Prezes NBP Adam Glapiński prezentował wczoraj sukcesy, jakie odnosi bank, którym kieruje i przekonywał, że żadnego konfliktu tam nie ma. Zapewnił także, że z każdym nowym rządem bank centralny będzie współpracował tak samo jak z obecnym. Jednak opozycyjna na razie koalicja zapowiada postawienie prezesa NBP przed Trybunał Stanu.
W czwartek (9 listopada) prezes Adam Glapiński spotkał się z dziennikarzami na pierwszej konferencji po wyborach parlamentarnych, w wyniku których PiS najprawdopodobniej straci władzę.
Polski cud gospodarczy
— Pokonaliśmy hydrę wysokiej inflacji — zapewnił wczoraj prezes NBP. — Inflacja nadal spada, w październiku wyniosła 6,5 proc. Była więc trzykrotnie niższa, niż w swoim szczycie w lutym. W ciągu ośmiu ostatnich miesięcy inflacja obniżyła się o 12 pkt proc. — podkreślił Glapiński.
Przekonywał przy tym, że “inflacji nie spowodowała polityka NBP, nie spowodowała polityka rządu, ani żadne czary-mary” tylko pandemia i wojna. Dodał, że “wszystkie banki centralne przewidują, że proces dezinflacji będzie trwał, ale że będzie wolniejszy”, a w USA “realizację celu (inflacyjnego-red.) odesłano na 2026 r.”.
Prezes NBP zwrócił także uwagę, że polityka polskiego banku centralnego jest chwalona w świecie, a krytykowana głównie w Polsce. — Na całym świecie mówi się o polskim cudzie gospodarczym, w Polsce niechętnie. Polska jest jednym z najszybciej rozwijających się krajów, w Polsce mówi się o jakiejś katastrofie — podkreślał. Oświadczył także, że Polska rozwija się w nadzwyczajnym tempie, co część niemieckich polityków odbiera jako zagrożenie.
Glapiński przypomniał przy tym, że w Polsce odnotowuje się obecnie bardzo małe bezrobocie. — Nikt tego nie docenił, bo społeczeństwo nie było o tym poinformowane. Prezesi banków światowych bardzo podziwiali nasze osiągnięcia, ale w Polsce nie. Polska jest najszybciej rozwijającym się krajem na świecie obok Korei Południowej, a o tym się nie mówi. Tylko kryzys i katastrofa — zauważył szef NBP.
Niezwykle trafne prognozy NBP
Glapiński bronił też decyzji podjętych na początku walki z inflacją. Stwierdził, że RPP podjęła decyzję kilka miesięcy wcześniej niż amerykański czy europejski bank centralny. Zwrócił także uwagę, że prognozy banku, którym kieruje okazały się w ostatnich miesiącach niezwykle trafne. — Dlaczego? Bo mamy najlepszych ludzi, jesteśmy w stanie ich dobrze opłacać — wyjaśnił.
— Wszystkie inne ekspertyzy okazały się nietrafione. Wstyd. Oczekuję, że w tych głównych mediach, eksperci, którzy zapowiadali 30-procentową inflację, katastrofą gospodarczą, pójdą i wytłumaczą, dlaczego to tak źle oszacowali. Na razie nikt nie przeprosił — stwierdził Glapiński.
Przekazał także, że najnowsza projekcja NBP zakłada dalszą obniżkę tempa inflacji w Polsce. Zastrzegł jednak, że będzie ono wolniejsze niż dotychczas i cel inflacyjny NBP (inflacja na poziomie 2,5 proc. plus minus jeden punkt procentowy) zostanie osiągnięty dopiero pod koniec 2025 roku.
NBP będzie współpracował z każdym rządem tak samo
Podczas pierwszej konferencji prasowej po wyborach szef NBP zapewnił, że “niezależnie jaki rząd powstanie, my będziemy współpracować z nim tak samo jak do tej pory”. Zapewnił przy tym, że że NBP jest „najbardziej niezależną instytucją w Polsce”.
— Jakikolwiek rząd powstanie, musi przyjąć ten budżet, który jest. Wszystko jedno, czy to będzie rząd (premiera PiS Mateusza) Morawieckiego, (jednego z liderów Lewicy Adriana) Zandberga czy (jednego z liderów Konfederacji Sławomira) Mentzena. My będziemy współpracować z każdym — zapowiedział Glapiński.
Uprzedził ponadto, że listopadowa projekcja inflacji może nie być taka trafna jak poprzednie, bo choć polityka pieniężna pozostanie taka sama, to zmieni się polityka fiskalna. Jego zdaniem nowy rząd będzie musiał złożyć nowelizację budżetu przygotowanego przez poprzedników.
Prezes polskiego banku centralnego apelował w związku z tym, żeby dużą wagę przywiązywać dopiero do marcowej projekcji inflacji. — W marcu będziemy wszystko wiedzieć, w marcu będzie nowa projekcja (inflacji – red.) i w marcu będziemy po nowelizacji ustawy budżetowej — uzasadniał. — Ciekawy będzie styczeń, bo zobaczymy, jakie będą tarcze — dodał.
W NBP nie ma żadnego konfliktu
W odpowiedzi na pytania dziennikarzy o ujawniony właśnie ostry konflikt w zarządzie NBP Glapiński kilkakrotnie zapewniał, że żadnego konfliktu w banku nie ma. — Wszyscy są zadowoleni, jedna osoba jest niezadowolona — bagatelizował. — Pan (wiceprezes NBP Paweł) Mucha żąda niebotycznych kwot za swoją pracę, a poziom wykonywanej pracy tego nie uzasadnia — tłumaczył prezes NBP. — Przypominam, że nie nadzoruje żadnego departamentu ani żadnej komórki — dodał Glapiński wyjaśniając, że wysokość premii ustala prezes.
Tymczasem Mucha odpiera zarzuty. „Do tej pory nadzorowałem okresowo cztery różne departamenty, a zgodnie z osobistą decyzją Prezesa NBP obecnie nie nadzoruję żadnego, pomimo, że jestem gotów taki nadzór sprawować” — podkreślił w oświadczeniu opublikowanym wcześniej na platformie X.
Odniósł się też do kwestii wynagrodzenia. „Nieprawdą jest, co stwierdzono w komunikacie Biura Prasowego NBP, iż są to składniki wynagrodzenia o charakterze uznaniowym. Przeciwnie, w realiach funkcjonowania NBP są to świadczenia okresowe, wypłacane z reguły w tej samej wysokości” — podkreślił.
Ten spór jest tylko o nagrody i premie, reszta to didaskalia — przekonywał tymczasem wczoraj Glapiński. — Członek zarządu NBP wysłał list do RPP. To świadczy o nieznajomości systemu. RPP nie jest radą nadzorczą NBP. Członkowie RPP nie są pracownikami NBP. Dzięki temu nie mam nad nimi żadnego przełożenia. RPP nie może oceniać pracy zarządu NBP i odwrotnie — wyjaśniał tymczasem szef NBP.
Tłumaczył też wysokość pensji osób zatrudnianych a NBP przyznając, że zarząd dostaje ułamek tego, co w bankach komercyjnych. — Ale dyrektorzy dostają więcej, żeby nam pracownicy nie uciekali. To jest bank banków, mamy wysoko kwalifikowanych pracowników, więc musimy ich utrzymać, żeby mieć kompetencje — wyjaśniał Glapiński. Przyznał także, że i tak uciekają, ale do Europejskiego Banku Centralnego, “który płaci kwoty w euro takie jak my w złotym”.
Glapiński przed Trybunał Stanu?
Tymczasem według RMF FM nowa koalicja rządząca zamierza Adama Glapińskiego postawić przed Trybunałem Stanu. Podstawą takiej decyzji miałby być jego publiczny spór z członkiem zarządu banku Pawłem Muchą. Gdyby do tego doszło, Glapiński zostałby zawieszony jako szef banku centralnego, a wyrok dałby pretekst do jego odwołania.
„Artykuł 11 ustawy o Trybunale Stanu mówi, że już sama uchwała Sejmu o pociągnięciu do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu szefa banku centralnego powoduje jego zawieszenie. Gdyby został uznany winnym — daje to możliwość jego odwołania” — wyjaśnia RMF FM.