Zdaniem Suelli Braverman brytyjskie ulice zostały opanowane są przez ludzi, dla których spanie pod namiotem to nie tyle konieczność, co „styl życia”. Nikt w Wielkiej Brytanii nie powinien mieszkać w namiocie na naszych ulicach – podkreśliła, zapowiadając zmianę przepisów.
Deklaracja minister zasiadającej w rządzie Rishiego Sunaka padła na portalu X (kiedyś Twitter). W serii wpisów Suella Braverman podkreśliła, że choć Brytyjczycy są „pełni współczucia”, a osoby bezdomne zasługują na wsparcie, rząd nie może pozwolić na to, by brytyjskie ulice opanowały osoby, w tym „wiele z nich z zagranicy”, dla których spanie w namiocie to „styl życia”. Jak wskazywała, „rzędy namiotów” uniemożliwiają mieszkańcom normalne korzystanie z przestrzeni publicznej.
Braverman przekonuje, że w przypadku braku działania brytyjskie miasta pójdą w ślad za amerykańskimi, gdzie „słaba polityka doprowadziła do eksplozji przestępczości, zażywania narkotyków i nędzy”. Według „Financial Times” rząd chce zmienić przepisy w taki sposób, by można było karać osoby, które, śpiąc na ulicy, zakłócają spokój publiczny, oraz organizacje charytatywne, które zapewniają im namioty.
Opozycja: Nie tu leży problem
Choć szczegóły propozycji nie są jeszcze znane, już sama jej zapowiedź wzbudziła oburzenie po stronie opozycji oraz organizacji społecznych. Burmistrz Londynu Sadiq Khan ocenił ją jako „głęboko przygnębiającą”, zaś wiceprzewodnicząca Partii Pracy Angela Rayner przekonywała, że zamiast obwiniać bezdomnych rząd powinien wziąć odpowiedzialność za kryzys mieszkaniowy. Jej zdaniem w ludzi uderza „toksyczna mieszanka” rosnących czynszów oraz braku działań w zakresie powstrzymania bezprawnych eksmisji.
W podobnym tonie wypowiadał się Polly Neate, szefowa organizacji Shelter walczącej z bezdomnością wśród Brytyjczyków. „Życie na ulicy nie jest stylem życia”, podkreślała, dodając, że „czynsze w mieszkaniach prywatnych są najwyższe w historii”, a wielu ludzi po prostu nie stać na lokal.
Z raportu opublikowanego przez tę organizację styczniu tego roku wynika, że w Wielkiej Brytanii było wówczas 271 tys. osób bezdomnych, w tym 123 tys. dzieci. Według wyliczeń organizacji zdecydowana większość, bo prawie 250 tys., śpi w miejscach zakwalifikowanych jako „zakwaterowanie tymczasowe”, najczęściej u rodziny. Organizacja podkreśla, że w ciągu ostatnich 10 lat liczba ta wzrosła aż o 74 proc. Według Shelter tylko 15 tys. bezdomnych trafia do hosteli lub schronisk. Na ulicach śpi natomiast 2,4 tys. osób.