Chociaż nowych gier nie brakuje, to czasami człowieka ogarnia chęć powrotu do tego co było. PS5 Pro jest tuż za rogiem, ale moc to nie wszystko. Nawet leciwy sprzęt potrafi wciągnąć na długie godziny. W tym konkretnym przypadku było to PlayStation 3.
Gry z PlayStation 3 dostępne w ramach PS Plus Premium są dość ograniczone, a poza tym jakość obrazu nie jest doskonała. Dlatego zdecydowałem się wyciągnąć z szafy moją Super Slimkę, która wciąż trzyma się całkiem nieźle. A przynajmniej tak myślałem, gdyż okazało się, że napęd po prostu odmówił posłuszeństwa. Z początku byłem przekonany o winie lasera, ale po domowej diagnozie dostrzegłem uszkodzenie tzw. „ribbon cable” łączącego napęd z płytą główną.
Dalsza część tekstu pod wideo
I faktycznie, to właśnie ten element był źródłem problemu. Kilka złotych i PS3 było gotowe do działania. Już samo włączenie konsoli wywołało u mnie duże uczucie nostalgii. Nawet tak prosta rzecz jak XrossMediaBar sprawia, że po prostu przyjemnie się na to patrzy.
Pierwsze co zrobiłem po uruchomieniu PlayStation 3, to oczywiście wejście do sklepu i przejrzenie dostępnych produkcji. Co ciekawe, wciąż znaleźć tam można wiele unikalnych gier, które warto ograć. Nie ma co liczyć na promocje, więc trzeba pogodzić się z cenami. Niektóre nie są takie złe, np. trylogia Prince of Persia to zaledwie 63 zł, ale nie zawsze jest kolorowo. Później uruchomiłem uwielbiane przeze mnie Lords of Shadow 2 i ponownie ograłem całość. Doświadczenie było zupełnie inne niż w przypadku streamingu z PS Plus Premium – gra po prostu działała i wyglądała lepiej. Szkoda, że wsteczna kompatybilność z PS3 dalej nie została zaimplementowana na PS5, więc mam nadzieję, że Super Slimka jeszcze trochę mi posłuży.
Kiedyś to było...
PS3 otrzymało nie tylko masę zupełnie nowych marek, ale także pakiety gier z PS2 – wiele z nich jest niedostępnych natywnie na PS5 – m.in. Splinter Cell, Tomb Raider, Sly Cooper, Ratchet, czy wspomniany wcześniej Książę Persji. Nawet ta biedna kolekcja Silent Hilla nie wydawała się teraz taka zła. Wiele osób mówi, że SH skończyło się na The Room. Może i tak, ale Homecoming jest dla mnie naprawdę udane. Nie miałem nigdy okazji zagrać w Downpour, więc „magia” PS3 sprawiła, że zdecydowałem się na zakup. Gra nie pojawiła się na PC i nie jest dostępna cyfrowo, więc za pudełko dość słono zapłaciłem.
I kiedy tak przeglądałem bibliotekę gier, to doszedłem do wniosku, że gaming wygląda dziś zupełnie inaczej. Nie jest to oczywiście zbyt odkrywcze stwierdzenie, ale ogarnia mnie lekki smutek, kiedy spojrzę na wiele obecnych projektów.
Takie Naughty Dog w ciągu zaledwie jednej generacji zapewniło nam kapitalną trylogię Uncharted i dało początek mojemu ukochanemu The Last of Us. A teraz? PS5 ma prawie 4 lata, a Psiaki jedyne co przygotowały to „remake” pierwszego TLOU, remaster Uncharted 4 i Lost Legacy oraz remaster The Last of Us 2. Nie zdecydowano się nawet na oficjalną zapowiedź kolejnej gry singleplayer. Ale to nie tylko kwestia Naughty Dog. Gry stały się bardzo rozbudowane, a ich stworzenie i dopieszczenie, by odpowiadały współczesnym odbiorcom, trwa po prostu bardzo długo. Czas oczekiwania sprawia, iż ta generacja przelatuje mi bez większych emocji. Niby to już prawie 4 lata, a jakoś dalej mam wrażenie, że premiera PS5 i XSX|S dopiero co się odbyła.
Siła nostalgii
Nie potrafię tak naprawdę powiedzieć, dlaczego podczas gry na PS3 towarzyszyło mi uczucie, którego nie ma w trakcie ogrywania części nowych tytułów. Zapewne jest to po prostu miły powrót do tego co było. Może zabrzmi to dziwnie, ale większość gier była kiedyś „skończona”. Oczywiście istniała cała masa różnych dodatków, ale podstawowa wersja gry stosunkowo rzadko ulegała zmianom (nie mam tu na myśli naprawy błędów). Teraz trochę boję się grać na premierę, ponieważ w ciągu pierwszego roku gry otrzymują masę aktualizacji dodających wiele ciekawych i przydanych elementów. Chodzi mi tu np. o dodatkowe tryby rozgrywki, funkcje, ustawienia graficzne itp.
W Horizon: Forbidden West grałem od pierwszego dnia. Grywalny dla mnie był wyłącznie tryb quality, gdyż jakość obrazu w performance była fatalna. Zostało to naprawione dopiero po kilku miesiącach, kiedy grę już dawno miałem za sobą. Ponadto twórcy wprowadzili tryb zbalansowany. Na 100% byłby to mój domyślny wybór podczas gry, ale taka opcja nie była wtedy dostępna.
To już nie wróci
Move także daje radę. Niestety w tym przypadku nie pozostało mi zbyt wiele gier, więc sprawdziłem tylko Start the Party. Kontroler ruchu to wciąż przyjemny dodatek, który w grupie kilku osób powinien zapewnić trochę rozrywki. Nie robi to już takiego wrażenia jak kiedyś, ale obecność Move’a tylko dodatkowo podkreśla różnorodność biblioteki. Był czas na wiele „standardowych” gier i przy okazji nie brakowało pomysłowych produkcji imprezowych.
Tamta generacja to też czasy prawdziwej ekskluzywności, choć była ona obecna już znacznie wcześniej. Zarówno po stronie Sony, jak i Microsoftu. Zgodzę się z tym, że gry na wyłączność ograniczały dostępność dla części użytkowników, ale to właśnie one definiowały tożsamość danej platformy, stanowiły o jej wyjątkowości. Exclusivy były w pewnym sensie „duszą” konsoli. Dziś to po prostu mało wyróżniające się sprzęty.
I tak to właśnie wygląda. PlayStation 3 ma już swoje lata, ale wciąż jest źródłem dobrej zabawy. Nie przeszkadza nawet kultura pracy konsoli, która w przypadku modelu Super Slim jest daleka od ideału. Biblioteka gier jest dość niezwykła. Z jednej strony wiele odświeżeń w wersji HD, a z drugiej mnóstwo nowych serii i kontynuacji starych: wspomniane wyżej Uncharted, Killzone, Ratchet i Clank, Resistance, MotorStorm, LittleBigPlanet... Wymieniać można długo.