Naukowcy od dawna ostrzegali, że rosnące średnie temperatury na powierzchni Ziemi będą wiązały się z wyższą nieprzewidywalnością zjawisk pogodowych. Gwałtowne zmiany temperatur, powodzie błyskawiczne, coraz częściej występujące huragany, długotrwałe susze – do tego wszystkiego będziemy musieli się przyzwyczaić w najbliższych latach i dekadach. Mimo tego, tempo zachodzących zmian zaskakuje nawet pesymistów.
Tak silnego huraganu i to jeszcze w czerwcu nie spodziewał się nikt, gdy na radarach pojawiła się tropikalna burza. Zaledwie 48 godzin później, sytuacja zmieniła się dramatycznie, gdy niepozorna burza zamieniła się w huragan czwartej kategorii. Zważając na to, że cała skala ma zaledwie pięć stopni, było to co najmniej zaskakujące. Nikt się wtedy jednak nie spodziewał, że może być gorzej. Natura jednak nie zamierzała zważać na jakiekolwiek klasyfikacje stworzone przez człowieka i gdy huragan dotarł do Karaibów, osiągnął już najwyższą piątą kategorię, co oznacza, że wiejące w nim wiatry osiągały prędkości rzędu 260 kilometrów na godzinę.
Czytaj także: Jak osłabić huragan? Wystarczy użyć wody z bąbelkami
Tym razem to jednak nie tylko siła huraganu zwróciła uwagę naukowców, ale przede wszystkim to, jak szybko się pojawił. Zwykle siła huraganów w trakcie sezonu stopniowo rośnie i osiąga najwyższą wartość dopiero w okolicach września. Powstaje zatem pytanie o to, jak teraz będzie wyglądał sezon huraganów, skoro zaczyna się od niszczycielskiego huraganu piątej kategorii.
Niezależnie od tego, co sezon huraganów przyniesie, naukowcy przekonują, że źródłem tego nietypowego zdarzenia są zmiany klimatyczne.
Ekstremalnie wysoka temperatura wody w oceanie spowodowana po części przez ocieplenie klimatu, a po części przez zjawisko El Nino to przepis na wystąpienie ekstremalnych burz tropikalnych, które są w stanie zmienić się w huragan przed dotarciem do wybrzeża.
Sytuacja w tym roku wygląda nieciekawie. Już w maju naukowcy zauważyli, że temperatura na Oceanie Spokojnym odstaje od normy i jest wyższa niż zwykle o tej porze roku. Huragany zdają się podążać za temperaturą wody, czego Beryl był najlepszym przykładem. Otwartym jednak pozostaje pytanie o to, co się będzie działo w nadchodzących miesiącach.
Czytaj także: Co się dzieje z gigantyczną burzą na Jowiszu? Wielka Czerwona Plama zaczyna przyspieszać
Warto tutaj podkreślić, że nie można jednoznacznie potwierdzić, że za siłą huraganu Beryl stoją zmiany klimatyczne. Nie zmienia to jednak faktu, że tworzone przez naukowców modele klimatu zdają się potwierdzać, że wraz ze wzrostem temperatur powietrza i wody w oceanie, liczba i siła huraganów muszą rosnąć. Co więcej, obserwacje prowadzone na przestrzeni lat zdają się potwierdzać przewidywania tychże modeli. Pojawiają się nawet opinie, że wkrótce trzeba będzie dodać dodatkową szóstą kategorię siły huraganów, skoro już w czerwcu huragany są w stanie osiągać piątą kategorię. Odpowiedzi na pytanie o to, co to oznacza dla regionów znajdujących się na trasie takich huraganów, jak na razie nie ma, choć ich przyszłość wydaje się niepewna i niebezpieczna.
Póki co pozostaje uważnie monitorować sytuację i obserwować wszelkie burze tropikalne, które w najbliższych tygodniach i miesiącach będą pojawiały się na Pacyfiku.