Krzysztof Kolany2024-02-27 09:56główny analityk Bankier.pl
publikacja
2024-02-27 09:56
Wtorkowy poranek przyniósł spadek kursu euro tuż poniżej linii 4,30 zł. Zejście poniżej grudniowych minimów byłoby bardzo pozytywnym sygnałem dla złotego. Analitycy sądzą, że umocnienie polskiej waluty napędzają spekulacje związane z pieniędzmi z Brukseli.
O 9:40 kurs euro wynosił 4,2973 zł. Są to najniższe notowania eurozłotego w tym roku. Tylko w lutym kurs EUR/PLN trzykrotnie usiłował sforsować linię 4,30 zł i za każdym razem nie przynosiło to powodzenia. Tym razem jest jednak trochę inaczej.
Ale o prawdziwej zmianie trendu z bocznego na spadkowy będziemy mogli mówić, gdy kurs euro przebije wieloletnie minimum z grudnia zlokalizowane na wysokości 4,2881 zł. Na gruncie analizy technicznej dopiero taki ruch byłby potwierdzeniem powrotu do trendu spadkowego rozpoczętego niemal równo rok temu.
ReklamaPolecamy: płatności za granicą bez dodatkowych kosztów, z bonusem do 200 zł za nowe konto w Banku PekaoAnalitycy usiłują tłumaczyć niedawne umocnienie złotego informacjami o odblokowaniu funduszy Unii Europejskiej, zablokowanych wcześniej przez Komisję Europejską pod pretekstem rzekomego braku „praworządności” w Polsce. W piątek przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen poinformowała, że w tym tygodniu kolegium komisarzy wyjdzie z dwoma decyzjami ws. funduszy europejskich, które teraz są zablokowane dla Polski. Decyzje te uwolnią do 137 mld euro dla Polski z Funduszu Odbudowy i funduszy spójności.
- O ile przepływy finansowe związane z wykorzystaniem KPO będą w tym roku znaczące, to tyle ich wpływ na PKB, w szczególności inwestycje, będzie raczej ograniczony, spodziewamy się zwiększenia aktywności inwestycyjnej z tego tytułu w 2025 i 2026 roku – ocenili ekonomiści ING. Jednocześnie napływ euro z Brukseli (przede wszystkim pożyczek) ograniczy bardzo wysokie w tym roku potrzeby pożyczkowe polskiego rządu i w tym sensie przez resztę roku mogą wspierać notowania złotego i polskich obligacji skarbowych.
Tyle że sama informacja o odblokowania kasy z KPO była na rynku oczekiwana już od dość dawna – w zasadzie od ogłoszenia wyników październikowych wyborów parlamentarnych w Polsce. Także piątkowa reakcja rynku na deklarację komisarz von der Leyen nie była przesadnie znacząca. Tego dnia kurs euro spadł o 2,5 grosza, ale nie wyznaczył nowych minimów trendu.
Równocześnie złotego cały czas wspierają szampańskie nastroje na światowych rynkach finansowych. Na Wall Street trwa mania inwestycyjna związana z algorytmami AI. Ten optymizm zwiększa wśród globalnych inwestorów apetyt na ryzykowne aktywa, do których zaliczane są także polski złotych, polskie obligacje i akcje z GPW. Można by wręcz pokusić się o hipotezę, że przy tak sprzyjających okolicznościach zewnętrznych brak nowych minimów na parze euro-złoty jest przejawem względnej słabości złotego.
Tym bardziej że od kilku miesięcy złotemu sprzyja „jastrzębi zwrot” w polityce Rady Polityki Pieniężnej. Prezes NBP Adam Glapiński i kilku innych członków Rady nagle zaczęło wyrażać zaniepokojenie wysoką i uporczywą inflacją bazową i pod tym pretekstem zrezygnowało z planów obniżek stóp procentowych w 2024 roku. Przy utrzymujących się (ale jednak słabnących) oczekiwaniach na obniżki kosztów kredytu w krajach Zachodu powinno to premiować złotego względem euro czy dolara. A tak nie do końca się dzieje.
W średnim terminie obciążeniem dla złotego pozostaje jednak mocny dolar. Co prawda od połowy lutego „zielony” słabnie względem euro, ale kurs EUR/USD wciąż utrzymuje się na poziomach, które historycznie utożsamiano z mocnym dolarem. We wtorek rano za dolara na polskim rynku trzeba było zapłacić 3,9589 zł. Na parze dolar-złoty od dwóch miesięcy obowiązuje trend boczny, w zakresie 3,94-4,06 zł.
Frank szwajcarski o poranku wyceniany był na 4,5078 zł, czyli o grosz wyżej niż dzień wcześniej. W poniedziałek helwecka waluta po raz pierwszy od listopada kosztowała mniej niż 4,50 zł. Lokalny trend spadkowy na parze frank-złoty jest pochodną obserwowane od początku 2024 roku osłabienia franka względem euro. Tyle tylko, że pod koniec grudnia frank był najmocniejszy w historii.