Nowe „ekopodatki”. Idą ciężkie czasy dla Francuzów.

1 mies. temu 16

Francuski rząd szuka pieniędzy na sfinansowanie zadłużenia budżetowego. Nowy premier Michel Barnier w swoim expose zaproponował szereg środków, które zapewne się jego rodakom nie spodobają. Docelowy deficyt na rok 2025 ma wynieść 5% PKB (poprzedni rząd optymistycznie zakładał 4,1%), ale od lat założenia są przekraczane i Francja znalazła się nawet pod lupą Brukseli. W tym roku deficyt publiczny po raz kolejny gwałtownie rośnie i do końca roku może osiągnąć 6,1% PKB.

Rząd rozważa m.in. podwyżki podatku na nowe samochody „najbardziej zanieczyszczające środowisko”. Osobne „działania fiskalne” zwiększające „podatki środowiskowe” na transport pojawią się w budżecie państwa na 2025 rok i zostaną zaprezentowane 10 października.

Premier w parlamencie mówił o wiszącym nad Francją „mieczu Damoklesa”. Chce jednak upiec dwie pieczenia na jednym ogniu, przypodobać się ekologom i złupić podatników. Dlatego projekt przyszłorocznego budżetu ma zawierać zaostrzenie „podatków ekologicznych”, w szczególności nakładanych na transport, a pozornym celem ma być „ekologizacja gospodarki”.

„Ukryty podatek” dla kierowców i zagrożenie dla branży motoryzacyjnej skrytykował już prezes Platformy Automobilistów, Luc Châtel. Jednak według dziennika „Le Monde” w planie budżetu na 2025 r. może pojawić się także rozszerzenie podatku samochodowego także ze względu na ciężar pojazdu.

Do zrównoważenia budżetu w 2025 roku, rząd potrzebuje dodatkowo 60 miliardów euro. Planuje się tu cięcia wydatków o 40 miliardów euro i podwyżki podatków o 20 miliardów euro. Poprzedni rząd Attala mówił na początku roku tylko o 25 miliardach euro oszczędności.

Po dwóch latach błędnych prognoz dotyczących deficytów na lata 2023 i 2024, rząd Barniera wydaje się zdeterminowany do ostrzejszych i mniej popularnych działań. Ma też być bardziej realnie i prognozowany wzrost budżetu oceniono na 2025 rok tylko na poziomie 1,1%. W sumie wydatki publiczne na 2025 rok ustalono na poziomie 1 700 mld euro. 1 560 miliardów euro ma pochodzić z dochodów, w tym właśnie około 20 miliardów z podwyżek podatków.

Ucierpi nie tylko branża motoryzacyjna i transportowa. 1,5 miliard mają dać „podarki ekologiczne”. Będzie podwyżka podatków dla dużych przedsiębiorstw i „zamożnych podatników”. Do końća nie wiadomo, gdzie rząd poszuka 40 miliardów oszczędności w wydatkach? Wymienia się tu ubezpieczenia społeczne (około 13 miliardów euro) i środki dla samorządów lokalnych (około 7 miliardów euro).

Zapowiedziano także np. przesunięcie o pół roku rewaloryzacji emerytur. Ma to zaoszczędzić w budżecie 3 miliardy euro. Miliard dodatkowych podatków mają dać opłaty od podróży lotniczych. „Będziemy musieli to przełożyć na ceny biletów” – zapowiedział już szef transportu lotniczego Pascal de Izaguirre. W łupieniu podatników pomysłów nie zabraknie, a jedynym problemem jest takie konstruowanie fiskalnej „tacy”, żeby nie wyprowadziła ludu na ulice…

Źródło: Le Figaro/ Le Monde: France Info

Czytaj więcej
Radio Game On-line