Obowiązkowe szkolenia wojskowe na horyzoncie. Tusk: Muszą stać się obyczajem, oczywistą tradycją

4 dni temu 7

2025-03-07 15:00, akt.2025-03-07 17:44

publikacja
2025-03-07 15:00

aktualizacja
2025-03-07 17:44

Premier Donald Tusk podkreślił, że przygotowywane obecnie szkolenia wojskowe docelowo muszą stać się obyczajem, oczywistą tradycją. Dodał, że "każdy zdrowy mężczyzna w Polsce powinien chcieć się przeszkolić, żeby móc bronić ojczyzny", gdyby była taka potrzeba.

 Muszą stać się obyczajem, oczywistą tradycją
 Muszą stać się obyczajem, oczywistą tradycją
fot. Michal Kosc / / FORUM

Premier przedstawił w piątek w Sejmie informację ws. sytuacji międzynarodowej i bezpieczeństwa kraju. W trakcie wystąpienia poinformował, że trwają prace przygotowujące na wielką skalę szkolenia wojskowe dla każdego dorosłego mężczyzny w Polsce.

Pytany później przez dziennikarzy, czy zwiastuje to powrót do obowiązkowej zasadniczej służby wojskowej, odparł, że gdyby go proponował, jasno by to zakomunikował. Szef rządu zwrócił uwagę, że "mamy kilka modeli" szkoleń wojskowych. "Jednym z najbardziej docenianych jest model szwajcarski, tzn. to nie jest obowiązkowe, ale są zachęty, które powodują, że mężczyźni decydują się na coroczne szkolenie i to niesymboliczne, nieudawane. Będziemy gotowi z tym modelem w ciągu najbliższych kilku tygodni" - zapowiedział.

Dodał, że "trzeba będzie znaleźć pieniądze, ale docelowo to musi stać się obyczajem, oczywistą tradycją". "Każdy zdrowy mężczyzna w Polsce powinien chcieć się przeszkolić, żeby móc bronić ojczyzny na wypadek potrzeby" - stwierdził Tusk.

Dopytywany, czy szkolenia będą weekendowe, premier zapewnił, że zostaną one przygotowane w taki sposób, aby nie były udręką dla ludzi. Podkreślił, że w żaden sposób nie chce umniejszać roli kobiet. "Ukraina pokazuje, że są równie bohaterskie i pożyteczne na froncie jak mężczyźni, ale wojna rzeczywiście ze względu na warunki fizyczne bardziej kojarzy nam się z mężczyznami. Ale oczywiście, będzie to otwarte na obie płcie" - podsumował.

Szef MON: powszechne przeszkolenie wojskowe, to nie powrót do zasadniczej służby wojskowej

Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz zapewnił w piątek w Sejmie, że zapowiedziane przez premiera Donalda Tuska powszechne przeszkolenie wojskowe dla wszystkich dorosłych mężczyzn w Polsce, nie jest powrotem do zasadniczej, obowiązkowej służby wojskowej.

Kosiniak-Kamysz odpowiadając w Sejmie na pytania posłów do przedstawionej przez premiera Donalda Tuska informacji dotyczącej m.in. bezpieczeństwa Polski, przekonywał, że rząd musi zachęcać do przystępowania do armii. Stąd - jak mówił - propozycja premiera o powszechnym przeszkoleniu wojskowym dla każdego dorosłego mężczyzny w Polsce tak, aby rezerwa żołnierzy była "adekwatna do ewentualnych zagrożeń".

Minister obrony podkreślił, że inicjatywa ta nie jest powrotem do zasadniczej, obowiązkowej służby wojskowej, a jedynie możliwością, a także "bardzo wymierną zachętą", do przeszkolenia, zarówno dla kobiet i mężczyzn.

"Oczywiście mężczyzn w polskiej armii jest więcej i więcej pewnie skorzysta z tej oferty, ale dla każdego, kto jest sprawny i zdolny do takiego przeszkolenia, będzie to możliwe" - zapewnił.

Jak mówił szef MON, takie przeszkolenie "nie będzie utrudniało realizacji ambicji zawodowych czy rodzinnych" oraz "musi być za odpowiednią rekompensatą poświęconego na nie czasu".

"To jest zachęta, której potrzebujemy, bo zmiany demograficzne nie są dla nas korzystne" - powiedział Kosiniak-Kamysz. "Dlatego im więcej osób teraz przeszkolimy, póki jeszcze są, tym będziemy bezpieczniejsi" - podkreślił szef MON.

Kosiniak-Kamysz zwrócił się też z apelem do posłów Prawa i Sprawiedliwości: "Każdy może zrobić coś dobrego dla obronności, także opozycja". Zachęcał działaczy PiS do "wykorzystania swoich dobrych kontaktów z Węgrami, aby wpłynąć na rząd Viktora Orbana, żeby przestał blokować Europejski Instrument na rzecz Pokoju". "To jest wymiar współdziałania rządu z opozycją, do którego zapraszamy" - apelował. 

Gen. Koziej: Szkolenie wojskowe dla mężczyzn - właściwy kierunek

Wprowadzenie ochotniczych szkoleń wojskowych dla mężczyzn, to dobry kierunek, ale ich skuteczność zależy od odpowiednich zachęt i stworzenia rezerwowych formacji wojskowych – ocenił w rozmowie z PAP były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej.

Jego zdaniem, Polska powinna dążyć do budowy silnej armii rezerwowej, a także zapewnić obywatelom powszechne przeszkolenie obronne.

Były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej pozytywnie ocenił propozycję premiera Tuska. "Ta koncepcja, która już w miarę się krystalizuje w resorcie obrony narodowej, to moim zdaniem właściwy kierunek działania. Dobrze, że premier zastrzegł, iż nie chodzi o powrót do obowiązkowej służby wojskowej. Ta koncepcja wpisuje się w coś, co od dawna proponuję – filozofię budowania armii nie tylko czynnej, ale także rezerwowej, i to na zasadzie ochotniczej" - dodał.

Zdaniem gen. Kozieja, kluczowym wyzwaniem dla takiego systemu jest zapewnienie skutecznych zachęt, które skłonią obywateli do dobrowolnego udziału w szkoleniach i utrzymania gotowości rezerwowej. "Taka metoda jest moim zdaniem właściwa, choć kosztowna. Państwo musiałoby znacząco zwiększyć zachęty finansowe dla potencjalnych ochotników i kandydatów do służby rezerwowej" – zaznaczył.

Generał Koziej wskazał również na potrzebę stworzenia w Polsce faktycznej armii rezerwowej, składającej się z dedykowanych formacji rezerwowych – dywizji, brygad i pułków. Obecnie - jak zaznaczył - szkoleni rezerwiści musieliby być wcielani do istniejących jednostek wojskowych, co stanowi problem dla ich zdolności bojowej.

"Jeśli taka brygada jest obsadzona jedynie w 50–60 proc., to w przypadku nagłego zagrożenia nie jest zdolna do natychmiastowego działania" – zauważył. W jego ocenie, Polska jako państwo frontowe powinna posiadać dwa rodzaje sił zbrojnych: wojska natychmiastowego reagowania oraz armię rezerwową, która w razie wojny mogłaby być szybko rozwinięta.

Według generała, nowo formowane dywizje mogłyby zostać przekształcone w jednostki rezerwowe, które w czasie pokoju pełniłyby funkcję ośrodków szkoleniowych, a w razie wojny – rozwinąć się w pełnoprawne jednostki bojowe.

Gen. Koziej podkreślił również, że Polska powinna wprowadzić powszechne szkolenie obronne dla wszystkich obywateli, niezależnie od ich zamiaru służby w wojsku. Jego zdaniem, powinny je organizować samorządy i organizacje pozarządowe. "Powinniśmy dążyć do tego, by każdy obywatel i każda obywatelka miała możliwość przejścia szkolenia obronnego. Nie chodzi tu tylko o rezerwistów czy osoby chcące służyć w armii, ale o podstawową zdolność do reagowania na sytuacje kryzysowe" – ocenił.

Generał pytany o plany zwiększenia liczebności Sił Zbrojnych RP do 500 tys. żołnierzy, uznał to za ambitny, ale osiągalny cel, pod warunkiem skutecznej organizacji systemu szkolenia i rezerw. "Jeśli dziś mamy około 140–150 tys. żołnierzy zawodowych, nie licząc rezerwistów i Wojsk Obrony Terytorialnej, to 500 tys. oznaczałoby potrojenie tej liczby. Taki model przewiduje, że do czynnej armii dołączają rezerwiści w odpowiedniej proporcji" – powiedział.

Z kolei odnosząc się do deklaracji premiera dotyczącej wycofania Polski z konwencji ottawskiej i dublińskiej, które ograniczają stosowanie niektórych rodzajów uzbrojenia, stwierdził, że Polska powinna dostosować swoje działania do realiów współczesnych konfliktów. "To krok konieczny, choć z moralnego punktu widzenia smutny. Strategicznie jednak uznaję go za niezbędny" – stwierdził.

Pytany o kwestie wzmacniania europejskiego potencjału obronnego, zaznaczył, że samo zwiększenie funduszy na zbrojenia nie wystarczy – kluczowe będzie ich efektywne przeznaczenie.

"Największym wyzwaniem będzie rozwój europejskiego przemysłu obronnego. Kluczowe jest, by nie ograniczać się do zwiększania produkcji istniejącego sprzętu – czołgów, samolotów, amunicji – ale by inwestować w najnowocześniejsze systemy uzbrojenia" – zaznaczył.

Generał podkreślał również konieczność koordynacji działań krajów UE, aby uniknąć powielania inwestycji. "Potrzebujemy specjalizacji i podziału ról między państwami, tak aby efektywnie wykorzystać środki" – wskazał. Dodał, że fundusze UE powinny wspierać europejski przemysł zbrojeniowy, zamiast być przeznaczane na zakupy uzbrojenia w USA. "Oczywiście niektóre systemy są produkowane tylko za oceanem, ale docelowo Europa powinna uniezależnić się w tym zakresie" – przekonywał. (PAP)

wdz/ mrr/ mhr/

dap/ itm/ from/ mrr/

Czytaj więcej
Radio Game On-line