To będzie "jesień decyzji" - mówi jeden z kluczowych członków niemieckiego rządu. Nie jest to jednak ofensywa programowa, ale symbol bycia w głębokiej defensywie. Rząd Olafa Scholza w Berlinie walczy o przetrwanie, a problem goni problem. Opozycja ma już swojego kandydata na kanclerza. To Friedrich Merz, przewodniczący CDU.
Liderzy niemieckich Zielonych podają się do dymisji. To wstrząs dla całej sceny politycznej, bo ta partia współtworzy rząd Olafa Scholza. 23 września jeden z jej współprzewodniczących stwierdził, że stracił wiarę w możliwość współpracy w ramach koalicji. Teraz tłumaczy, że czarę goryczy przelały wybory regionalne we wschodnich Niemczech.
- Wynik wyborów w Brandenburgii jest świadectwem najgłębszego kryzysu naszej partii od dekady. Trzeba przezwyciężyć ten kryzys. Nie chodzi o los tylko jednej partii. Chodzi o fundamentalne pytanie, czy będzie możliwe kontynuowanie dobrej polityki w Niemczech, kraju, który w Europie ponosi największą odpowiedzialność za pokój, wolność, sprawiedliwość, dobrobyt i ochronę klimatu - powiedział Omid Nouripour, współprzewodniczący Zielonych.
Widmo recesji
Koalicja rządowa trzeszczy w szwach. Wcześniej drugi współkoalicjant Scholza, minister finansów Christian Lindner, nie wykluczył wystąpienia z rządu. Jego Wolna Partia Demokratyczna również uzyskała fatalny wynik wyborczy. Liberałowie winią za to politykę prowadzoną przez Olafa Scholza i brak spójności w ramach rządu.
Christian Lindner zapowiedział "jesień decyzji", co oznacza, że koalicja może nie dotrwać do Bożego Narodzenia. Opozycja ma już swojego kandydata na kanclerza. To Friedrich Merz, szef zdecydowanie prowadzącego w sondażach chadeckiego bloku CDU/CSU.
- Dzięki presji z ław opozycji osiągnęliśmy kilka rzeczy w kwestii polityki migracyjnej. Bez nas i bez naszego jasnego stanowiska niemiecki rząd nie podjąłby kilku decyzji - komentuje Friedrich Merz, lider CDU.
Sąsiedzi Niemiec kwestionują decyzję o kontrolach na granicy. "Nie mają sensu", "przestarzała metoda"Jakub Loska/Fakty o Świecie TVN24 BiS
Opozycji sprzyjają fatalne wiadomości płynące z niemieckiej gospodarki. Indeks IFO, obrazujący nastroje wśród niemieckich przedsiębiorców, spadł czwarty miesiąc z rzędu. Twórcy badania mówią o widmie recesji.
- Nie powiedziałbym, że mamy do czynienia z klasyczną recesją, nagłym załamaniem gospodarczym. To raczej powolny trend spadkowy, który mówi nam, że obecna sytuacja nie jest problemem krótkoterminowym, a strukturalnym, długoterminowym - ocenia Clemens Fuest, prezes Instytutu Badań Ekonomicznych IFO.
Problemy Volkswagena i afera wokół Commerzbanku
Ilustracją ponurych nastrojów są problemy grupy Volkswagen, która rozważa zamknięcie, po raz pierwszy w historii, części fabryk w Niemczech. Rozmowy związkowców z zarządem toczą się w bardzo napiętej atmosferze.
- Chcę usłyszeć odpowiedzi. Tutaj, dzisiaj. Zarząd pozostawił nas bez informacji tygodniami i miesiącami. Jesteśmy wściekli. Gdybym mógł, skopałbym tyłek całemu zarządowi. Jestem naprawdę wkurzony - komentuje Franz Onken, pracownik fabryki Volkswagena w Hanowerze.
Niemcy żyją też zamieszaniem wokół Commerzbanku. Drugi co do wielkości bank w Niemczech może zostać przejęty przez włoski Unicredit. Sprzeciwia się temu kanclerz Olaf Scholz, choć to właśnie jego rząd sprzedał na początku września pakiet akcji banku, by podreperować budżet. Nie przewidział jednak, że akcje trafią w ręce jednego, wielkiego gracza. Teraz mówi o próbie wrogiego przejęcia.
- W Europie i w Niemczech nie ma miejsca na nieprzyjazne metody agresywnego przejmowania udziałów w spółkach bez żadnej współpracy, bez konsultacji, bez porozumienia - mówi kanclerz Niemiec Olaf Scholz.
Z doniesień agencji Bloomberg wynika, że rząd w Berlinie wiedział o zamiarach włoskiej grupy. Fatalne konsekwencje dla Niemiec ma też jednostronna decyzja Scholza o przywróceniu kontroli granicznych. Według wyliczeń Allianz Trade koszt powrotu kontroli to w skali roku 11,5 miliarda euro.
Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Reuters