- Serce tego rządu i poprzednich było asfaltowe. Budowaliśmy autostrady, a kolej była brzydkim kaczątkiem - mówił dr Jakub Majewski, szef fundacji ProKolej. Teraz władza chce, by ceny biletów w PKP Intercity spadły, m.in. dzięki oszczędnościom. W budżecie kolei mogą znaleźć się dodatkowe pieniądze także wtedy, gdy przestanie zmieniać godziny odjazdów niekiedy co parę dni, odstraszając podróżnych.
Rozmowy o podwyżkach cen biletów w PKP Intercity toczą się nie tylko na stacyjnych peronach. Temat stał się polityczny, bo zajmują się nim przedstawiciele i władzy, i opozycji, chociaż od zmiany taryfy minęło kilkanaście dni.
Premier Mateusz Morawiecki obiecał we wtorek, że koszty podróży dalekobieżną, państwową koleją "na pewno" nie zostaną na tym poziomie, co teraz. Zapowiedział spotkanie z odpowiedzialnymi za PKP w Ministerstwie Infrastruktury, ale co dokładnie się zmieni i ile pieniędzy pozostanie w portfelach pasażerów, nie uściślał.
Fundacja ProKolej proponuje rezygnację z VAT na bilety. O ile spadłyby ceny?
Dr Jakub Majewski, prezes fundacji ProKolej, mówił w Polsat News, że gdyby narzędzia obniżające ceny były "proste", w Polsce nie byłoby dyskusji o opłatach za przejazdy pociągami.
ZOBACZ: Zakopane: Skorzystanie z toalety kosztuje 10 zł. Zdjęcie zadziwia internautów
- Trzeba sięgnąć do rozwiązań systemowych. Do ceny każdego biletu doliczone jest 8 proc. VAT-u. Niedawno wyzerowaliśmy VAT na paliwo dla aut, więc może takie samo rozwiązanie trzeba zastosować czym prędzej na kolei? - sugerował.
Jak wyliczał Majewski, jeśli na bilety PKP IC obowiązywałby zerowy VAT, "moglibyśmy zdjąć" mniej więcej dwie trzecie wysokości podwyżki dla pociągów kategorii IC i TLK (czyli tych tańszych) oraz połowę dla EIP (Pendolino) i EIC.
Polsat News
Do tego pomysłu, postulowanego też przez opozycję, odniósł się w środę rzecznik rządu Piotr Muller. - Jest limit stawek VAT, które możemy mieć na poziomie 0 proc. Zdecydowaliśmy się m.in. na zerowy VAT na żywność - mówił, przypominając o wytycznych Komisji Europejskiej.
Podkreślał, że jeśli ten rodzaj podatku spadłby do zera dla biletów kolejowych, rządzący musieliby zrezygnować z takiej stawki "gdzie indziej". Nie wykluczył jednak, że władza tego nie zrobi.
Inwestycje większe niż potrzeba. 200-metrowy peron dla 40-metrowych pociągów
Według dr Majewskiego "można też poszukać wyjścia z sytuacji po stronie kosztów" i wprowadzić rozwiązania podatkowe związane z rachunkami za prąd.
WIDEO: Co zrobić, by bilety PKP były tańsze. Dr Majewski: Można obniżyć VAT do 0 proc.
- Ceny energii uznano za główny element wpływający na podwyżki, a kolej - coraz bardziej elektromobilna - "dostała" najwięcej. Są też koszty dostępu do infrastruktury, za każdy metr przejechany przez pociąg jak na wysokopłatnej autostradzie - wymieniał Jakub Majewski.
Zdaniem eksperta aktualne stawki za przejazd A1 czy A4 są niskie, w przeciwieństwie do tych ponoszonych przez przewoźników kolejowych. Zauważył również, że do budżetu PKP Intercity w tym roku wpłynie z państwowej kasy o 500 mln zł więcej niż w 2022. - Miało to skompensować ceny energii, ale i tak trzeba szukać w kieszeniach podróżnych - podkreślił.
ZOBACZ: Awaria Microsoft. Duże problemy z Teamsem, Outlookiem i One Drive
W jego ocenie uczciwa jest propozycja premiera, z której wynika, że kolejowy monopolista otrzyma 200-300 mln zł ekstra, lecz musi też szukać oszczędności po swojej stronie, do spółki z innymi podmiotami z Grupy PKP. Gdzie je znaleźć? Dziennikarz Interii i polsatnews.pl Wiktor Kazanecki podał przykład z Podlasia.
- Czasami niektóre inwestycje na kolei są przeskalowane. W Kleszczelach wybudowano 200-metrowy peron. Tu jest problem, bo będą zatrzymywać się tam 40-50 metrowe pociągi. Po co wydawać pieniądze na infrastrukturę, która trochę się zmarnuje. Pasażerowie ustawią się tam, gdzie zatrzyma się skład - powiedział w Polsat News.
Jeden pociąg, kilkanaście godzin odjazdów. Skomplikowany rozkład jazdy w Poznaniu
Jak dodał Wiktor Kazanecki, w budżecie całej kolei państwowej, spod szyldu PKP i samorządowej, a więc regionalnej, mogą pojawić się dodatkowe pieniądze, jeśli stanie się ona przyjaźniejsza dla pasażera.
- Na nowo zmodernizowane linie, chociażby na Podkarpaciu, wysyłane są trzy-cztery pociągi dziennie. Nie jest to dobra oferta dla osób, które - jak chcieliby decydenci - mają przesiąść się z auta na transport zbiorowy (...). Przykład z ostatnich dni to powrót pociągów do Ustrzyk Dolnych. Z Sanoka pojadą dwa połączenia rano i jedno popołudniu. Przez resztę dnia tabor będzie stał i się marnował - alarmował.
WIDEO: Rząd szuka oszczędności w PKP. Czas przyjrzeć się wydatkom kolei?
Wiktor Kazanecki wspomniał też o nadmiernej wariantowości kursowania pociągów na podstawie rozkładu jazdy z Poznania Głównego. W ciągu trzech miesięcy jeden pociąg potrafi wiele razy zmienić godziny odjazdu, co może odstraszać podróżnych do tego środka transportu.
ZOBACZ: Ceny biletów PKP Intercity. Mateusz Morawiecki zapowiada rozmowy z resortem. Na drodze ma stać KE
- Czesi od dawna stawiają na kolej i tam istnieje takt kursowania pociągów. Często mamy pewność, że odjeżdżają na przykład 35 minut po pełnej godzinie - porównywał.
Różne ceny biletów na ten sam pociąg. Zależy, gdzie kupujemy bilet
Dziennikarze Michał Stela i Wiktor Kazanecki przyjrzeli się bliżej organizacji komunikacji szynowej u naszych sąsiadów z południowego zachodu. Pod lupę wzięli pociągi Warszawa - Praga - Warszawa, uruchamiane wspólnie przez PKP Intercity i Koleje Czeskie. Okazało się, że bilet na ten sam kurs, kupowany za pośrednictwem zagranicznej spółki, potrafi być tańszy niż ten dostępny u nas.
Odwrotnie jest natomiast w przypadku trasy Warszawa - Berlin - Warszawa. Tu nasi kolejarze współpracują z Deutsche Bahn i to ten drugi przewoźnik sprzedaje bilety niekiedy drożej niż PKP Intercity.
ZOBACZ: Hulajnogi elektryczne wrzucone do morza. "Totalna głupota i trucie środowiska"
Dr Jakub Majewski oceniał, że polska kolej "w sumie jest gotowa funkcjonować częściej i lepiej". - Ale serce tego rządu i poprzednich było bardzo długo asfaltowe. Budowaliśmy autostrady, a kolej była brzydkim kaczątkiem polityki transportowej - uznał.
Jak zaznaczył, teraz, pod naciskiem Komisji Europejskiej i dużych, wpompowanych w nią pieniędzy mówi się, że jest jedyną alternatywą dla samochodów. Nimi nie da się wszystkich przewieźć - podsumował specjalista.
wka/polsatnews.pl