Po NATO teraz UE zwiększy swoją wojskową obecność w Bośni i Hercegowinie

7 mies. temu 87

Francja wyśle dodatkowych żołnierzy do Bośni i Hercegowiny, aby wzmocnić tam misję stabilizacyjną Unii Europejskiej. Po raz pierwszy od 20 lat przyjadą też żołnierze z misji NATO. W regionie rośnie bowiem napięcie.

Obecnie w Bośni i Hercegowinie stacjonuje 1,1 tys. żołnierzy z różnych europejskich krajów w ramach unijnej misji EUFOR Althea. Wojskowi z UE zastąpili w 2004 r. misję NATO, która z kolei działała po zakończeniu w 1995 r. bośniackiej wojny domowej.

Wczoraj wiceprzewodniczący Izby Reprezentantów Bośni i Hercegowiny i jednocześnie były premier tego kraju Denis Zvizdić ogłosił, że NATO wyśle do jego kraju batalion sił rezerwowych, które wzmocnią misję unijną.

 Flickr/NATO North Atlantic Treaty Organization/CC BY-NC-ND 2.0

Apele o misję NATO w Bośni i Hercegowinie

W zeszłym tygodniu o taki krok apelował przewodniczący trzyosobowego Prezydium kraju Denis Becirović, który w Brukseli spotkał się z sekretarzem generalnym Sojuszu Północnoatlantyckiego Jensem Stoltenbergiem.

Teraz wzmocniona zostanie także misja unijna, bo wysłanie do niej dodatkowych 250 żołnierzy zapowiedziała Francja. Francuzi przywiozą ze sobą także pojazdy opancerzone.

– Żołnierze będą prowadzić patrole na terenie całej Bośni i Hercegowiny i szkolenia razem z innymi żołnierzami EUFOR oraz armią bośniacką. Celem tej współpracy jest zwiększenie poziomu interoperacyjności pomiędzy EUFOR a siłami zbrojnymi Bośni i Hercegowiny. Jeszcze bardziej wzmocni to władze lokalne w staraniach mających utrzymać bezpieczeństwo wszystkich mieszkańców kraju – napisano w komunikacje unijnej misji.

Premier BiH Borjana Krišto i szef Rady Europejskiej Charles Michel (twitter @Charles Michel)

Republika Serbska znów dąży do secesji

Wszystko to dzieje się przede wszystkim w związku z rosnącymi tendencjami separatystycznymi w stanowiącej część Bośni i Hercegowiny Republiki Serbskiej zamieszkanej głównie przez etnicznych Serbów. Ich lider Milorad Dodik wprost mówi o planach ogłoszenia secesji, jeśli w wybory prezydenckie w USA wygra w listopadzie Donald Trump.

Byłaby to sytuacja niebezpieczna, ponieważ to właśnie poprzednia próba secesji bośniackich Serbów doprowadziła do wybuchu w 1992 r. krwawej wojny domowej, która przez trzy lat doprowadziła do śmierci ponad 100 tys. ludzi (głównie cywilów) oraz brutalnych czystek etnicznych.

Ale najbliższe dni mogą przynieść dalsze zwiększenie napięcia. Chodzi o głosowanie spodziewane w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ, które ma ustanowić 11 lipca Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ludobójstwie. A wybrana data ma związek z masakrą w Srebrenicy, gdzie w lipcu 1995 r. oddziały serbskie zabiły ponad 8 tys. muzułmańskich mężczyzn i chłopców.

 Wikipedia/Medija centar Beograd/CC BY-SA 3.0

Sprzeciw wobec rezolucji ONZ

Rezolucji bardzo mocno sprzeciwiają się Serbowie, zarówno ci z Republiki Serbskiej, jak i z Serbii. Milorad Dodik zapowiedział, że jeśli rezolucja zostanie przyjęta, to bośniaccy Serbowie opuszczą federalne instytucje władzy w Bośni i Hercegowinie, co byłoby odejściem o wieloetnicznego systemu sprawowania władzy ustanowionego przez porozumienie z Dayton.

Z kolei prezydent Serbii Aleksandar Vučić stwierdził, że przyjęcie rezolucji może się stać w przyszłości przyczynkiem do roszczeń wobec Belgradu (który w czasie wojny w Bośni patronował bośniackim Serbom), a nawet do likwidacji Republiki Serbskiej.

Według serbskich mediów Vučić ma obecnie prowadzić ofensywę dyplomatyczną wobec krajów pozaeuropejskich, a przede wszystkim afrykańskich, aby sprzeciwiły się one w Zgromadzeniu Ogólnym rezolucji w sprawie Międzynarodowego Dnia Pamięci i Ludobójstwie. Serbię w tych zabiegach dyplomatycznych wspierać ma Rosja.

Czytaj więcej
Radio Game On-line