Piekarz Michael Tenk z Südlohn w zachodnich Niemczech chce, by jego chleb był sponsorowany przez firmy, przez co jego cena spadnie. Projekt takiej sprzedaży oparty jest o zasady rynku reklamy. Firma płaci za umieszczenie nazwy oraz logo na produkcie. Znalazł już pierwszą firmę, która dotuje jego wypieki.
Lokalne przedsiębiorstwo budowlane płaci piekarzowi 50 centów za jeden bochenek wybranego rodzaju chleba. Piekarz zaś reklamuje firmę to w swoim sklepie i w nazwie chleba. - Klient ma mniejszą cenę, a operacja nie jest obciążająca - ocenił piekarz. "Chleb inflacyjny", bo tak się nazywa, kosztuje w piekarni 3,95 euro, zamiast 4,45 euro.
Sponsoring chleba nie pomoże
Michael Bartilla ze Stowarzyszenia Piekarzy Westfalia-Lippe jest jednak przekonany, że kryzysu nie da się przezwyciężyć tylko taką drogą.
- Państwowe zamrożenie cen gazu i energii elektrycznej do akceptowalnego ekonomicznie poziomu oraz ograniczenia dla energochłonnych firm, przez to też redukcja kosztów energii, są pilnie potrzebne - dodał.
ZOBACZ: Inflacja. Ceny jaj i makaronów mogą zrosnąć o kilkadziesiąt procent
"Nie wszystko musi być drogie" – napisał piekarz Mario Fritzena na metce z ceną. Jego "chleb inflacyjny" w piekarni Kürten na wschód od Kolonii kosztuje 2,50 euro za 750 gramów.
Tańszy chleb z tańszych składników
Koloński piekarz do tańszego chleba podszedł równie kreatywnie, choć z nieco innej strony. Sprzedaje chleb po niższej cenie, który jest wykonany z tańszych składników.
ZOBACZ: Inflacja i podwyżki za gaz. Właściciel piekarni: Nigdy nie wrócimy do starych cen chleba
- To prosty przepis, mieszany chleb pszenny, który jest wypiekany bez wielu dodatków - mówi Fritzen. - Jest "chlebem inflacyjnym" jako oferta dla klientów z mniejszą ilością gotówki, którzy nadal chcą robić zakupy w rzemieślniczej piekarni.
Cena chleba pokrywa się z kosztami składników. W przypadku "chleba inflacyjnego" piekarnia wychodzi na tzw. "zero", czyli nie zarabia.
Ceny energii zabójcze dla piekarni
Tobias Plaz, prowadzący piekarnię rzemieślniczą w niemieckiej miejscowości Eutingen, nieopodal Stuttgartu, podzielił się trudnościami z utrzymaniem biznesu. Nie wie, jak dalej w opłacalny sposób prowadzić swoją piekarnię. Pod koniec sierpnia jego dostawca gazu podniósł stawkę za kilowatogodzinę gazu z dziesięciu na 35 centów.
"Chcemy podzielić się z Wami tą informacją, abyście byli wyrozumiali, kiedy będziemy musieli dostosować ceny naszych wypieków" - napisał w poście na Facebooku.
To nie jedyna piekarnia w Niemczech, która ma problem z opłaceniem rachunków za energię. Jak podaje "Deutsche Welle", Eckehard Vatter prowadzi w Dolnej Saksonii sieć piekarni z 35 oddziałami. Zatrudnia w nich 430 pracowników. Według nowych stawek, ma teraz płacić za gaz ponad 75 tys. euro miesięcznie. Wcześniej było to niecałe 6 tys. euro.
laf/grz/Das Erste/zdf.info