Wulkan na półwyspie Reykjanes w południowo-zachodniej części Islandii po raz czwarty w ciągu trzech miesięcy zaczął wyrzucać lawę. Lawa płynie w kierunku miasteczka Grindavik.
Wulkan Fagradalsfjall zaczął wyrzucać lawę w grudniu, ale związana ze zbieraniem się pod powierzchnią ziemi magmy aktywność sejsmiczna była notowana już od ubiegłorocznego lata.
Rejon ten jest popularny turystycznie, bo Fagradalsfjall nie jest stosunkowo niskim wulkanem o łagodnych zboczach, a jego erupcje są zwykle łagodne, ale spektakularne. Obecnie sytuacja jest jednak na tyle poważna, że od kilku miesięcy okolice wulkanu są zamknięte dla turystów, a pobliski termalny ośrodek wypoczynkowy Błękitna Laguna jest nieczynny.
Ewakuowano też znajdujące się w pobliżu 3,5-tysięczne miasto Grindavik. Lawa bowiem kilkakrotnie docierała w te okolice. Obecnie również płynie w kierunku Grindavik, gdzie wcześniejsze wstrząsy uszkodziły też drogi i część budynków.
Mieszkańcy Grindavik, którzy do swoich domów wrócili w lutym, znów muszą się ewakuować. Zbudowane wokół ich miasteczka wały ochronne mogą zdaniem Islandzka Służba Cywilna nei wystarczyć.
Ponadto z wulkanu uniosła się chmura gazów, która podąża na wschód i na północny-wschód. Szczelina, z której wypływa lawa, ma szerokość około trzech kilometrów i znajduje się pomiędzy wzgórzami Hagafell i Skógfell.
Obecna erupcja wulkanu Fagradalsfjall wydaje się być najsilniejszą od grudnia. Dlatego islandzkie władze po raz kolejny ogłosiły stan wyjątkowy. Półwysep Reykjanes, na którym znajduje się wulkan, jest położony niedaleko najważniejszych miejsc na Islandii.
Do stołecznego Rejkiaviku jest stamtąd tylko około 60 kilometrów. Tylko niecałe 30 kilometrów dzieli zaś wulkan od Keflaviku, gdzie znajduje się największe islandzkie lotnisko, a także amerykańska baza wojskowa.
Na początku lutego lawa wypływająca z wulkanu Fagradalsfjall uszkodziła instalacje doprowadzające do Keflaviku wodę oraz ogrzewanie.