Przedsiębiorcy nie zamierzają oddawać pieniędzy z Tarczy finansowej 2.0. "Niech nas Fundusz pozwie do sądu!" - Money.pl

2 lat temu 67

Pan Grzegorz z Zachodniopomorskiego prowadzi z żoną smażalnię ryb. Punkt działa przez cały rok. Utrzymuje się nie tylko z turystów wakacyjnych, ale też kuracjuszy, którzy przyjeżdżają do pobliskich sanatoriów. We wrześniu 2020 r. zatrudniał trzy osoby: kucharza, barmankę i pomoc kuchenną.

Kiedy wraz z nastaniem trzeciej fali pandemii, rząd ogłosił kolejny lockdown m.in. w gastronomii, nikt nie wiedział, jak długo on tym razem potrwa.

Nasze miasto całkowicie opustoszało. Wszystkie sanatoria zamknięto. Smażalnia to nie pizzeria. Nie mogliśmy rozwozić smażonych ryb po domach. Tego się nie praktykuje. Poza tym, co miałem robić? Sprzedajemy ryby na wagę. Miałem wozić ze sobą wagę do każdego klienta? – mówi zmęczonym głosem przedsiębiorca.

Pracownicy pana Grzegorza, mimo przymusowego postoju otrzymywali co miesiąc wynagrodzenie w kwocie 2,5 tys. zł miesięcznie. Nie chcieli jednak tkwić w niepewności. Cała trójka zwolniła się w końcu z pracy. Kucharz poszedł pracować na budowę, barmanka na kolej jako konduktorka, a pomoc kuchenna — do handlu.

Zobacz także:

Drożyzna na stacjach. "Zaczyna się okres wakacyjny"

– Zanim straciłem wszystkich pracowników, złożyłem do PFR wniosek o pomoc w ramach Tarczy Finansowej 2.0. Wyliczono mi wówczas, że mój spadek obrotów wynosił 58 proc. Tymczasem by otrzymać 100 proc. dofinansowania poniesionych strat, spadek obrotów musiał wynosić 60 proc. Niewiele mi brakowało. Z tego, co wiem, nikt, kto prowadził w naszym mieście gastronomię nie dostał 100 proc. dofinansowania. Ustawili w Funduszu poprzeczkę specjalnie tak wysoko, by nikt się na pomoc nie załapał – uważa pan Grzegorz.

To nie pożyczka. To część odszkodowania!

Jako mikroprzedsiębiorca pan Grzegorz dostał dofinansowanie na utrzymanie pracowników. Na trzy osoby – bo badano stan zatrudnienia z września 2020 r. - w sumie dostał 54 tys. zł.

Teraz, zgodnie z regulaminem Traczy Finansowej 2.0., musi oddać PFR-owi pieniądze, bo pracowników nie utrzymał w zatrudnieniu, a nowych nie zatrudnił. Dlaczego?

– Miałem fikcyjnie zatrudniać ludzi w smażalni, która była przez pół roku zamknięta z powodu rządowych lockdownów? To absurd. Po odejściu załogi pracowaliśmy z żoną i dziećmi, bo groziło nam bankructwo! Nikt z resztą nie chciał do nas przyjść do pracy. Wszyscy omijali gastronomię z daleka – relacjonuje przedsiębiorca.

Pan Grzegorz zapowiada, że nie odda PFR-owi 54 tys. zł, bo państwo winne jest mu w sumie ok. 300 tys. zł za straty wywołane wszystkimi lockdownami. Mówi też, że przystąpił do pozwu zbiorowego przeciwko Skarbowi Państwa i czeka na wyrok sądu i odszkodowanie.

– Niech PFR pozwie mnie do sądu cywilnego i wpłaci wpisowe za rozpatrzenie pozwu, a potem poczeka kilka lat na wyrok i nasyła na mnie komornika. W sądzie przedstawię wiarygodne dowody, że jako przedsiębiorca chciałem dotrzymać umowy, ale nie miałem na to szans! – uważa pan Grzegorz i dodaje: - Pewnie, mogłem nie brać tych pieniędzy. Tyle że wtedy czekałoby mnie bankructwo, licytacja mieszkania i pewnie odebrałbym sobie życie. A tak żyję i wychowuję małoletnie dzieci. Państwo zachowywało się jak gangster: przyłożyli mi pistolet do głowy i powiedzieli: "bierzesz te pieniądze, czy nie?". To wziąłem. Pani też by na moim miejscu wzięła…

Firmy się zbuntowały. PFR może mieć problem

Pan Grzegorz nie jest jedyny, który nie zamierza dobrowolnie zwracać pomocy z Tarczy Finansowej PFR-owi. Takich przedsiębiorców, którzy będą mieli problemy z oddaniem pieniędzy jest – z szacunków Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej (IGGP), kancelarii prawnych oraz Biura Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców, bardzo wielu.

– Część firm zaciąga pospiesznie kredyty komercyjne, by spłacić PFR, gdyż jeśli tego nie zrobią w określonym regulaminem terminie – tj. do końca czerwca (w przypadku małych i średnich przedsiębiorstw, a mikro firmy mają czas na to do września 2022 r. - red.), grozi im, że będą musiały oddać całość uzyskanej subwencji, a nie są to małe kwoty - mówi Sławomir Grzyb, sekretarz generalny IGGP i dodaje: - Kiedy stopy procentowe rosną, a banki podnoszą oprocentowanie kredytów, spłacanie pożyczki innym kredytem może być przysłowiową pętlą na szyję.

Sławomir Grzyb przyznaje, że część przedsiębiorców zapowiedziało, że nie zwróci pieniędzy i poczeka na pozwy sądowe od PFR.

Podobne zapowiedzi słyszał też od swoich klientów mec. Mateusz Krawczyk z Kancelarii Adwokacko-Radcowskiej Witecka, Krawczyk & Wspólnicy sp.k. z Tarnowa, który pomagał wielu firmom w składaniu wniosków o pomoc w ramach tarcz finansowych.

Mimo że PFR bardzo restrykcyjnie podchodzi do oceny, czy przedsiębiorcy wywiązali się w sposób pełny z każdego warunku umowy, sam ma problemy z przestrzeganiem własnego regulaminu oraz weryfikacją wniosków – informuje prawnik.

Mec. Krawczyk podkreśla, że wielu przedsiębiorców oczekuje miesiącami na decyzję związaną z rozliczeniami umowy, pomimo że złożyli oświadczenie o rozliczeniu w terminie.

Jak dodaje nasz rozmówca, weryfikacja rozstrzygnięć PFR jest niezwykle trudna i wymaga prowadzenia ryzykownych (pod względem kosztów) postępowań sądowych. Tymczasem, skala zwrotów z obu tarcz finansowych PFR, która sięga blisko 30 mld zł, może świadczyć o tym, że nie wszystkie wnioski były wnikliwie zweryfikowane przed zawarciem umowy, co obciąża PFR.

- Warto zauważyć, że PFR podpisywał z przedsiębiorcami umowy cywilnoprawne. PFR miał możliwość weryfikacji przedsiębiorcy przed podpisaniem umowy. PFR jednak decydował się na podpisanie takiej umowy, bez dokładnej weryfikacji, po czym często żąda zwrotu subwencji, powołując się na brak spełnienia określonych – czasem niezwykle trudnych lub nadmiernie sformalizowanych – warunków pozwalających na jej zawarcie – uważa mec. Krawczyk.

Jak podkreśla prawnik, w obrocie cywilnoprawnym obie strony umowy teoretycznie są równe i składają oświadczenia woli na własną odpowiedzialność. 

Jeżeli przedsiębiorca A, decyduje się na zawarcie umowy z przedsiębiorcą B, mimo że nie dokonał należytej staranności przy uprzedniej weryfikacji, czy rzeczywiście chce zawrzeć z przedsiębiorcą B umowę, to niewątpliwie ponosi z tego tytułu pełną odpowiedzialność - objaśnia mec. Krawczyk.

Idąc tym tokiem myślenia, to na PFR - jako udzielającego pożyczek - spada odpowiedzialność za złe decyzje.

PFR zapowiada kolejne zmiany w regulaminie

W rozmowie z money.pl, prezes PFR Paweł Borys zapewnia, że ostatniej rzeczy, którą chcieliby w Funduszu, to pozywanie firm do sądu oraz windykacja komornicza.

Jak przypomina nasz rozmówca, Fundusz wychodził już wiele razy naprzeciw oczekiwaniom i potrzebom przedsiębiorców.

Już dwa razy przedłużaliśmy termin na spłaty nadwyżki z Tarczy 2.0: ze stycznia na marzec, a później z marca do 30 czerwca – przypomina prezes Borys.

Borys przyznaje, że docierają do Funduszu liczne sygnały, że dokonanie zwrotu środków do końca czerwca w formie jednorazowej wpłaty (przypomnijmy: średnia wartość subwencji przypadająca na małą lub średnią firmę w ramach Traczy 2.0 wynosi 530 tys. zł, a dla mikrofirmy – to 81 tys. zł – red.) może oznaczać dla niektórych nawet utratę płynności finansowych.

- Dlatego wspólnie z ministrem rozwoju Waldemarem Budą, odpowiedzialnym za nadzór nad realizacją Tarcz Finansowych PFR, pracujemy nad modyfikacją powyższej sankcji, w ten sposób, że w przypadku niedokonania terminowego zwrotu nadwyżki otrzymanego wsparcia wymagana będzie tylko kwota nadwyżki, a nie cała kwota subwencji – informuje prezes Borys.

Dodaje również, że będzie też możliwość umownej restrukturyzacji zadłużenia tych przedsiębiorców, którzy będą mieli problemy z terminową realizacją swoich zobowiązań. Decyzje w tej sprawie będą zapadały indywidualnie, po sprawdzeniu sytuacji finansowej danej firmy.

Decyzja w sprawie zmian regulaminu ma być ogłoszona jeszcze w przyszłym tygodniu.

NIK szykuje bombę? Firmy czekają na raport

Przedsiębiorcy, którzy chcą iść na "wojnę" z PFR-em z niecierpliwością czekają na wyniki kontroli Najwyższej Izby Kontroli pt. "Efekty wybranych działań państwa podejmowanych w celu łagodzenia skutków epidemii w gospodarce".

Z nieoficjalnych informacji wiemy, że PFR otrzymał od NIK ponad 800 pytań dotyczących prowadzonych programów pomocowych. Wielu urzędników Funduszu było w NIK godzinami przesłuchiwanych. Zapytaliśmy w piątek NIK, kiedy zamierza opublikować raport pokontrolny - na odpowiedź wciąż czekamy.

- Po publikacji tego raportu może się okazać, że ci, którzy zapłacili już PFR-owi będą mogli żądać zwrotu od zwrotu – uważa pan Grzegorz.

Przypomnijmy: pomoc z Tarczy 2.0 wyniosła 7,1 mld. Na podstawie deklaracji firm PFR szacuje, że poziom umorzeń wyniesie 6,3 mld zł, a więc firmy będą musiały oddać Funduszowi około 12 proc. tej sumy, czyli 800 mln zł.

Jak przypominają urzędnicy, w ramach Traczy 2.0 firmy z sektora MSP miały pokrywane straty finansowe. Wnioskując o subwencję podawały one prognozowane dane dotyczące spadku przychodów, oraz kosztów stałych w pierwszym kwartale 2021 r. Na etapie rozliczenia dane prognozowane zastępowane były danymi rzeczywistymi.

Jeśli firma z sektora MŚP miała za 1. kwartał 2021 r. rzeczywiste wyniki finansowe lepsze niż prognozowane, na podstawie których dostała subwencję, to zwróci część nadwyżki przekraczającą 70 proc. kosztów stałych. Jeżeli rzeczywiste koszty były zgodne z przewidywaniami lub nie zostały doszacowane na etapie składania wniosku o subwencję i firma nie naruszyła innych postanowień umowy – subwencja będzie umorzona w całości.

Natomiast mikrofirmy otrzymywały subwencję na utrzymanie miejsc pracy. Przyznawana kwota uzależniona była od ilości zatrudnionych pracowników.

Katarzyna Bartman, money.pl

Czytaj więcej
Radio Game On-line