Współcześnie za najlepsze gry FromSoftware większość graczy uważa wszelkiej maści Soulsy, w szczególności protoplastów tego gatunku – Demon Souls oraz serię Dark Souls. Japończycy jednak wcale od nich nie zaczęli ani obecnie wyłącznie ich nie tworzą. Chociażby w 2023 udało im się – z sukcesem – wskrzesić cykl Armored Core, oddając w ręce graczy fenomenalne Fires of Rubicon. A to nawet nie ich jedyna gra z mechami! Dzisiaj sobie na część z nich zerkniemy.
Ranking gier FromSoftware
Nasz ranking gier FromSoftware nie zawiera absolutnie wszystkich gier tego japońskiego dewelopera. Ograniczyliśmy się wyłącznie do dziesięciu, co wcale nie oznacza, że takie Kuon (jeżeli niestraszne wam wydanie całkiem sporej ilości pieniędzy) nie jest godne uwagi fanów survival horrorów. Miłej lektury!
The Adventures of Cookie & Cream
Absolutnie najmroczniejsza, najbardziej wymagająca, i pokręcona gra od From – tym właśnie jest wydane na PlayStation 2 The Adventures of Cookie & Cream. Główni bohaterowie to stworki tylko pozornie słodziaśne, bo krwawe żądze aż się w nich kotłują i tylko czekają na uwolnienie.
Tak już na poważnie – przygody Ciastusia i Kremusia (że tak pozwolę sobie ich luźnie nazwać) to bardzo sympatyczna platformówka, w którą możemy grać zarówno samotnie, jak i w kooperacji. Fajnym pomysłem jest to, że do współpracy nawet nie trzeba drugiego pada. Można korzystać z jednego. Pierwszy gracz używa lewej, a drugi prawej jego połowy. W 2007 roku wydano też port na Nintendo DS., posiłkujący się możliwościami tej konsoli, m.in. dotykowego ekranu ze stylusem.
Metal Wolf Chaos
Czy gra, w której sterujemy prezydentem USA, wykorzystującym mecha, aby pokonać złego wiceprezydenta, nie brzmi dla was fantastycznie? Bo właśnie czymś takim jest Metal Wolf Chaos. To produkcja, pozwalająca poczuć się takim Amerykaninem, jakim Japończycy wierzą, że możecie być.
Mechanicznie mamy do czynienia z dynamiczną, mocno arcade’owo pozycją, znacznie mniej wymagającą niż np. seria Armored Core. Akcja jest piekielnie dynamiczna, polegając głównie na ciągłej eksterminacji całych chmar uzbrojonych po zęby terrorystów. Otoczenie jest mocno zniszczalne, dzięki czemu nie musimy się przejmować stojącymi na naszej drodze przeszkodami, mogąc dać upust swojej chęci szerzenia znisz… patriotyzmu. Let’s make America great again! Choć oryginał trafił na rynek w 2004 r., nie ma problemów z ograniem tej pozycji na nowoczesnych sprzętach, gdyż w 2016 r. doczekaliśmy się remastera.
Ninja Blade
Kiedy konsolowcy zagrywali się w Ninja Gaiden, pecetowcy (no dobra, posiadacze PlayStation i Xboksów w sumie też) otrzymali Ninja Blade, które – wbrew deweloperowi za niego odpowiedzialnemu – to nie jest najlepszy Dark Souls z ninja zamiast rycerzy i magów. To pełnoprawny, widowiskowy, przepełniony spektakularnymi QTE slasher.
Główny bohater, eksterminując szalejące po Tokio zombie i potwory, będzie mógł skorzystać z różnorakich broni, jak chociażby standardowa katana, czy gigantyczny, powolny i niesamowicie potężny miecz. Brakuje tutaj budowania różnorodnych buildów, nieliniowości, i kojarzonego z FS wysokiego poziomu trudności. Postawiono raczej na kinowość i próbę trafienia w gusta fanów wspomnianego już Ninja Gaiden, God of War, czy Bayonetty.
Otogi: Myth of Demons
Obecnie ranking gier FromSoftware moglibyśmy wypełnić produkcjami multiplatformowymi, dostępnymi w zasadzie wszędzie, i nawet top 10 by na to nie wystarczyło. W dawnych latach tworzyli jednak „exy”, a o ile sporo z nich dostępnych jest na konsolach Sony, tak udało się też podłapać coś też Microsoftowi. Mowa o obu częściach serii Otogi, ale dzisiaj skupimy się wyłącznie na jedynce, czyli Myth od Demons.
Przenosimy się w niej do alternatywnej wersji feudalnej Japonii, wcielając się w wojownika o imieniu Raikoh. Naszym celem jest powstanie inwazji demonów, a w tym celu przemierzymy aż 25 poziomów, gdzie zmierzymy się z różnorodnymi przeciwnikami. Całość jest całkiem klimatyczna, a gameplay – chociaż aż na taką różnorodność jak Soulsy nie pozwala – i tak daje nam względnie swobodnie wyposażać protagonistę w różnorodny ekwipunek oraz czary.
King’s Field 4
Jeszcze przed premierą Demon’s Souls, a później pierwszego Dark Souls, jedną z najpopularniejszych marek FromSoftware, obok cyklu Armored Core, było King’s Field. Pierwsze części, z PlayStation 1, zdążyły się jednak nieco zestarzeć (chociaż wciąż są grywalne i godne uwagi), ale znacznie lepiej trzyma się wydana na PS2 czwórka, czyli The Ancient City.
Mamy tu do czynienia z wymagającym dungeon crawlerem, gdzie będziemy zagłębiać się w czeluści tytułowego miasta. Tempo jest względnie powolne, ale jeżeli dacie się wciągnąć w eksplorację, to od konsoli będzie oderwać się naprawdę trudno. Same projekty potworów to za to absolutny top – pod tym względem FS absolutnie nigdy nie zawodzi, nawet jeżeli inne elementy nieco niedomagają. Na całe szczęście tutaj nie trzeba się tym martwić. 😉
Elden Ring
Co by się stało, gdyby pomieszać The Legend of Zelda: Breath of the Wild z Dark Souls? Odpowiedzi nie trzeba szukać daleko – wystarczy odpalić Elden Ring. Można jego formułę lubić bądź nie, ale jednego odmówić nie sposób – gatunek otworzył się dzięki niej na masę nowych graczy, którzy dzięki większej przystępności później będą mogli mniej boleśnie wskoczyć w „normalne” Soulsy.
W Eldenie trafiamy do gigantycznego świata, który w zasadzie nijak nas nie ogranicza, a po krótkim wstępie możemy udać się, gdzie tylko chcemy. Jakiś boss spuszcza nam solidny łomot? Nie ma sprawy, możemy iść pozwiedzać, a później wrócić bogaci w nowe umiejętności, czy nawet po prostu sprzęt i poziomy, które pozwolą rozjechać przeciwnika tak, jak on wcześniej rozjeżdżał nas. Treści jest tutaj na dziesiątki godzin, a niedawno wydany dodatek – Shadow of the Erdtree – dodaje jeszcze więcej
Armored Core VI: Fires of Rubicon
Chyba mało kto spodziewał się, że FromSoftware jeszcze kiedykolwiek, odnosząc tak gigantyczne sukcesy wydając kolejne Soulsy, powróci do swoich nieco zapomnianych marek. Japończycy nie dość, że właśnie to zrobili, to na dodatek oddali w nasze ręce produkcję nie tylko drastycznie od nich różną, ale i równie dobrą, a dla niektórych (jak wasz uniżony) chyba nawet lepszą.
Armored Core VI: Fires of Rubicon pozwala nam pokierować gigantycznymi mechami, które będziemy mogli dowolnie modyfikować, wyposażając je w różnorodne części, dzięki czemu każdy gracz będzie mógł grać po swojemu, tworząc albo potężnie opancerzone czołgi, albo skaczące wszędzie, piekielnie zwinne maszyny. Zdecydowano się też na podział na krótsze misje (zazwyczaj możliwe do zamknięcia w jakieś 10-15 minut), a nie otwarty świat, przez co progres czuć w zasadzie nieustannie. Sterowanie początkowo może wydawać się przesadnie złożone, ale bardzo szybko wejdzie wam w krew i będziecie śmigać po planszach jak szaleni, nie dając się wrogom nawet trafiać.
Sekiro: Shadow Die Twice
Który Dark Souls jest najlepszy? No wiadomo, że Sekiro. Dobra, żarty na bok, ale tylko częściowo. Przygoda jednorękiego Wilka to może i nie najlepsze Soulsy, ale tylko dlatego, że… nimi nie jest. Stawia nacisk na inny styl walki, ma bardziej przejrzystą narrację, a główne podobieństwa tkwią w charakterystycznym systemie checkpointów oraz wysokim poziomie wyzwania.
Sekiro: Shadows Die Twice stawia nacisk nie na uniki, a skuteczne kontrowanie ataków wrogów. Będziemy musieli się tej mechaniki solidnie wyuczyć, bo o ile początkowe etapy jakoś można przy odrobinie szczęścia przelecieć, tak dalsi bossowie skutecznie przetestują nasze umiejętności, sprawdzając, kto uważał na zajęciach. Nie będzie też możliwości prostej zmiany buildu – tutaj każdy gra tym samym, konkretnie zdefiniowanym, bohaterem. Cóż można powiedzieć – git gud.
Dark Souls
Niby pierwsze było Demon’s Souls, ale to właśnie Dark Souls tak na dobrą sprawę rozpoczęło prawdziwą rewolucję. To właśnie ono wprowadziło elementy, jakie dzisiaj kojarzy się z gatunkiem, jak niesamowita interlokacyjność, ogniska (w różnej formie w naśladowcach), czy brak prowadzenia gracza za rączkę, pozwalanie mu się gubić i uczyć na własnych błędach.
Poziom trudności oczywiście był stosunkowo wysoki, ale nie ma co go demonizować – każdy chętny poradzi sobie, tylko niektórym dostosowanie się zajmie nieco więcej czasu. Satysfakcja z pokonania z własnych słabości będzie jednak zawsze tak samo wysoka. A przy kolejnych podejściach będziecie już mogli spokojnie latać na golasa z drewnianą pałką, nawet nie dając się trafić. Tylko na wszelki wypadek zaznaczymy, że chodzi o grę, a nie prawdziwe życie. Poza wirtualnym światem lepiej tego nie róbcie.
Bloodborne
Mamy to – wspomnieliśmy o Bloodborne w naszym tekście, także to tylko kwestia czasu, aż FromSoftware zapowie remaster, róbcie screeny. Jeżeli jednak ten „najlepszy Dark Souls” jakimś cudem na dniach nie zadebiutuje na Xboksach i PC, koniecznie zaopatrzcie się w PS4 lub PS5 – nawet dla tej jednej gry ze wszech miar warto.
Gameplayowo to w gruncie rzeczy Soulsy, ale z charakterystycznym, wiktoriańsko-lovecraftiańskim klimatem. Projekty wrogów są absolutnie fantastyczne, a premiujący ofensywę system walki daję mnóstwo satysfakcji. Brakuje możliwości tworzenia aż tak zróżnicowanych buildów, jak w DS – chowanie się za tarczą i rzucanie czarów absolutnie odpada – ale twórcy i tak pozwalają nam, dzięki różnorodności wśród broni, na względnie swobodne podejście. No i pamiętajcie, jak pokonacie Ojca Gascoigne, to będzie już z górki. 😉
Łowcy, a jakie są według was najlepsze gry FromSoftware? Koniecznie dajcie nam znać w sekcji komentarzy!
Niektóre odnośniki w artykułach to linki afiliacyjne. Klikając w nie lub też finalizując za ich pomocą kupno produktu, nie ponosisz żadnych kosztów. Jednocześnie sprawiasz, że otrzymujemy wynagrodzenie, dzięki któremu praca Redakcji jest możliwa.