Jest stabilny wzrost rynku kapitałowego, ale i apetyt na więcej

2 tygodnie temu 10

2024-11-07 06:00

publikacja
2024-11-07 06:00

Gospodarka jest na dobrej drodze. Od lat stopniowo rośnie. Wprawdzie zdarzają się błędy i czasowe załamania, ale one nie zatrzymują trendu rozwojowego. Co jest potrzebne? Edukacja, promowanie przedsiębiorczości, poprawianie mechanizmów finansowych, które już dziś nieźle działają, ale też unikanie błędów.

Jest stabilny wzrost rynku kapitałowego, ale i apetyt na więcej
Jest stabilny wzrost rynku kapitałowego, ale i apetyt na więcej
fot. Tomasz Walków / / Bankier.pl

Forum finansów z Bankier.pl odbyło się we Wrocławiu 25 października. Spotkanie organizowane przez Bankier.pl wraz z Uniwersytetem Ekonomicznym we Wrocławiu było poświęcone edukacji finansowej i inwestycyjnej. Jednym z wydarzeń podczas tej imprezy była debata „Prognozy prezesów, czyli co nas czeka w przyszłości - oczami VIP-ów”.

– Popyt wewnętrzny zanika, gospodarka niemiecka - silnik ekonomii unijnej - jest w recesji. Jak w takim kontekście ma się polska gospodarka? Czyżby czekało nas spowolnienie? Na jaką ocenę zasługuje rodzima gospodarka w skali 1-6? – rozpoczął debatę Andrzej Stec, redaktor naczelny Bankier.pl.

Filary wciąż mocne

- Sprzedaż spadła, ale tylko z tego powodu nie można popadać w pesymizm – zaznaczył Piotr Dmuchowski, wiceprezes PZU TFI.

Polska gospodarka zasługuje na ocenę 4, bo wciąż ma jego zdaniem relatywnie sporo przewag konkurencyjnych i nie trzeba załamywać rąk nad stagnacją w Niemczech, bo mamy z nią do czynienia już od paru lat. Wyzwania dla Polski może rodzić zmiana polityki gospodarczej w Chinach i nowa, powyborcza sytuacja w USA.

- Od wejścia Polski do UE w 2004 r. krajowa gospodarka urosła, per capita, o 100 proc. i pod tym względem zbliżyła się do średniej unijnej – zauważył Paweł Bojko, wiceprezes Europejskiego Funduszu Leasingowego (EFL).

Pod względem cen produktów niezbędnych do życia, gdzie biegunowe pozycje zajmują Niemcy i Portugalia, Polska również przesunęła się do góry. Podobnie jest ze zmianą paradygmatu gospodarczego – tu także Polska przestaje być obszarem niskich kosztów produkcji. Obecne trudności można, zdaniem wiceprezesa EFL, traktować jako przejściowe zakłócenia. Filary krajowej gospodarki wciąż są mocne i choć nastroje Polaków się pogarszają, to krajowa ekonomia zasługuje na ocenę 4.

– W przyszłym roku gospodarkę zasilą fundusze KPO i środki z nowej perspektywy finansowej UE. Gdy konsumpcja przestanie słabnąć, a wzmocni się trend inwestycyjny, powinno dojść do odbicia w eksporcie i powrotu gospodarki na ścieżkę dynamicznego wzrostu – prognozował optymistycznie Paweł Bojko.

Ostatnie lata były pełne zawirowań. Gdy inflacja wystrzeliła w górę i podniesiono stopy procentowe, pojawiły się obawy o masowe bankructwa. Banki, które kredytują biznes i konsumentów, nie odnotowały jednak dramatów. Wciąż jedynie 3-5 proc. kredytobiorców ma problemy ze spłatą. Kredyt ma swoją naturę, oznacza ryzyko i sektor bankowy zawsze je ponosi, ale to ryzyko materializuje się w małej części, która nie przekracza 5 proc.

– W okresie pandemii, paradoksalnie, spotkaliśmy wielu konsumentów, którzy postanowili zacząć spłacać stare długi, mimo że wiele banków zaostrzyło wtedy politykę kredytową. KRUK odczytuje dokładny obraz sytuacji ekonomicznej z 1,5-rocznym - 2-letnim opóźnieniem. Nie widzimy dramatu, nawet pomarańczowego światła. Sytuacja jest dobra, stabilna, gospodarka jest na 4 z plusem – ocenił Piotr Krupa, prezes, współzałożyciel i główny akcjonariusz spółki KRUK, który już od 26 lat prowadzi biznes polegający na zarządzaniu wierzytelnościami.

– Obecnie banki mają dużą płynność, bo konsumenci zaczęli oszczędzać. W związku z tym zwiększają akcję kredytową – dodał.

KRUK prowadzi biznes na ogromnym bilansie pożyczek kupionych. Wierzytelności ma około 12,5 mln obywateli UE - ich łączna wartość sięga prawie 125 mld zł. W sytuacji koniunktury klienci banków mają większe możliwości spłacania zaległych rat kredytów lub pożyczek, więc banki mogą odzyskiwać wiele z nich na własną rękę. Przy spowolnieniu gospodarczym sytuacja jest bardziej skomplikowana: klienci tracą zdolność spłaty rat, a banki, notując wzrost niespłaconych kredytów, chętniej sprzedają niespłacone długi. Wtedy KRUK kupuje wierzytelności, by móc zaproponować klientom tych banków spłatę zaległych rat np. w dłuższym czasie - rozłożoną i indywidualnie dopasowaną do możliwości finansowych klienta.

Aktywne alokacje

Branżę leasingową zawsze traktowano jako papierek lakmusowy stanu gospodarki. Firmy leasingowe wcześniej niż banki dostrzegają zwiastuny załamania, bo notują spadki popytu na inwestycje, maszyny itp.

– W branży leasingowej pracuję od ponad 20 lat. Obserwowałem już co najmniej 3 cykle ekonomiczne. Zawsze leasing wyprzedzał główny cykl. Szacujemy, że wzrost w 2024 r. wyniesie około 12-13 proc. W 2023 r. wyniósł 16 proc. Natomiast w przyszłym roku, ze względu na spodziewane ożywienie inwestycyjne, powinien sięgnąć 18 proc. – mówił Paweł Bojko.

Zwiastunem tego, co zdarzy się w gospodarce, są zwłaszcza zachowania małych firm z kadrą nie większą niż 10 osób i osiągających do 5 mln EUR obrotu – jak wynika z doświadczeń branży leasingowej. Dlaczego? Bo takie firmy z reguły nie działają według planu inwestycyjnego, lecz pod wpływem impulsu – szybko reagują na sytuację w gospodarce. Jeśli widzą szanse, to natychmiast dokonują inwestycji.

Na tle europejskiej branży leasingowej Polska jest najbardziej nasycona leasingiem – finansowanie inwestycji w ten sposób sięga u nas 45 proc. i jest największe w Europie. Na drugim miejscu jest Wielka Brytania z wynikiem 40 proc. Natomiast pod względem wielkości rynku leasingu Polska jest piąta w Europie - po Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji i Włoszech.

– W ciągu ostatnich 20 lat leasing stał się jednym z najbardziej preferowanych instrumentów do finansowania zakupu środków trwałych – podkreślił Paweł Bojko.

Po przestoju spowodowanym pandemią leasing ożywa – w 2024 r. leasingowy zakup pojazdów lekkich i maszyn budowlanych rośnie - o blisko 33 proc., choć ogólnie zakup wszelkiego typu maszyn wzrośnie w 2024 r. jedynie około 7 proc.

Banki, które są kręgosłupem gospodarki, zanotowały w ciągu minionych 15 lat znaczący wzrost depozytów i lokat. Rośnie zainteresowanie długoterminowym budowaniem oszczędności – dowodem na to są znakomite wyniki programu PPK.

– Tradycyjny model działania gospodarki ulega załamaniu. Ludzie nie chcą już trzymać oszczędności na nisko oprocentowanych kontach czy lokatach, by dzięki temu banki mogły realizować podaż kapitału na rynek i na tym zarabiać – zauważył Piotr Dmuchowski.

Raport Draghiego wskazuje, że Europejczycy trzymają w bankach 50 proc. więcej swoich oszczędności niż Amerykanie. Jednak od 2009 r. europejskie depozyty wygenerowały jedynie jedną trzecią tych zysków, co oznacza znacznie mniejsze oszczędności amerykańskie. O czym to świadczy? Amerykanie obracają swoim kapitałem i więcej na tym zyskują niż mniej aktywni inwestycyjnie Europejczycy.

– Zachowawcze tendencje europejskie wyraźnie widzimy w portfelach z kapitałem ubezpieczeniowym na życie i emerytalnym. Rośnie zapotrzebowanie na inwestowanie z nieco większym ryzykiem, by ten kapitał mógł w długim terminie wypracować oczekiwanie zyski. W konsekwencji fundusze mieszane wydają się tu najwłaściwszą odpowiedzią. Z naszych analiz wynika, że długoterminowo mogą one wypracować oczekiwane zyski w programach do roku 2025, np. PPK 2050. Większe niż dotąd preferencje dla funduszy mieszanych jest rozsądne – przekonywał Piotr Dmuchowski.

Na dobrej drodze

Kapitał oszczędności Polaków lokowany jest też w tzw. pasywne fundusze. Ludzie, którzy od 15-25 lat oszczędzali na PPP, otrzymują dziś zaskakująco duże wypłaty.

– Fundusze cyklu życia tak działają, że automatycznie się dostosowują do terminu przejścia na emeryturę. Im dalej od emerytury, tym więcej ryzykownych aktywów, a im bliżej, tym bardziej zaczynają dominować aktywa bezpieczne. Przy strategii tzw. procentu składanego, jeżeli zaczniemy oszczędzać w wieku lat 30, to do emerytury stopa zwrotu się podwoi, ale jeśli zdecydujemy się na oszczędzanie w wieku lat 20, jest realna szansa na czterokrotne jej zwiększenie – podkreślił Piotr Dmuchowski.

Skoro na takie zwroty można liczyć, wkładając oszczędności w zakup jednostek funduszy, to dlaczego na giełdzie tak mało jest firm, które mogą się pochwalić podobnymi wzrostami?

Polscy przedsiębiorcy mają problem, jak spojrzeć perspektywicznie i strategicznie na swoją firmę. Gdy brakuje perspektywicznego spojrzenia, obiecujące wehikuły są przejmowane przez mocniejszych kapitałowo graczy, którzy dalej je prowadzą, bo ich doświadczenie pokazuje, że w dłuższej perspektywie to im się opłaci.

– Widzieliśmy dziesiątki obiecujących firm, które zostały sprzedane, ściągnięte z giełdy, a teraz za sprawą zagranicznych inwestorów są dużymi spółkami. Powinniśmy się uczyć cierpliwego, perspektywicznego rozwijania biznesu. Ogromną rolę ma do odegrania edukacja i propagowanie takiej przedsiębiorczości – argumentował Piotr Krupa.

– Zakładałem własny biznes, mając 1600 zł z wesela. To był mój wkład w KRUKa, a dziś nasza spółka warta jest prawie 9 mld zł. Niestety relatywnie mało jest tego typu przedsiębiorstw i dlatego widzimy w ostatnich latach raczej odchodzenie z giełdy niż wchodzenie na nią. Żabka to przykład z ostatnich dni. Mówiono, że ten debiut może być przełomem, który popchnie giełdę ku hossie. Nic z tego. Brakuje nam przedsiębiorczości i warunków zachęcających do inwestycji. W efekcie kto zarobi i ma kapitał, ten często wyprowadza się za granicę – analizował Piotr Krupa.

Od 30 lat w Polsce jest wolna gospodarka i można otwierać swój biznes. Gospodarka jest na dobrej drodze, ale trzeba dbać o rynek kapitałowy, by on mógł się dalej rozwijać – zgadzali się uczestnicy debaty.

Bankier.pl
Czytaj więcej
Radio Game On-line