Po piątkowym wezwaniu nakazującym ewakuację 1,1 mln osób ze Strefy Gazy wśród jej mieszkańców zapanowała panika. Izraelska armia dała Palestyńczykom 24 godziny na opuszczenie swoich domów. O pozostanie w nich apeluje jednak Hamas.
Liczba ofiar w wyniku walki, którą zapoczątkował sobotni atak Hamasu na Izrael, po stronie Izraela wynosi już ponad 1,2 tys. osób, a po stronie Palestyny – co najmniej 1,1 tys. Bilans ten z pewnością jeszcze wzrośnie, zwłaszcza, że Izrael przygotowuje się do jeszcze silniejszej ofensywy.
Wczoraj (12 października) izraelskie wojsko wezwało do ewakuacji na południe 1,1 mln mieszkańców Strefy Gazy zamieszkujących jej północne tereny. Chodzi więc o połowę osób, które znajdują się na tym niewielkim fragmencie ziemi – obecnie już bez dostępu do wody i elektryczności.
Władze Izraela grożą Hamasowi
O tym, że ewakuacja jednego z najgęściej zaludnionych obszarów na świecie musi skończyć się tragicznie, wprost mówią organizacje humanitarne, w tym ONZ, które informowało wczoraj, że w wyniku konfliktu przesiedlono już prawie 340 tys. Palestyńczyków.
„Możliwości opuszczenia Strefy Gazy przez Palestyńczyków są bardzo ograniczone. Jeśli Egipt nie otworzy swojej granicy, to ludność ją zamieszkująca w zasadzie nie ma dokąd pójść”, mówił nam w tym tygodniu ekspert PISM Michał Wojnarowicz.
Pytany o izraelską odpowiedź na atak Hamasu, przyznawał, że na pewno zakładać będzie ona porzucenie „pewnych standardów dotyczących bezpieczeństwa ludności w Strefie Gazy”. „Choć już samo to sformułowanie zakrawa o gorzki żart, bo warunki panujące tam są straszne”, dodał.
Ekspert podkreślał też, że jeśli Izrael chce zupełnie zniszczyć Hamas, będzie musiał przeznaczyć na to ogromne środki. Dokładnie taki plan wynika jednak z zapowiedzi najważniejszych osób państwie. Premier Izraela Benjamin Netanjahu przestrzegał, że „każdy członek Hamasu jest trupem”, a minister obrony narodowej Joaw Gallant zapowiadał, że jego kraj „zetrze palestyńskich bojowników z powierzchni ziemi”.
Czy Egipt pomoże?
O ewakuacji mieszkańców Strefy Gazy z Egiptem i Izraelem rozmawiały już amerykańskie władze. Egipt, który przy wcześniejszych eskalacjach konfliktu również odmawiał otwarcia granicy, miał odrzucić możliwość stworzenia korytarzy humanitarnych, oraz zamknął jedyne działające przejście graniczne w Rafah. Według późniejszych nieoficjalnych informacji amerykańsko-egipskie rozmowy w kwestii ewakuacji głównie skupiały się na obywatelach USA.
Wsparcie tego kraju jest dla Izraela kluczowe. „Dopóki istnieje Ameryka, nigdy nie będziecie musieli być zdani na samych siebie”, mówił podczas wczorajszej wizyty w Izraelu sekretarzu stanu Antony Blinken. To część szerszej podróży, której celem jest omówienie sporu na linii Izrael-Palestyna. Szef amerykańskiej dyplomacji odwiedził dziś Jordanię, a następnie uda się do Kataru, Bahrajnu, Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Egiptu.
„Większość stanowisk państw arabskich albo opowiada się za Palestyną, albo jest neutralna, i wskazuje na szerszy kontekst konfliktu”, podkreśla Wojnarowicz. Egipt historycznie pełnił funkcję mediatora między Izraelem a Autonomią Palestyńską, jednak przyjęcie tysięcy osób, wśród których mogą być bojownicy Hamasu, jest już inną kwestią.
„Ochrona bezpieczeństwa narodowego jest moim najwyższym obowiązkiem”, mówił w ten wtorek prezydent Egiptu Abd al-Fattah as-Sisi, podkreślając jednocześnie, że podejmuje wysiłki mające na celu zakończenie „rozlewu krwi”. Tego samego dnia państwowy serwis Ahram Online opublikował artykuł, z którego wynikało, że egipskie siły bezpieczeństwa nie chcą „osiedlania się Gazańczyków na Synaju”.
Zbliża się katastrofa humanitarna
Od 7 do 12 października izraelskie siły zbrojne zrzuciły na Strefę Gazy około 6 tys. bomb, czyli tyle samo, ile podczas całego konfliktu z 2014 r., który trwał kilka tygodni. Zgodnie z relacjami osób, które znajdują się na miejscu, Strefie Gazy grozi katastrofa humanitarna.
WHO alarmuje, że sytuacja w szpitalach, które już muszą polegać na generatorach prądu, by wykonywać najpilniejsze operacje, zbliż się do „momentu krytycznego”. W najbliższych dniach może też zabraknąć jedzenia.
Izrael konsekwentnie podkreśla, że został sprowokowany i ma prawo się bronić. „Żaden włącznik elektryczny nie zostanie włączony, żaden hydrant nie zostanie odkręcony, żadna ciężarówka z paliwem nie wjedzie (do Strefy Gazy – red.), dopóki izraelscy zakładnicy uprowadzeni (przez Hamas – red.) nie wrócą do domu”, przestrzegał na portalu X (kiedyś Twitter) minister energetyki Israel Katz.