2024-06-25 18:37, akt.2024-06-25 18:57
publikacja
2024-06-25 18:37
aktualizacja
2024-06-25 18:57
Wprowadzenie unijnych rekomendacji dotyczących chowu zwierząt oznaczają wzrost kosztów produkcji o 11-23 proc. - ocenili przedstawiciele organizacji rolniczych, biorący udział we wtorkowej dyskusji podczas posiedzenia podkomisji stałej ds. dobrostanu zwierząt gospodarskich i ochrony produkcji zwierzęcej w Polsce .
Podczas posiedzenia, wiceszefowa departamentu bezpieczeństwa żywności i weterynarii w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi Justyna Ślusarczyk, przedstawiła sześć rekomendacji Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności, które mogą być podstawą dla tworzenia projektów legislacyjnych dla Komisji Europejskiej. Ich celem - jak mówiła - jest poprawa warunków życia zwierząt hodowlanych, m.in. świń, krów mlecznych, cieląt i drobiu. Dodała, że wdrożeniu nowych wytycznych będą towarzyszyć okresy przejściowe od 5 do 15 lat.
Wśród uczestników dyskusji, najwięcej emocji wywołała rekomendacje EFSA dotycząca drobiu. Chodziło m.in. o odejście w przyszłości od hodowli ras szybkorosnących (brojlerów), zakaz stosowania klatek, wprowadzenie obowiązkowych wybiegów, środków zabezpieczających przed dziobaniem, czy zastąpienie transportu pisklaków, przewozem zapłodnionych jaj.
Według przedstawicieli Krajowej Rady Drobiarstwa, wprowadzenie tych rekomendacji będzie miało poważne konsekwencje nie tylko dla hodowców, ale też dla całej gospodarki, która - jak mówili - "straci część wpływów z eksportu, zagrożone może zostać jej bezpieczeństwo żywnościowe".
Wskazywali również, że przejście na rasę wolnorosnącą spowoduje zwiększenie emisji CO2 o ok. 28 proc., wzrośnie również zapotrzebowanie na pasze i wodę. Powoływali się na ekspertyzy, z których wynika, że aby zrekompensować straty spowodowane wydłużonym czasem chowu, należałoby wybudować ponad 100 nowych kurników w UE. "Ani polskie ani europejskie drobiarstwo nie będzie w stanie konkurować z krajami, gdzie takich rygorystyczne normy dobrostanu nie obowiązują np. takich jak Ukraina czy Brazylia" - przekonywali. W ich ocenie wrożenie rekomendacji EFSA spowoduje likwidację małych ferm i ogromny wzrost cen mięsa w sklepach.
Skrajnie inną opinię przedstawiła przedstawicielka stowarzyszenia "Otwarte klatki". Powiedziała, że 98 proc. hodowli w Polsce stanowią rasy szybkorosnące, które po sześciu tygodniach idą na ubój. "Kurczaki te cztery razy szybciej przybierają na wadze niż ich odpowiedniki np. 30 czy 40 lat temu. Mają trudności z poruszaniem się, cierpią na choroby skóry, stawów, stany zapalne łap. "Skupienie się wyłącznie na celach ekonomicznych doprowadziło do maksymalnej ekspoatacji". Jak wyliczyła, w Polsce rocznie ubija się 1,5 mld kurczaków, z czego większość trafia na eksport." Powiedziała też, że supermarkety np. we Francji, Danii, Belgii zobowiązują swoich dostawców do zwiększania powierzchni w klatkach. "Ponad 600 firm zobowiązało się rezygnować z szybkorosnących kurczaków i obniżyć ich zagęszczenie" - powiedziała.
Jak wynika raportu firmy Deloitte, Polska jest trzecim największym eksporterem drobiu na świecie i liderem w Unii Europejskiej. W pierwszej połowie 2023 roku wyjechało z Polski ponad 1 mln ton drobiu, więcej o ok.4 proc. niż w analogicznym okresie 2022. Z tego prawie 70 proc. trafiło do krajów UE (najwięcej do Niemiec, Niderlandów, Francji), a 30 proc. do krajów poza unijnych (Wielka Brytania, Demokratyczna Republika Konga, Ghana, Ukraina). (PAP)
autorka: Ewa Wesołowska
ewes/ drag/