Polskie budownictwo na skraju przepaści finansowej. "Ryzyko upadłości i zatrzymania budów"

10 mies. temu 26

nieruchomości i budownictwo

Upadłość przedsiębiorstw budowlanych i zatrzymanie budów polskich dróg - o takich zagrożeniach alarmują przedstawiciele branży budowlanej. To efekt wysokich kosztów wykonywania kontraktów - podwyżki sięgają kilkudziesięciu procent. Organizacje branżowe wnioskują o zwiększenie przez resort infrastruktury limitu waloryzacji do 20 proc.

Budowa dróg w Polsce może wkrótce stanąć pod znakiem zapytania. Wszystko przez wysoką inflację i rosnące koszty: materiałów, pracy, paliw czy energii. Jak informuje "Rzeczpospolita" co trzeci spośród 35 kontraktów na budowę przyniósł wykonawcom straty. Analizę przeprowadziły Polski Związek Pracodawców Budownictwa (PZPB) i Ogólnopolska Izba Budownictwa Drogowego (OIGD), do której dotarła "Rzeczpospolita".

Damian Kaźmierczak, wiceprezes PZPB szacuje, że obecnie wzrost kosztów ponad obowiązujący, 10-proc. limit waloryzacji, wynosi minimum miliard złotych netto. Oznacza to ryzyko upadłości wielu firm budowlanych.

Przedstawiciele branży informują o ogromnych, liczonych w kilkudziesięciu procentach wzrostach wydatków w pierwszym kwartale tego roku w porównaniu do analogicznych okresów z lat 2020-22

W ubiegłym roku podwyżki wielu składowych wykorzystywanych w budowie dróg przekroczyły 30 proc. Najbardziej podrożał cement (o 39 proc.), transport kołowy i kolejowy (odpowiednio o 37 i 35 proc.) czy kruszywa (35 proc). "Rzeczpospolita" podaje przykład Budimexu, którego koszty wykonania kontraktów podpisanych przed wybuchem wojny w Ukrainie wzrosły o 40 proc. 

Organizacje branżowe wnioskują o zwiększenie limitu waloryzacji do 20 proc. W ubiegłym roku został on podniesiony z 5 do 10 proc. 

"Zaniechanie podniesienia limitu doprowadzi do istotnego osłabienia rynku wykonawczego, a w skrajnych przypadkach - do upadłości przedsiębiorstw budowlanych i zatrzymania budów" - brzmi list do ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka. Zgodnie z informacjami dziennika temat jest omawiany w resorcie - zwiększenie limitu wymagałoby dodatkowych nakładów finansowych. W ubiegłym roku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad otrzymała dodatkowe 2,5 mld zł. 

Największe problemy finansowe mają jednak małe i średnie firmy. Barbara Dzieciuchowicz, prezes OIGD podkreśla, że w ubiegłym roku większość podpisanych przez nich umów nie zawierała zapisów o waloryzacji, co obecnie skutkuje pogorszeniem płynności finansowej. 

Jak pisaliśmy już w Interii, eksperci w ubiegłym roku ostrzegali, że limit 10 proc. może okazać się zbyt niski. 

- 10 proc. może pokryć pewne kontrakty, które są na końcowym etapie realizacji. Natomiast jeśli ktoś miał głównie roboty asfaltowe albo stalowe, to taki limit właściwie nic nie znaczy. Wnioskowaliśmy do ministra o 18 proc. A gdyby z jakiegoś powodu ceny kiedyś zaczęły spadać, to i wyżej wymieniony próg mógłby być obniżony. Natomiast co do zasady jesteśmy zwolennikami braku maksymalnego limitu, bo to jest światowy standard. Takie rozwiązanie funkcjonuje np. w Czechach czy Rumunii. Ponadto w Polsce są też kontrakty, nawet w GDDiA, np. na budowę kilku tuneli górskich, w których nie ma limitów waloryzacji - podkreślał prezes PZPB Jan Styliński.

Czytaj więcej