Sprawa kontrowersyjnej reformy sądownictwa w Izraelu trwa. Czego możemy się spodziewać po zdeterminowanym skrajnie prawicowym rządzie Benjamina Netanjahu?
Izraelski parlament przyjął na początku lipca projekt proponowanej przez rząd reformy sądownictwa, która odbiera wiele przywilejów i możliwości kontroli pracy parlamentu Sądowi Najwyższemu Izraela.
Projekt reformy spowodował wielotysięczne protesty na terenie całego kraju. Protestowało szerokie spektrum przeciwników rządu. W trakcie demonstracji proponowana ustawa porównywana była do naruszania praworządności, do jakiego dochodzić ma w Polsce czy na Węgrzech.
Wniosek przegłosowany
W nocy z poniedziałku na wtorek (12 lipca) Kneset przyjął w pierwszym czytaniu jedną z ustaw, wchodzącą w szerszy projekt pakietu reformy sądownictwa, który ogranicza możliwość kontroli decyzji rządowych przez Sąd Najwyższy.
Projekt poparło 64 ze 120 izraelskich parlamentarzystów, przeciwko było 56 osób. Opozycja nie ukrywała swojego niezadowolenia. Tych, którzy zaczęli wykrzykiwać na sali obrad antyrządowe hasła, wyprowadzano z sali.
Przegłosowany projekt ustawy trafił w ręce przedstawicieli komisji Konstytucji, Prawa i Sprawiedliwości Knesetu, gdzie będzie przygotowywany do drugiego czytania. Za trzecim pozytywnym głosowaniem projekt ostatecznie wejdzie w życie.
Zatwierdzona przez Kneset ustawa jest kluczowym elementem w reformie sądownictwa. Szeroko zakrojony projekt zmian w systemie prawnym polaryzuje izraelskie społeczeństwo – z jednej strony na ulice w proteście przeciwko rządowym planom wychodzą setki tysięcy Izraelczyków, z drugiej strony zwolennicy ograniczenia wpływu Sądu Najwyższego na krajową legislację argumentują, że uprawnienia Sądu nigdy nie były nienaruszalne oraz, że SN sam je sobie nadał.
W poniedziałek przeciwnicy reformy wyszli na ulice po raz 27. „Izrael od dyktatury dzieli tylko kilka godzin” – mówiono.
Źródło kontrowersji
Kryzys praworządnościowy w Izraelu nie wziął się znikąd. Poprosiliśmy Marka Matusiaka, eksperta Ośrodka Studiów Wschodnich, o zarysowanie sytuacji i opowiedzeniu o swoich prognozach i przeczuciach, dotyczących sprawy.
– W zeszłym roku w Izraelu odbyły się wybory, które wygrał Benjamin Netanjahu i jego wielokrotnie rządząca i współrządząca krajem partia Likud. W skład koalicji weszły organizacje ultraortodoksyjne, a nawet niewielka grupa posłów – przedstawicieli skrajnie religijno-narodowej rasistowskiej prawicy z ciągotami autorytarnymi – wspomina ekspert. Jego zdaniem obecny izraelski rząd jest bardzo specyficzny i cechuje się radykalizmem.
– Wspólnym mianownikiem współtworzących rząd partii jest niechętne podejście do Sądu Najwyższego w obecnej formie. Aktualnie pełni on różne role – w tym także najwyższego sądu administracyjnego czy quasi Trybunału Konstytucyjnego i to właśnie najbardziej boli izraelski rząd. Tu warto zaznaczyć, że w Izraelu nie ma konstytucji jako takiej; obowiązuje 13 ustaw zasadniczych – wyjaśnia.
– Izraelska prawica ma przekonanie, że Sąd Najwyższy uzurpuje sobie kompetencje i przyznaje sobie takie uprawnienia, które nie są nigdzie zapisane. Stąd właśnie wziął się pakiet reform sądownictwa wyższego i niższego szczebla, które zaproponował rząd Netanjahu na początku 2023 r. – dodał w rozmowie z EURACTIV.pl.
– To, jak wiadomo, wywołało falę protestów. Ich skala była tak duża, że rząd zgodził się odłożyć prace nad ustawami na później i rozpocząć negocjacje oraz konsultacje społeczne pod auspicjami prezydenta kraju. Kilka miesięcy trwały mało konkretne rozmowy. Netanjahu postanowił działać i tydzień temu Kneset przegłosował w pierwszym czytaniu jedną z proponowanych ustaw rządowych – opisuje sytuację Marek Matusiak.
– To poprawka, ograniczająca Sądowi Najwyższemu możliwość oceniania decyzji administracyjnych rządu na bazie ich „racjonalności”. „Racjonalność” w tym przypadku to mechanizm podobny do mechanizmu obecnego w brytyjskim Common Law; w praktyce jest to możliwość subiektywnej oceny decyzji izraelskiego rządu i ich potencjalnego uchylenia przez urzędników SN. Koronnym przykładem realizacji tych przywilejów jest uniemożliwienie pełnienia podwójnej funkcji ministra przez prawicowego polityka Arje Deriego na początku tego roku. Deri ma na swoim koncie dwa wyroki za oszustwa i korupcję i choć prawo nie zabrania mu zostać ministrem, SN uniemożliwił mu to, uznając jego kandydaturę na ministerialne stanowiska za „nieracjonalną” – mówi.
– Skład izraelskiego Sądu Najwyższego ustala obecnie specjalna komisja, składająca się z 9 osób – 3 sędziów SN, 2 osób z Izby Adwokackiej, 2 ministrów oraz 2 parlamentarzystów. Sędzia zostaje wybrany co najmniej siedmiogłosowym poparciem. W ramach pakietu reform rządu Netanjahu pojawił się projekt zmiany składu komisji na 3 sędziów, 3 ministrów i 3 parlamentarzystów, ale prace nad tym pomysłem póki co odroczono – wyjawia EURACTIV.pl.
Izrael. Kolejny protest w obronie niezależności sądów
Ponad 100 tys. osób zgromadziło się w sobotę wieczorem w Tel Awiwie podczas protestu przeciwko planom reformy sądownictwa premiera Benjamina Netanjahu, poinformowały media powołując się na dane lokalnej policji.
Wnioski
Ekspert podzielił się swoimi przemyśleniami na temat napiętej sytuacji politycznej i społecznej, panującej w Izraelu.
– Protesty, trwające w Izraelu, biorą się, moim zdaniem, bardziej z wyjątkowo niskiego zaufania społecznego do partii i samego Netanjahu, niż ze sprzeciwu wobec tego konkretnego aspektu reformy sądownictwa. W pakiecie rządowych propozycji znajdowały się bardziej kontrowersyjne pomysły i ustawy. Protestujący chcą wysłać władzy wiadomość – ani kroku dalej! Będziemy protestować, bo wam nie ufamy! – tłumaczy.
Zapytaliśmy Marka Matusiaka o to, co by się stało, gdyby rządowe reformy SN zostały rzeczywiście wprowadzone w życie w Izraelu i uniemożliwiły tej instytucji kontrolę decyzji władz.
– Świat by się nie zawalił od wprowadzenia tego jednego założenia proponowanej reformy sądownictwa, natomiast wydaje mi się, że protestujący obawiają się teraz, że rząd po prostu będzie przegłosowywał proponowane przez siebie ustawy jedna po drugiej. Gdyby wszystkie nowe zasady przeszły na raz to byłaby to zdecydowanie daleko idąca zmiana. Trójpodział władzy w Izraelu nie jest zbyt silny – powiedział.
– W kraju tym jest mało systemowych zabezpieczeń praworządności. Gdyby Sądowi Najwyższemu całkowicie „wybić zęby” i odebrać mu możliwość kontroli rządu, byłby to przełomowy wyrok. Moim zdaniem izraelska prawica ma nieco racji w sytuacji, kiedy SN przypisał sobie, de facto, prawo kontrolowania ustawodawstwa. Istotnym problemem w Izraelu jest problem bardzo szerokiej interpretacji prawa i wyciągania bardzo daleko idących wniosków. Natomiast, gdyby tego zupełnie się pozbyć – pojawiłby się problem z trójpodziałem władzy.
Izraelskie protesty w obronie niezależności sądów trwają. Zdaniem Benjamina Netanjahu, całą sprawę otacza silna warstwa dezinformacji.
– Nawet po wprowadzeniu zmian niezależność sądów i prawa obywatelskie w Izraelu nie zostaną w żaden sposób naruszone. Sąd będzie nadal nadzorował legalność działań i nominacji rządowych – mówił.
Według Netanjahu, opracowywana ustawa „nie ma zniszczyć demokracji, tylko ją wzmocnić”.