Jak informowało TOK FM, Irakijczyk miał uciec ze swojego kraju po tym, jak brał udział w demonstracjach na rzecz demokracji. W Iraku za takie zachowanie może grozić bowiem kara więzienia, a według aktywistów działających w jego imieniu - nawet kara śmierci. W środę dziennikarze stacji poinformowali, że mężczyzna miał zostać deportowany z Polski. Na jego wylot z Warszawy nie zgodził się jednak kapitan samolotu.
Zobacz wideo Kasia: Czy ludzie na granicy polsko-białoruskiej ponoszą winę, za to, że dali się wykorzystać?
Próba deportowania 30-letniego Irakijczyka. Straż Graniczna komentuje zdarzenie
"We wtorek miała odbyć się deportacja 30-letniego Irakijczyka, który otrzymał decyzję zobowiązującą go do powrotu. Nie został mu przyznany status uchodźcy przez Szefa Urzędu do Spraw Cudzoziemców, a organ odwoławczy utrzymał tę decyzję w mocy" - czytamy w pierwszej części komunikatu Straży Granicznej.
"Decyzja powrotowa nie została zrealizowana we wtorek z uwagi na agresywne zachowanie Irakijczyka na pokładzie samolotu. Funkcjonariusze SG wyprowadzili Irakijczyka z samolotu na prośbę kapitana statku ponieważ istniało wg. niego uzasadnione ryzyko zagrożenia bezpieczeństwa lotu" - napisano dalej.
Przeczytaj więcej informacji z Polski na stronie głównej Gazeta.pl.
Straż Graniczna dodaje, że w środę informacja o kolejnej próbie deportacji pojawiła się w mediach, którym zarzucono, że w tej sprawie nie kontaktowano się z jednostką SG, "aby te informacje zweryfikować i ustalić prawdziwe powody decyzji kapitana". "Deportacja w środę w ogóle nie była planowana" - dodaje Straż Graniczna.
Jak ustaliło TOK FM, mężczyzna przebywał w zamkniętym ośrodku w Polsce, skąd we wtorek został przetransportowany do Warszawy na lot do Stambułu. Aktywistka zaangażowana w pomoc 30-latkowi mówiła, że to "odwaga kapitana i jego świadomość obywatelska" sprawiły, że Irakijczyk nie został deportowany. Następnie zaznaczyła, że Straż Graniczna nie przyjmuje kolejnych wniosków w sprawie mężczyzny.