresie zatrzymywać starszych pracowników, nawet mimo relatywnie niskiego wieku emerytalnego, zwłaszcza dla kobiet. Warto zauważyć, że Polska jest jedynym krajem w UE, w którym różnica pomiędzy wiekiem emerytalnym kobiet i mężczyzn wynosi aż pięć lat i zostanie tak w przyszłości. W innych krajach dąży się do zrównania wieku i powolnego podnoszenia go" - mówił w rozmowie z "Parkietem" prof. Paweł Strzelecki, wicedyrektor Instytutu Statystyki i Demografii SGH.