Polak rozwija globalny start-up oferujący zakupy z dostawą w 15 minut

3 lat temu 92

Wcześniej zaangażowani byli w rozwój takich start-upów jak Foodpanda (Delivery Hero), Quandoo czy WeWork. Teraz pracują nad dynamiczną ekspansją projektu, który oferuje zakupy z błyskawiczną dostawą. Jeden z założycieli opowiada nam o genezie i rozwoju star-upu JOKR.

Nasza aplikacja umożliwia codzienne zakupy z dostawą w 15 minut. Oparta jest na hiperlokalności, technologii i dopasowaniu do prawdziwych potrzeb klientów. Oferujemy zakupy z natychmiastową dostawą zarówno popularnych marek, jak i produktów świeżych czy pochodzących od małych, lokalnych dostawców – mówi Piotr Lagowski, JOKR, co-founder

Grzegorz Marynowicz: Jaka jest geneza JOKR, czyli kto, kiedy, jak i gdzie?

Piotr Lagowski: JOKR powstał w kwietniu 2021 jako inicjatywa grupy przedsiębiorców, którzy wcześniej wspólnie pomyślnie zrealizowali wiele projektów w branży e-commerce czy food delivery. Głównym pomysłodawcą firmy był Ralf Wenzl – człowiek, który zbudował m.in. sukces firmy Foodpanda.

JOKR to platforma, która rewolucjonizuje sposób robienia codziennych zakupów: czyni je wygodniejszymi, szybszymi, bardziej spersonalizowanymi i lokalnymi. Ten model spotkał się z ogromnym zainteresowaniem i pozwolił nam na błyskawiczny rozwój. W ciągu sześciu miesięcy firma rozpoczęła działalność w 8 krajach na trzech kontynentach i przyciągnęła zainteresowanie czołowych globalnych inwestorów.

Skąd pomysł na rozwój w sektorze q-commerce?

Z obserwacji rynku oraz trendów, a także popartej latami doświadczenia analizie obszaru e-grocery, który od lat jest jednym z najbardziej perspektywicznych sektorów e-commerce. Pandemia pokazała jak w soczewce na czym szczególnie należy się skupić, gdzie istnieje największy potencjał. Ludzie zaczęli używać aplikacji do wszystkiego, a szybkie zakupy były oczywistym następnym obszarem. Po podjęciu decyzji należało już tylko zebrać odpowiedni zespół, który mógł zagwarantować sukces.

Proszę powiedzieć coś więcej o Waszych wcześniejszych projektach, w które zespół JOKR był zaangażowany.

JOKR tworzą w większości ludzie, którzy już wcześniej ze sobą pracowali i doskonale się znają. Wszyscy posiadają potwierdzony track record w budowaniu tzw. fast-growth companies i uczestniczyliśmy już wielokrotnie w podobnych przedsięwzięciach.

Ja odpowiadam w JOKR za rozwój firmy w Europie. Wcześniej zaangażowany byłem w przedsięwzięcia takie jak Foodpanda (Delivery Hero), Quandoo czy WeWork, gdzie poznałem większość kluczowych dziś osób w JOKR. Z moim doświadczeniem i znajomością specyfiki polskiego rynku byłem odpowiednią osobą do budowy naszych struktur i operacji w Polsce. To ważne, bo w rozwoju szybko rosnącego biznesu kluczowa jest umiejętność budowania zespołu, w którym każdy dostarcza unikalne kompetencje gwarantujące sukces w danym obszarze.

Czym w zasadzie jest JOKR i co daje klientowi?

JOKR to aplikacja umożliwiająca codzienne zakupy z dostawą w 15 minut. Nasza platforma oparta jest na hiperlokalności, technologii i dopasowaniu do prawdziwych potrzeb klientów. Oferujemy zakupy z natychmiastową dostawą zarówno popularnych marek, jak i produktów świeżych czy pochodzących od małych, lokalnych dostawców. Naszym celem jest uproszczenie robienia zakupów, aby były łatwiejsze, bardziej spontaniczne, ekonomiczne i ekologiczne – choćby poprzez politykę zero waste.

Co ważne, chcemy być czymś znacznie większym niż tylko sklepem od szybkich zakupów. Nasz cel to demokratyzacja prawa do nie-planowania: zakupów, dnia, tego co chcemy zjeść. To gdzie robimy prawdziwą różnicę to budowanie niesamowitego doświadczenia dla naszych klientów: osoby, które zamawiają u nas po raz pierwszy, w zdecydowanej większości wracają. Dlaczego? Bo zakupy z dostawą pod drzwi w 15 minut to coś wygodnego, coś, do czego bardzo łatwo się przyzwyczaić.

Jak wyglądały początki platformy? Trudno było przekonać partnerów do takiego modelu?

Można powiedzieć, że dziś rynek e-grocery jest w tym samym miejscu, w którym jeszcze parę lat temu były hulajnogi elektryczne czy wcześniej serwisy streamingowe. Mamy wielu graczy, lecz w perspektywie kilku lat zostaną tylko Ci najsilniejsi. Dlatego tak ważna jest agresywna, lecz przemyślana ekspansja. Z tego powodu, w przeciwieństwie do większości naszych konkurentów, w JOKR postanowiliśmy zrobić globalny roll-out już od pierwszego dnia – dla platformy takiej jak my to konieczność, by móc w pełni zoptymalizować nasze operacje i wykorzystać w pełni potencjał analizy danych na każdym poziomie działania. A to nie może się wydarzyć działając w skali jednego czy dwóch krajów.

Nasi partnerzy i inwestorzy stale analizują i oceniają rynek i potencjalne możliwości. Wiedzą nie tylko które trendy są warte ich czasu i uwagi, ale też którzy przedsiębiorcy dają największą szansę na powodzenie. Potencjał i zaufanie inwestorów do modelu biznesowego JOKR pokazuje dobitnie to, że zaledwie w 3 miesiące od startu firma pozyskał rundę A w wysokości 170 mln dolarów. Zainwestowały w nią zarówno czołowe globalne fundusze, takie jak SoftBank, Tiger Global czy HV Capital, jak i polski Market One Capital, który przed podjęciem decyzji monitorował branżę q-commerce przez 2 lata.

Jak budowana była masa krytyczna użytkowników? Jak do nich docieracie?

Polacy bardzo szybko odnaleźli się w nowej rzeczywistości i docenili korzyści, które płyną z q-commerce. Patrząc na nasze wyniki mogę powiedzieć, że zakupy z błyskawiczną dostawą podbijają serca konsumentów tak w Polsce, jak i po drugiej stronie Atlantyku. Dlaczego? To proste: mają dzięki nim szybki i wygodny dostęp do tych produktów, których naprawdę szukają. Dowodem na to jest nie tylko stale rosnąca liczba klientów i zamówień, ale też bardzo wysoki odsetek tych, którzy do nas regularnie wracają. Dziś mamy w samej tylko Warszawie kilkadziesiąt tysięcy klientów. Rzecz jasna wciąż pozostaje ogromna praca, którą trzeba wykonać w zakresie edukacji konsumentów na temat tego, czym tak naprawdę jest q-commerce.

Informacje, które otrzymujemy od naszych klientów pokazują, że głównymi czynnikami przekonującymi ich do naszych usług są nie tylko czas dostawy (77 proc. użytkowników), ale też wygoda (63%) i możliwość szybkiego, spontanicznego zaspokojenia bardzo różnych potrzeb. Opinie klientów i analiza ich zachowań są dla nas podstawą decyzji biznesowych – bazując na nich poszerzamy nasz asortyment (w tym o gotowe posiłki, świeże produkty czy alkohol – kategorie których szukają konsumenci) czy dostosowujemy godziny działania (dziś dostarczamy zarówno produkty śniadaniowe,od 7:30, lunche, jak i jesteśmy stanie uratować komuś wieczór, będąc najdłużej, bo do 23:30, otwartym sklepem w okolicy).

Proszę powiedzieć, w jakim tempie rośniecie? Jak to wygląda w liczbach, statystykach?

Aktualnie rośniemy o kilkaset procent miesiąc do miesiąca. Tak dynamiczny rozwój nie byłby możliwy bez przemyślanej strategii – zarówno globalnej, jak i lokalnej. Widać to doskonale na przykładzie Polski – tu, inaczej niż po drugiej stronie Atlantyku, od początku skupiliśmy się na rozwoju tylko w jednym mieście. Dzięki temu mamy dziś w Warszawie gotowych 18 mikro-magazynów miejskich zapewniających mieszkańcom stolicy dostawy produktów w 15 minut. Równocześnie szykujemy się do dalszej ekspansji, którą chcemy zacząć jeszcze w ostatnim kwartale tego roku. Wymaga to zbudowania bardzo sprawnej infrastruktury, łańcucha dostaw, a przede wszystkim zespołu, który będzie w stanie zapewnić skuteczne działanie przy coraz bardziej rozproszonej sieci magazynów.

Jak wyglądają prognozy dla rynku na którym działacie?

Q-commerce to z pewnością jeden z najgorętszych trendów ostatnich lat – i to nie tylko jeśli chodzi o retail. Jest to ekscytujący, szybko rozwijający się kanał sprzedaży, który daje ogromne możliwości tak samo dostawcom, sprzedawcom, hurtownikom, jak i małym, lokalnym producentom. Jak pokazują raporty, wartość rynku q-commerce w samej tylko Wielkiej Brytanii w ciągu najbliższych lat ma urosnąć o ponad 3,3 miliarda funtów. W Polsce na pewno też będzie rósł wykładniczo. Zresztą potencjał rynku pokazuje globalna wartość całego handlu – ponad 8 bilionów dolarów, z czego jedynie 3 proc. przekłada się na online. Co ważne, nie jest to rynek z gatunku “winner takes it all”, choćby ze względu na jego wielkość jest na nim miejsce dla większej liczby graczy.

A co z konkurencją? Kto jest Waszym głównym rywalem? Ilu ich jest?

Ogromne zainteresowanie sektorem q-commerce które dziś obserwujemy, to wynik aktywnego wychodzenia firm naprzeciw oczekiwaniom klientów i zmieniającym się potrzebom samego rynku. Dotyczy to zarówno firm stricte retailowych (jak Żabka czy Biedronka), tych które do tej pory działały w sektorze food delivery (np. Wolt i Glovo), jak i start-upów skupiających się tylko na zakupach z szybkimi dostawami (Lisek czy Swyft).

Przy tak dynamicznej konkurencji kluczowe jest konsekwentne zapewnianie konsumentom jak najlepszych doświadczeń. Zmiany, które zaszły w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy w handlu online były tak szybkie i duże, że większość dotychczasowych graczy e-commerce nie była i wciąż nie jest na nie gotowa.

Naszym zdaniem tak duża konkurencja jest dobra dla rynku. Dzięki niej więcej klientów może się dowiedzieć o tym, czym jest quick commerce i wypróbować go w praktyce. Większość z nich pozostanie z nami na dłużej, bo dlaczego mielibyśmy rezygnować z czegoś, co jest po prostu wygodne i przydatne?

W ilu krajach obecny jest już JOKR i jakie plany na najbliższy czas?

JOKR rozwija się w niesamowitym tempie – na świecie w ciągu pierwszych 100 dni działania uruchomiliśmy 100 hubów w Europie, Stanach Zjednoczonych i Ameryce Łacińskiej. Dziś oprócz Polski aktywnie działamy w USA, Brazylii, Meksyku, Peru, Kolumbii, Chile i Austrii, a już wkrótce ta lista powiększy się o kolejne kraje.

Co w tym biznesie jest najtrudniejsze? Na co trzeba zwrócić szczególną uwagę?

Budując biznes w tak nowym sektorze jakim jest q-commerce, trzeba zwrócić uwagę na wiele czynników.

Po pierwsze jest to sam q-commerce, który zmienia się w błyskawicznym tempie i wymusza pewne działania czy decyzje. Pomocne jest tu ogromne doświadczenie managementu firmy oraz wsparcie doskonale znających rynek inwestorów, takich jak choćby polski Market One Capital.

Po drugie to konsumenci, którzy pod wpływem postępującej tektonicznych zmian spowodowanych pandemią nie tylko zmienili swoje zachowania, ale zrobili to w tempie kilkunastokrotnie szybszym niż normalnie. Dziś aby budować ich lojalność trzeba zapewnić najwyższy poziom bardzo spersonalizowanych doświadczeń zakupowych – rozumianych szerzej niż tylko jako bogaty asortyment, konkurencyjne ceny, sprawna logistyka czy dobra aplikacja. To kluczowe, bo natychmiastowa dostawa nie jest naszą misją, ale tak naprawdę jedynie jej funkcją. Naszym celem jest zapewnienie możliwości zaspokojenia potrzeb typu “tu i teraz”, m.in. poprzez wiele nowych funkcjonalności, które będziemy wprowadzać do oferty w ciągu najbliższych miesięcy.

Po trzecie: inwestycje. To biznes ze styku tradycyjnych sklepów brick and mortar i e-commerce, wymagający stworzenia całej infrastruktury oraz budowy efektywnego łańcucha dostaw, który pozwoli realnie dostarczać te wszystkie zamówienia do klientów w 15 minut.

Po czwarte: ludzie i wartości. Szybki wzrost nie może doprowadzić do tego, że zgubimy szacunek do ludzi z którymi pracujemy czy naszych wartości, takich jak zrównoważony rozwój czy mocne zakorzenienie w lokalności – nawet na poziomie poszczególnych dzielnic.

Jak widać skala wyzwań jest ogromna, lecz wierzę, że idziemy w dobrą stronę. To ważne, bo rola q-commerce w naszym życiu będzie ciągle rosła. Dziś wszyscy koncentrują się na dostawie artykułów spożywczych, ale wkrótce będzie to dotyczyć praktycznie wszystkiego: od elektroniki, przez kosmetyki, aż po zabawki. Wtedy dopiero zobaczymy prawdziwą potęgę q-commerce.

Czytaj więcej
Radio Game On-line