Wrzodzejące zapalenie jelit - jak sie tego pozbyć

1 lat temu 60

Ludzie w moim otoczeniu (nie-chrześcijanie) chcieli pomóc - ale podrzucali myśli strachu, a nie pokoju. Uważałem wówczas, że słabo pełnię obowiązki Boże, że popełniam jakieś grzechy - i za karę otrzymałem chorobę i problemy cielesne ...


Pod koniec stycznia 2021 roku zacząłem odczuwać nietypowy ból w brzuchu - atak ten przedłużał się - a ja modliłem się o uzdrowienie - a także szukałem biblijnych informacji na ten temat w Piśmie bądź też u innych chrześcijan. W międzyczasie działałem w sferze fizycznej i robiłem badania, a także konsultacje lekarskie. Wówczas przychodziły mi do głowy różne myśli - z perspektywy czasu wiem, że często były to myśli pochodzące od diabła mające na celu mnie przestraszyć.


Ludzie w moim otoczeniu (nie-chrześcijanie) chcieli pomóc - ale podrzucali myśli strachu, a nie pokoju. Uważałem wówczas, że słabo pełnię obowiązki Boże, że popełniam jakieś grzechy - i za karę otrzymałem chorobę i problemy cielesne (dziś wiem, że to były kłamstwa diabła, które miały za zadanie trzymać mnie w potępieniu).


Walka z bólem i innymi dolegliwościami trwała parę miesięcy - było wtedy lato, wyjeżdżałem często zobaczyć się ze swoją narzeczoną - i robiłem dobrą minę na zewnątrz - a w środku odczuwałem smutek i zmagałem się z bólem, z częstym wychodzeniem do toalety itd. Myślałem, że może powinienem zmienić dietę, albo zmienić styl treningu. Generalnie jestem wysportowaną osobą, a do niedawna też fanem zdrowego żywienia itd. Wiec dziwiłem się jakim sposobem dopadła mnie taka przypadłość. Pamiętam jeden wyjazd w lato na plażę, kiedy to nie mogłem w spokoju pobyć ze znajomymi, musiałem co kawałek chodzić do toalety, było to dla mnie żenujące przeżycie.


Dziwna sytuacja miała miejsce podczas oglądania jakiegoś serialu w TV na przerwie w pracy (bardzo rzadko oglądam TV - włączyłem wtedy dosłownie na parę minut). W filmie chłopak jechał samochodem i nagle zasłabł - nie wiadomo było co mu jest. Za jakiś tydzień ja miałem podobnie - jechałem trasą i czułem, że zaraz zemdleję - nie wiedziałem czemu. Tak wiec byłem przestraszony, że sytuacja jest poważna i tak jak wspomniałem - bliscy chcieli dobrze - ale tylko nakręcali strach. Szukając odpowiedzi natrafiłem na początku na nauczania Andrew Wommack’a odnośnie uzdrowienia i tego jak to działa. Proces odnawiania umysłu i burzenia starych, błędnych chociaż pozornie „pobożnych” schematów myślowych trwał cały czas.


W tym procesie poszukiwania odpowiedzi natrafiłem następnie na służbę brata Currego Blake’a, MISJĘ Hesed - w tym siostrę w Panu z MISJI HESED, która zaczęła prowadzić mnie w uczniostwie, podsyłając świadectwa i tłumacząc to co sama wiedziała w kwestii uzdrowienia oraz wspierając w bitwach, ucząc stać na Słowie. Bardzo dużo słuchałem wykładów brata Currego - zgadzałem się z nimi i starałem się postępować z jego instrukcjami.


Miałem wiele pytań, gdy rozmawiałem z nią po raz pierwszy, pamiętam, że miałem wówczas dwie prośby ból głowy, i mój przewód pokarmowy, moje uczniostwo zaczęło się już wówczas, ponieważ po nakazie od razu zorientowałem się że ten ból, ucisk w głowie odszedł a siostra w Panu zachęciła mnie do odnowienia umysłu, mówiła o autorytecie jaki mam w Chrystusie jako nowonarodzona osoba, byłem tym bardzo zachęcony, jednak mój przewód pokarmowy nadal nie odczuwał zmiany, nie rozumiałem tego. Pomimo tego, ze już widziałem uzdrowienia (tak jak wspomniałem wcześniej mój układ krążenia i serce został natychmiastowo uzdrowiony, te bóle odeszły również natychmiast) co robiłem nie tak? To były moje ciągłe pytania, których jak się okazało musiałem wyzbyć.
Krytyczny moment nastał jakoś w sierpniu - kiedy to zostałem sam w domu - bóle bardzo się wtedy nasiliły - a ja, żeby nikogo nie martwić - nic nie mówiłem. Doszło do tego, że całymi dniami leżałem w łóżku, prawie nic nie mogłem jeść, mocno schudłem - cały czas walczyłem i słuchałem nauczań.


Po powrocie rodzina zastając mnie w takim stanie stwierdziła, że zawiezie mnie do lekarza - lekarz zrobił rozpoznanie i zostałem przyjęty przez SOR do szpitala. Po paru dniach badań - lekarze wypowiedzieli nade mną złe słowa - że „mam” wrzodziejące zapalenie jelita i że to choroba na całe życie. Uśmiechnąłem się wtedy i powiedziałem, że już z niejednej opresji mnie Bóg wyciągnął - lekarz zapytał jakiej? Powiedziałem, że z choroby serca i wypadku samochodowego. Nie zgodziłem się na tę diagnozę i zgodnie z wiarą w sercu - zanegowałem te słowa lekarza i nie przyjąłem diagnozy.


W tym czasie w szpitalu bardzo schudłem - moja normalna waga to 72 kg wtedy - a ważyłem 60 kg. Miałem mało siły i ledwo chodziłem. Byłem tak osłabiony i odwodniony - że podczas wizyty rodziny - idąc do drzwi aby odebrać rzeczy (nie można było wtedy odbywać wizyt) - zemdlałem. Śmieszne jest - że nie zgodziłem się na mdlenie chociaż czułem, że to nastąpi. Mimo wszystko szedłem i powtarzałem sobie, że jestem zdrowy i że diabeł nie ma prawa mnie atakować.


Po 2 tygodniach mój stan się trochę poprawił, na tyle, że zostałem wypisany ze szpitala i wróciłem do domu, na 2 tygodniowe zwolnienie aby dojść do siebie. Dostałem jakieś leki - póki co je zażywałem - wg poziomu wiary jaki wtedy miałem. Nie chciałem „być na lekach” do końca życia - nie zgadzałem się na to. Po wyjściu ze szpitala nie wiadomo skąd nagle zaczęło boleć mnie kolano, postanowiłem wytoczyć temu bitwę (składałem już świadectwo z tej bitwy), ale to doświadczenie umocniło mnie i wzrosłem, rzeczywiście nabrałem pewności i budowałem się w zaufaniu do Boga, ze skoro był ze mną z lwem (serce, głowa), niedźwiedziem (kolano), będzie również z tym goliatem  (jelita).


Poprosiłem Boga o znak od dwóch świadków, że mogę już odstawić przepisane sterydy. Jednym świadkiem o ile pamiętam były słowa jakiejś osoby które do mnie trafiły - a drugim - wysyp trądziku na twarzy - który od razu wiedziałem, że był związany ze sterydami. Trądzik był moją zmorą lat nastoletnich - w dorosłości mam czystą cerę - więc był to bardzo niepożądany przeciwnik. Od razu odstawiłem leki.


Śledziłem jak wygląda moja waga - bardzo chciałem przytyć - udało się, zapisywałem codziennie swoją wagę i po jakimś czasie ważyłem już 78 kg. Ćwiczyłem też i stopniowo wróciłem do dobrej kondycji i tężyzny fizycznej. Objawy choroby czasami mnie atakowały - działałem zgodne z tym czego się nauczyłem - przeganiałem ataki choroby na głos - wyrzekałem się bólu i choroby. Często przypominałem cytat: „krwią jego ran zostaliśmy uzdrowieni”. Był to cytat którego uchwyciłem się najmocniej.


Podczas całej tej rocznej bitwy bardzo pomogli mi ludzie wiary za co dziękuję – nauczania, którymi karmiłem swoje serce, świadectwa i słowa wsparcia i zachęty, mozolne tłumaczenie (szczególnie w chwilach kryzysu, gdy przeciwnik atakował moje myśli, nie mówiąc o symptomach ciała), że stoimy na Słowie mojej liderki, odnawiało mój umysł. Pomagali też inni.


Pamiętam jak pewnego dnia w końcu to przyszło (od razu się tym podzieliłem z siostrą w Panu z MISJI HESED) przyszło objawienie w sercu, że ranami Jezusa zostałem uzdrowiony, a więc JESTEM ZDROWY, jestem zdrowy!


Kluczem do bycia zdrowym - jest - podobnie jak w przypadku narodzenia się na nowo - po prostu przyjęcie uzdrowienia, które już dokonało się na krzyżu - zaufaniu w skończone dzieło krzyża - zrozumieniu słów Jezusa - który powiedział - żeby w Jego imieniu wypędzać demony i leczyć i głosić Ewangelię - czyli Dobrą Nowinę.


Bóg już dał uzdrowienie i zbawienie - ale czy ludzie je przyjęli? Jak przyjąć? Nie wiem jak w prosty sposób to wytłumaczyć - niektórzy mają wiarę żeby przyjąć natychmiastowy cud - u innych sprawa przebiega wolniej. Grunt to twardo stać przy tym co mówi Słowo - bez względu na JAKIEKOLWIEK okoliczności / wymówki / objawy - Bóg nie może przecież kłamać - i powiedział „w Jego ranach JEST nasze zdrowie”.


Podczas końcowego etapu walki i odnawiania umysłu - już po pobycie w szpitalu - miałem wypadek jadąc na desce - złamałem żebra. Nie byłem nawet u lekarza po prostu nakazywałem aby żebra się poprawnie zrosły i nastawiły. Miałem też jakiś ucisk z tylu głowy i przychodziły myśli strachu, że to jakiś guz czy coś. Po prostu nakazywałem żeby to odeszło, czasem w trudniejszych chwilach prosiłem o zgodę w modlitwie ludzi którzy mi pomagali.
W całym procesie zrozumiałem właśnie potęgę słów, wypowiadanych słów, oraz potrzebę nieustannego poddawania, każdej myśli niezgodnej(np. pełnej strachu) pod posłuszeństwo myśli Chrystusowej.


Niech nikt nie dziwi się i nie myśli, że to szaleństwo nie iść do lekarza - tylko wypowiadać jakieś słowa. Słowa mają moc i znaczenie - wypowiadajmy błogosławieństwo i życie.


Słowami Bóg stworzył Świat, słowem nakazu Jezus wskrzesił Łazarza, Słowo Boże jest jak miecz - zdolny przenikać ciało i kości. Według wiary waszej niech wam się stanie.
Tym świadectwem chcę zachęcić każdą osobę by zaufała Bogu, by dowiedziała się, że w jakimkolwiek miejscu jest teraz jest nadzieja i jest zwycięstwo w Jezusie. Nie ma diagnozy, której Jezus by nie poniósł w swoich ranach, dlatego nie zniechęcaj się odnawiaj umysł, zdobądź objawienie i zacznij dzielić się nim z innymi. Dzisiaj ja pomagam innym, i chcę przekazywać to innym, uwalniać do innych rzeki wody żywej, bo w Chrystusie mam pełnię.

Bartek

Czytaj więcej
Radio Game On-line