W życiu Anity Szydłowskiej nie brakuje pięknych momentów, jednak jak każdy, mierzy się z wieloma przeciwnościami losu. Teraz podzieliła się z fanami tragedią, jaka spotkała jej rodzinę. Okazuje się, że w tym roku jej mąż Adrian musiał pożegnać się na zawsze ze swoim ojczymem, który zginął w wyniku nieszczęśliwego wypadku! Łzy same napływają do oczu.
Śmierć w rodzinie Anity i Adriana ze "ŚOPW"
Anita i Adrian poznali się podczas trzeciej edycji "Ślubu od pierwszego wejrzenia". Całkowicie sobie obcy ludzie, a jednak ich uczucie nabierało rozpędu aż w końcu przerodziło się w wielką miłość. Owocem uczucia pary jest synek Jerzyk i córeczka Bianka, którzy są oczkiem w głowie rodziców. Małżeństwo szybko zyskało wielu fanów, którzy zaglądają na ich profile w social mediach, a tam dzieje się wiele! Anita Szydłowska często pokazuje internautom swoją rzeczywistość, nawet jeśli nie jest ona zbyt kolorowa. Najwierniejsi fani pary wiedzą, że jakiś czas temu Adrian miał duży problem ze swoją stopą, a niedawno Anita poinformowała, że konieczna była interwencja lekarska w sprawie jej synka Jerzyka:
Dziś dzień pod znakiem badań lekarskich. Od dawna obserwowaliśmy znamię na stópce Jerzyka i dziś udało się w jeden dzień odwiedzić dermatologa dziecięcego i dostać na wideodermatoskopię. Pamiętajcie, żeby nie lekceważyć znamion - zwłaszcza na dłoniach lub stopach!
Teraz informacja, jaką podzieliła się Anita ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" wstrząsnęła fanami, którzy nie mieli pojęcia, że taka tragedia przydarzyła się jej rodzinie.
Wczoraj i dziś każdy z nas wspomina swoich bliskich, których już z nami nie ma. W tym roku nasza rodzina przeżyła prawdziwą tragedię. W nieszczęśliwym wypadku- podczas prac ogrodowych zginął oOjczym Adriana- Jerzy, dla naszych dzieci po prostu- Dziadek z wąsem, bo tak go nazywali. Nikt nie był na to gotowy, dlatego żal był jeszcze większy. Z dnia na dzień jego światło zgasło, a nam uświadomiło jeszcze mocniej jak kruche jest nasze życie, i że sekunda nieuwagi może je przerwać. Ciężko było nam się z tego otrząsnąć, a tym bardziej rozmawiać o odejściu z dziećmi. Przecież kiedy przyjadą tam kolejny raz, dziadka już nie będzie przy stoliku, ani w ogrodzie.Po pogrzebie, przyszliśmy razem z dziećmi na grób i zapaliliśmy znicz. Bez płaczu, sami, w najbliższym gronie. Wytłumaczyliśmy, że dziadzia już nigdy więcej nie będzie z nami, ale zawsze będzie w naszych sercach, a na pamiątkę zapalamy płomyczek w zniczu. Abstrachuję od kwestii wiary i wierzeń. Te rozmowy były dla nas jednymi z najcięższych w życiu, ale wiemy, że dobrze zrobiliśmy. Na cmentarz przychodzimy często i niezależnie czy jesteśmy w Krakowie czy w Szczecinie, każdy zapalony znicz jest o pamięci o wszystkich bliskich, których już z nami nie ma. To symbol, bo najważniejsze jest mieć kogoś w pamięci. Empatia dzieci jest niesamowita i wydaje się, że oni intuicyjnie rozumieją więcej niż nam się wydaje..
Dodatkowo, Anita przyznała, że ta sytuacja przypomniała jej, jak ważne jest korzystanie z życia pełnymi garściami.
To wydarzenie pokazało nam, że trzeba jeszcze mocniej korzystać z życia i być wdzięcznym za każdą wspólną sekundę.. kiedy patrzę na te zdjęcia, widzę właśnie ulotność chwil, to było tak jakby wczoraj, a jednocześnie zostało już tylko wspomnieniem.. czas mija bardzo szybko- więc korzystajmy z niego, aby nigdy tego nie żałować!
Składamy wyrazy współczucia Adrianowi i Anicie!
Zobacz także: Wymowny wpis Damiana o Agnieszce ze "ŚOPW": "Oboje dostaliśmy to, co chcieliśmy"