Dwucyfrowe stopy procentowe. Taki scenariusz można już sobie wyobrazić [OPINIA] - BusinessInsider

2 lat temu 74
Dzisiaj RPP podejmie decyzję na temat wysokości stóp procentowych. Ekonomiści przewidują podwyżkę o 75 pb do 6 proc. Wielu ekspertów przewiduje, że RPP skończy ten cykl z główną stopą NBP w okolicy 7-7,5 proc. Ekspansywna polityka budżetowa rządu i ryzyko, że przed wyborami pojawią się nowe wydatki na masową skalę, powoduje, że Rada może pójść ze stopami znacznie wyżej niż dotychczas sądzono Dzisiaj scenariusz dwucyfrowych stóp procentowych jest bardzo mało prawdopodobny, ale jeśli rząd nie zmieni polityki fiskalnej, to ten czarny scenariusz może się zmaterializować w przyszłym roku Za możliwością dużej skali podwyżek stóp procentowych przemawia nie tylko polityka wydatkowa rządu, ale także takie działania jak wakacje kredytowe, które są odpowiednikiem obniżki stóp Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

O źródłach inflacji powiedziano i napisano już wszystko. W tym roku pewnie wyniesie średnio 12-13 proc., w przyszłym powinna wrócić do poziomów jednocyfrowych, ale wciąż będzie wysoka. Prognozy ekspertów zebrane na Europejskim Kongresie Finansowym w Sopocie wskazują, że może to być 9,6 proc.

Do inflacyjnego pieca dokłada wciąż także rząd, który nie rezygnuje z nowych wydatków, a te nie pomagają ograniczyć wysokiej dynamiki cen.

RPP w dwutakcie

Bez trudu mogę sobie na bazie prognoz, zapowiedzianych przez rząd działań i decyzji RPP z ostatnich miesięcy, wyobrazić, że w przyszłym roku zobaczymy główną stopę procentową NBP na dwucyfrowym poziomie. To nie jest scenariusz bazowy, jest nawet mało realny, ale zbliżające się wybory parlamentarne powodują, że może się zmaterializować.

Inflacja w ciągu tego roku i najbliższych dwóch lat wciąż pozostanie wysoka, a nawet jeśli dynamika zacznie się obniżać, to raczej trudno oczekiwać, że będzie to proces świadczący o tym, że inflacja jest pod kontrolą. W takiej sytuacji RPP raczej nie zdecyduje się na twarde zakończenie cyklu podwyżek. Może za to zdecydować się na pauzę. Kiedy? Może już ostatni ruch zostanie wykonany w lipcu albo wczesną jesienią. W lipcu Rada będzie dysponowała nową projekcją inflacji i PKB, która pokaże jej, jak będą wyglądały procesy cenowe w nadchodzących kwartałach i jaki wpływ na nie oraz gospodarkę realną miały dokonane już podwyżki. To może być moment na sygnał, że trzeba zatrzymać się ze stopami i zobaczyć, co się dzieje w gospodarce. Bardziej prawdopodobne wydaje się, że Rada z ewentualną pauzą poczeka do wczesnej jesieni, żeby zobaczyć, jak pokonujemy szczyt inflacji, który może przypaść na jeden z letnich miesięcy.

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

Do tej pory Rada wykazywała werbalnie, ale i w decyzjach, dużą determinację do walki z inflacją, co widać choćby po tym, że w osiem miesięcy stopy urosły z 0,1 proc. do 5,25 proc.

Czy pauza w podwyżkach stóp mogłaby się przerodzić w koniec cyklu? Rozkład ryzyk związanych z wojną, problemami podażowymi, cenami żywności, które będą za chwilę mocno podbijały inflację i niepewnością co do polityki rządu, wskazuje, że po kilkumiesięcznej przerwie RPP będzie pewnie zmuszona do powrotu do podwyżek. Oczywiście, jeśli zdecyduje się na przerwę. Tutaj może być to już mniejsze tempo i zamiast ruchów po 75-100 pb mogą nastąpić działania w skali 25 pb. Trudno będzie jednak twardo odejść od restrykcyjnej polityki pieniężnej, jeśli inflacja pozostanie wysoka, oczekiwania inflacyjne także, a horyzont powrotu inflacji do celu ewidentnie przesuwa się na 2024 r.

Przerwa w cyklu wydaje się scenariuszem prawdopodobnym, a dodatkowo popiera go także to, że bank centralny może obawiać się nadmiernego schłodzenia koniunktury czy wywołania poważnych problemów w gospodarstwach domowych spłacających kredyty hipoteczne.

Rząd nie pomaga

To, jak wysoko znajdą się stopy procentowe, zależy dzisiaj w znacznie większym stopniu od rządu niż od tego, co dzieje się na rynku surowców energetycznych czy żywności.

Przykłady tego, jak polityka budżetowa utrudnia politykę pieniężną, można mnożyć. To nie tylko nowe transfery społeczne jak 14. emerytura, która pojawiła się nieoczekiwania w tym roku i została już zapowiedziana jako trwałe świadczenie.

Do tego za chwilę rząd obniży PIT w ramach sprzątania po podatkowej części Polskiego Ładu. To kolejny impuls fiskalny, który zostawi tylko w tym roku w budżetach domowych 7-8 mld zł.

Wakacje kredytowe, co do których można zakładać, że będą cieszyły się dużą popularnością, to koszt dla banków ok. 20 mld zł. Taki ruch, który ma ulżyć kredytobiorcom mierzącym się z szokiem gwałtownego i skoncentrowanego w krótkim czasie wzrostu kosztu pieniądza, to jednak de facto istotne rozluźnienie polityki pieniężnej. Ekonomiści Banku Handlowego wskazują, że takie działanie można porównać do obniżenia stóp o 150 pb. To rodzi pytanie, czy RPP nie będzie chciała w kolejnych miesiącach zabrać tego, co dał kredytobiorcom rząd.

Wyborczy festiwal czas zacząć

Nie da się dzisiaj przewidzieć, co w polityce budżetowej zrobią rządzący w 2023 r. To będzie rok wyborczy, więc należy zakładać, że będzie na bogato. Szczególnie że do licytacji ochoczo włącza się opozycja, a to spirala, która będzie się nakręcała im bliżej wyborów.

Już mamy jej przedsmak, kolejny element proinflacyjnej układanki, czyli wzrost o blisko 15 proc. płacy minimalnej w 2023 r. Do tego nie można wykluczyć, że politycy PiS nie oprą się pokusie waloryzacji 500 plus. Na razie odżegnują się od tego pomysłu, ale w pamięci mają wyborczy sukces programu w 2015 r. i w 2019 r., gdy był rozszerzany na pierwsze dziecko.

Kolejne wydatkowe pomysły ogranicza tylko wyobraźnia polityków. Trudno uwierzyć w to, że w przyszłym roku rząd w ramach walki z inflacją zdecydowałby się na zamrożenie wzrostu wydatków publicznych czy ich nominalny spadek. Nawet jeśli będą spadały w relacji do PKB, to raczej dzięki silnemu nominalnemu wzrostowi PKB. Wprawdzie minister finansów Magdalena Rzeczkowska wysyła sygnały, że rząd zdaje sobie sprawę z proinflacyjnej polityki fiskalnej, że wydatkom trzeba będzie nadawać priorytety, ale to może być myślenie życzeniowe szefowej resortu odpowiadającego za finanse publiczne. Polityczna kalkulacja może być inna, jeśli stawką jest rządzenie przez kolejne lata.

Splot fatalnych okoliczności

Proinflacyjnych czynników jest więc dużo. Na te geopolityczne i wynikające z nich ceny energii czy żywności RPP nie ma wpływu. Na działania rządu w okresie zbliżających się wyborów też nie ma. Na ceny regulowane, a w przyszłym roku pewnie należy się spodziewać, że znów mocno w górę pójdzie cena energii elektrycznej czy gazu, Rada też nie ma przełożenia. Dlatego scenariusz dwucyfrowej inflacji w 2023 r. jest dość realny, podobnie jak to, że na podwyższonym, dalekim od celu NBP (2,5 proc. plus minus pkt proc.) poziomie pozostanie także w 2024 r. Nawet jeśli tegoroczne podwyżki mocno już schłodzą popyt konsumpcyjny, to RPP wcale nie musi być sytuacji, w której będzie mogła odpuścić zacieśnianie polityki pieniężnej. To zaś daje argument za tym, że po kilkumiesięcznej pauzie trzeba będzie wrócić do cyklu podwyżek stóp. Szczególnie że rząd nie będzie mógł w nieskończoność przedłużać tarcz antyinflacyjnych, które są kosztowne i pochłaniają w skali roku dziesiątki miliardów złotych. Bez tarcz zaś zobaczymy natychmiastowy, skokowy, wzrost dynamiki cen, głównie paliw.

Promyki nadziei

Czy jest szansa, że inflacja w 2023 r. odpuści i RPP nie będzie musiała kontynuować cyklu podwyżek? Tak i to duża. Wprawdzie inflacja nie musi odpuścić, a jedynie znaleźć się na ścieżce spadkowej, żeby Rada dostała argument, że sprawy idą w pożądanym kierunku.

Wystarczy, że sytuacja geopolityczna znormalizuje się i wtedy też można się spodziewać niższych cen surowców energetycznych czy mniejszej presji na wzrost cen żywności.

Sytuacja gospodarcza może też na rządzie wymusić faktyczną, a nie werbalną zmianę polityki fiskalnej. Ostatnia konwencja PiS i wystąpienie prezesa Jarosława Kaczyńskiego jest dowodem, że widzi inflacyjne zagrożenie dla swojej partii, ale pokazała też, że obóz rządzący więcej wysiłku zamierza wkładać w przekonywanie Polaków, że to putinflacja, czyli efekt rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Jest kilka elementów, które dają nadzieję na wyraźniejsze obniżenie dynamiki cen już w przyszłym roku. Tyle że te promyki mają wciąż problem, aby przebić się przez ciemne inflacyjne chmury.

Czytaj więcej
Radio Game On-line