Wraca sprawa tzw. kilometrówek Ryszarda Czarneckiego. Z medialnych doniesień wynika, że były europoseł PiS miał składać fałszywe wnioski o zwrot kosztów podróży, wpisując fikcyjne dane 18 pojazdów: 14 samochodów, dwóch motorowerów, motocykla i ciągnika siodłowego. Prokuratura wskazywała, że chodzi o 243 wnioski o zwrot kosztów podróży. Czarneckiemu grozi 15 lat więzienia.
Choć sprawa tzw. kilometrówek znana jest od kilku lat, to ponownie zrobiło się o niej głośno w połowie sierpnia, gdy Ryszard Czarnecki usłyszał w tej sprawie prokuratorskie zarzuty.
O Fiacie Punto w wersji cabrio, którym rzekomo podróżować miał zimą polityk, głośno było już wcześniej. Teraz "Gazeta Wyborcza", powołując się na akta sprawy, donosi, że były europoseł PiS, składając sfałszowane wnioski o zwrot kosztów podróży, wpisywał fikcyjne dane łącznie 18 pojazdów, w tym 14 samochodów, dwóch motorowerów, motocykla i ciągnika siodłowego.
Ryszard Czarnecki i kilometrówki. Fikcyjne dane pojazdów, fałszywe adresy
Trasy, które miał wpisywać Czarnecki, dotyczą w większości rzekomych podróży z Warszawy do Jasła, z Jasła do Brukseli i z powrotem do Jasła oraz z Jasła do Strasburga i znowu powrotu do Jasła. Czarnecki miał również odbywać delegacje do Torunia, Bydgoszczy, Częstochowy, Grudziądza, Włocławka, Katowic, Krakowa i Berlina. W ten sposób były europoseł miał pokonać w sumie ćwierć miliona kilometrów.
ZOBACZ: "Zapisał się do obozu Donalda Tuska". Mariusz Błaszczak krytykuje Marcina Mastalerka
We wnioskach o zwrot kosztów podróży, jako miejsce, z którego rzekomo zaczynał podróż, Czarnecki najczęściej miał wpisywać Jasło. Według "Wyborczej" polityk podawał dwa adresy, pod żadnym z nich nie mieszkał, a jeden z nich miał być fałszywy.
Zarzuty w sprawie tzw. kilometrówek Czarnecki usłyszał w połowie sierpnia. Zawiadomienie w sprawie byłego europosła złożył wcześniej Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF).
Ryszard Czarnecki usłyszał zarzuty
W sierpniowym oświadczeniu Prokuratura Okręgowa w Zamościu wskazała, że w czasie swojej służby w Parlamencie Europejskim polityk dopuścił się "podania nieprawdy w sporządzonych i podpisanych dokumentach, co do miejsca zamieszkania w kraju, a następnie złożenia (...) 243 wniosków o zwrot kosztów podróży, w których podano nieprawdę, co do odbywanych podróży służbowych, przejechanego kilometrażu oraz pojazdów, jakimi miały się one odbywać".
Zarzucany proceder miał mieć miejsce w okresie od 10 czerwca 2009 do 12 listopada 2013 roku, a fikcyjne przejazdy miały kosztować 203 tys. euro (prawie 900 tys. złotych). Jak zaznaczyła prokuratura, politykowi grozi do 15 lat pozbawienia wolności.
ZOBACZ: Paweł Kowal zaskoczył. Polityk nagle pojawił się w kadrze
Ryszard Czarnecki, reagując na zarzuty, mówił w sierpniu w Polsat News, że "kategorycznie się z nimi nie zgadza". Tłumaczył, że o kwotach - jakie wskazuje prokuratura - "nie ma mowy" i twierdzi, że "wszystkie środki, o które prosił go Parlament Europejski, zwrócił już dwa lata temu". - Zwracałem znacznie mniejsze kwoty, około 100 tysięcy euro. Nie ja sporządzałem te dokumenty, ale ja je podpisywałem w związku z czym biorę to na siebie - oświadczył.
Kłopoty Ryszarda Czarneckiego. Politycy komentują
Zbigniew Kuźmiuk z PiS powiedział Polsat News, że "Ryszard Czarnecki mówił, że dokumenty wypełniali jego asystenci, a on je tylko podpisywał, nie przeglądając". - Przyjął te błędy na siebie. Zwrócił kwestionowane środki w całości. Nie powstała żadna szkoda. Zostawmy rozstrzygnięcie niezawisłemu sądowi - oznajmił polityk.
Do sprawy odniósł się również minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak.
- Pytanie, dlaczego te sprawy były zamiatane pod dywan. Te historie, te akta w garażach. To pokazuje jak działała prokuratura za czasów Zbigniewa Ziobry. Jak był swój, to po prostu sprawy nie było. Tu ewidentnie widać, że mało prawdopodobne jest, by Czarnecki jeździł z Jasła do Brukseli na motorowerze - mówił Siemoniak.