Z wielu miejsc za granicą spływają doniesienia o problemach związanych z zatwierdzaniem przez Państwową Komisję Wyborczą protokołów z tamtejszych komisji. Chodzi między innymi o Karlsruhe i Berlin, ale pojawiają się też doniesienia z Oslo, Hagi, Malmö i Wielkiej Brytanii.
Poseł Robert Tyszkiewicz z Koalicji Obywatelskiej, przewodniczący sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą, mówił na antenie TVN24 BiS przed godziną 17, że otrzymał informacje od komisji ze szwedzkiego Malmö, gdzie jej członkowie od ponad dziesięciu godzin oczekują na zatwierdzenie protokołu przez Państwową Komisję Wyborczą.
- Dosłownie przed pół godziną rozmawiałem z Malmö, gdzie członkowie komisji już ponad dziesięć godzin oczekują na zatwierdzenie protokołu przez Państwową Komisję Wyborczą. Śpią w samochodach pod lokalem, bo znaczna część z nich nie jest z Malmö, tylko dojechała tam do pracy w komisji. To jest absolutnie skandaliczna sprawa i jest więcej takich przypadków - przekazał.
Podobną informację otrzymaliśmy także na Kontakt 24.
Kolejka w szwedzkim MalmöKontakt 24
Trudności w Karlsruhe i Berlinie
Na Kontakt 24 napisała też pani Urszula, pracująca w komisji wyborczej w niemieckim Karlsruhe. Kobieta zgłosiła trudność w kontakcie z PKW i niemieckim konsulatem, które cały czas zwracają im protokoły z "marginalnymi" uwagami, takimi jak brak przecinka, kropki czy dywizu.
O sytuacji w Karlsruhe alarmował także dziennikarz Radia ZET Mariusz Gierszewski. Napisał, że członkowie tamtejszej komisji "'walczą" z konsulatem o zaakceptowanie protokołów". "Te są odsyłane z uwagami technicznymi. Obawiają się, że zmarnuje się około 4 tys głosów!" - zaznaczył dziennikarz.
Do Kontaktu 24 zadzwonił także członek komisji z Berlina. - Dostaliśmy informację od ambasady, że serwery są zablokowane i nasze głosy nie będą się liczyć. Zatrudniony przez nas informatyk twierdzi, że to oszustwo, bo żeby zablokować serwer potrzeba 150 milionów wiadomości na raz, gdyż są to niewielkie pliki. Jeżeli komisja nie weźmie tego pod uwagę, to 2 tysiące głosów zostanie unieważnionych. Jestem rozżalony, bo wysłaliśmy wszystkie dane już o 7 rano. Aktualnie nie wiemy, czego możemy się spodziewać - skomentował.
Doniesienia z Oslo i Hagi
Amerykański korespondent RMF FM Paweł Żuchowski napisał o problemach w komisji w norweskiej dzielnicy Stabekk, w pobliżu Oslo. "Od ponad 36 godzin na nogach. Bez jedzenia (tylko przekąski) i snu w normalnych warunkach" - opisał. "Warszawa odebrała wyniki głosowania do Sejmu. Ale nie zatwierdziła wyników do Senatu i referendum. Członkowie komisji nie mogą pójść do domów, zakończyć swojej pracy" - dodał.
Krzysztof Lisek, były poseł i europoseł Platformy Obywatelskiej, w latach 2007-2011 przewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, po godzinie 17 powiadomił o problemach komisji w Hadze, która - jak napisał - wysłała protokoły z wyborów o godzinie 5, ale nie ma jeszcze potwierdzenia od PKW. "Ludzie są po prawie 40 godzinach pracy non-stop. To samo komisje w Belgii, Hiszpanii, Szwecji itd. Są przypadki zasłabnięć. Nieudacznictwo czy sabotaż? Zostały 4h" - napisał.
Sytuacja w Wielkiej Brytanii
Jak około godziny 17.30 relacjonował brytyjski korespondent "Faktów" TVN Maciej Woroch, wciąż w 65 komisjach w Zjednoczonym Królestwie, na 77 w całym kraju, ich członkowie "siedzą i czekają". - Mimo tego, że cały dzień wczoraj pracowali, mimo tego, że już kilka godzin temu przesłali protokoły do Warszawy, ale bez zielonego ptaszka przy ich protokole, przysłanego z komisji wyborczej w Warszawie, nie można zamknąć i rozwiązać prac komisji, a tym samym trzeba siedzieć i czekać, czy przypadkiem nie będzie żadnych poprawek (ze strony PKW) - relacjonował.
Maciej Woroch o tym, jak głosowali Polacy za granicąTVN24
Tłumaczenia ze strony Krajowego Biura Wyborczego
O problemy z zatwierdzaniem sprawdzonych protokołów między innymi w Anglii, Szkocji i Irlandii Północnej oraz o wciąż pozostających w komisjach członków pytała na konferencji PKW po godzinie 13.30 reporterka TVN24 Katarzyna Gozdawa-Litwińska.
- To jest normalna procedura, która dotyczy nie tylko komisji za granicą, dotyczy również obwodowych komisji w Polsce, przede wszystkim komisji obwodowych w Polsce, których jest ponad 30 tysięcy. Mamy w tej chwili informacje, w szczególności z dużych miast, gdzie kumulują się komisje w urzędzie, które muszą z jednej strony przekazać swój protokół, z drugiej strony przekazać do archiwum opakowania zbiorcze z pełną dokumentacją. To jest niestety element stały każdej akcji wyborczej, bo przychodzi moment, w którym wszystkie komisje przyjeżdżają - odpowiedziała Magdalena Pietrzak, szefowa Krajowego Biura Wyborczego.
- Więc sukcesywnie urzędnicy obsługują ich, ale wiadomo, że nie są w stanie wszystkiego zrobić w tym samym czasie i ta cierpliwość jest niezbędna. Oczywiście wiadomo, że ci ludzie są bardzo zmęczeni. Ale tego się nie da w inny sposób przeprowadzić - dodawała Pietrzak.
Jak mówiła, protokoły nie są weryfikowane przez PKW. - One, tak myślę, bo nie wiem, jak jest w konkretnym przypadku, ale na pewno to jest ten etap. One są przekazywane do konsulów, tak jak z danej gminy są przekazywane do pełnomocników okręgowych komisji, którzy są w urzędach gmin, urzędach miast. I są weryfikowane, poddawane pierwszej weryfikacji - podała.
- W przypadku, kiedy w protokołach są tak zwane ostrzeżenia systemu, czyli coś tam się nie zgadza, są liczby takie, które się nie powinny pojawić, to komisja ma obowiązek udzielić informacji i w tym protokole zapisać szczegółowo, z jakiej przyczyny takie nieścisłości nastąpiły - wskazała szefowa KBW.
- I często się zdarza, że albo coś źle opiszą, albo w ogóle nie opiszą i nie ustosunkują się do tego i wtedy muszą jeszcze raz to poprawiać - mówiła dalej. - To jest ten taki moment najtrudniejszy, kiedy wszystkie komisje na raz by chciały już zakończyć, a jednak trzeba po kolei to wszystko zweryfikować - dodała.
Podsumowała, że "to jest ważne, bo to wpływa potem na ważność całej akcji wyborczej". - Więc niestety muszą się członkowie komisji uzbroić w cierpliwość, bo zgodnie z przepisami muszą zaczekać do tego momentu, w którym ten protokół zostanie przyjęty. Bo jeśli by się okazało, że tam coś jest niewłaściwie wpisane, to taki protokół wraca do obwodowej komisji, a obwodowa komisja znowu w swoim składzie pełnym musi dokonać zmiany protokołu. Taki protokół potem jest zamieszczany na lokalu obwodowej komisji wyborczej. Ten dotychczasowy jest przekreślany i jest napisane, że jest nieprawidłowy - wyjaśniała.
Dodała, że komisje na przykład zapominają też czasem podpisać protokołu. - Dlatego ta procedura, no niestety, trwa dłużej i to dotyczy i komisji za granicą, i komisji w Polsce - powiedziała Pietrzak.
Szefowa KBW pytana była dalej, czy w sytuacji, gdy komisja odda protokół, skończy pracę, na późniejszych etapach coś się opóźni, to czy wpłynie to na nałożony limit 24 godzin, którego przekroczenie spowoduje, że głosy są nieważne. - Są ważne. Tu liczymy tylko etap, w którym obwodowa komisja przekaże protokół. To, co dalej nie ma znaczenia - odpowiedziała Pietrzak.
Autor:mjz, akw / pm
tvn24.pl, Kontakt 24, TVN24 BiS