Wiadomość opinie 12 czerwca 2022, 11:13
Pamiętacie jeszcze zamieszanie z dużą polską grą? Nie ma potrzeby pisać, że chodzi o Cyberpunka 2077. Gram teraz w Sniper Elite 5 i myślę sobie, że przydałoby nam się znacznie więcej takich ludzi, a mniej gwiazdorów i księgowych.
Porównajmy sobie te dwie historie. W jednej mieliśmy studio, które wypuściło dwie dobre gry, potem wielki przebój i wtedy zaczęło zachowywać się jak gwiazdy, obiecując nam przez lata niestworzone rzeczy, a na koniec przedstawiając wybitny obraz klasycznego mistrza, narysowany świecowymi kredkami na starej serwetce. Nie, nie wiem, czy ta metafora ma sens, ale byliście tam i wiecie, o co mi chodzi.
W drugim przypadku mamy firmę, która po prostu robi swoje. Bez „googlowania” nawet nie pamiętam, skąd pochodzą twórcy Sniper Elite. Za to uwielbiam ich grę. Wy możecie nie lubić, może nie pasuje Wam konwencja, może nudzi Was takie skradanie albo oburza możliwość zachowania oficera SS przy życiu. Wasze prawo, każdy ma swój gust. Obiektywnie jednak patrząc, widać, jak każda następna część jest stabilnie, przewidywalnie większa i bardziej dopracowana od poprzedniej.
Pierwsze dwie części Sniper Elite trąciły niskim budżetem, ale już „trójka” pokazała potencjał i zwyczajnie dobrze bawiła, „czwórka” okazała się tym samym, tylko znacznie lepszym, i identycznie czuję się, przebijając się przez „piątkę”. To jest to samo, tylko większe, lepsze, bogatsze, ładniejsze, bardziej przemyślane.
Oczywiście, nie ma tu błysku wielkiego talentu. Wątpię, żeby ktoś nazwał tę grę arcydziełem, objawieniem albo wyznacznikiem nowych trendów. Nie, to rzemieślnicze dzieło ludzi, którzy wiedzą, co robią, i powoli doskonalą się we własnym fachu. Po drodze dają mi to, co lubię, czyli chyba jedyną skradankę na rynku, w której faktycznie mam ochotę się skradać. Dodatkowo dostaję dokładnie to, czego się spodziewałem, tylko lepsze niż ostatnio.
Nie mylmy przy tym rzemieślników z księgowymi, to różne profesje. Tak jak gwiazdorstwo nie kazało twórcom Sniper Elite rzucać się na zbyt głęboką dla nich wodę, taki i biznesowe trendy nie zmieniły ich serii w MMO (pierwsza część trafiła do sprzedaży w czasie szału na WoW-a), otwarty świat, grę-usługę ani battle royale. W najnowszej części, rzecz jasna, znajdziemy pakiety broni, skórek i dodatkowe misje w DLC, ale nie jest to poziom monetyzacji, który przeszkadza.
Kolejne sequele nie są też jedynie odcinaniem kuponów i recyklingiem „assetów”. To byłoby trudne do wybaczenia, ale to także nie ten przypadek. Szkoda, że większa część twórców nie podziela takiego podejścia. Rzemieślnicy naprawdę by się nam przydali.
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA
Ten tekst powstał z myślą o naszym newsletterze. Jeśli Ci się spodobał i chcesz otrzymywać kolejne felietony przed wszystkimi, zapisz się do newslettera.