Stanisław August Poniatowski: Kraju nie uratował, ale odbudował wspólnotę narodową [WYWIAD]

2 lat temu 68

W XVIII w. Rzeczpospolita upadła jako twór polityczny. Paradoksalnie wymazano państwo z map Europy, gdy budziło się do życia po zastoju czasów saskich. Jednak bez działalności reformatorskiej Stanisława Augusta Poniatowskiego społeczeństwo weszłoby w XIX w. o wiele gorzej przygotowane, mówi* profesor Piotr Ugniewski z Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego.

 

Rozmowę opublikowano po raz pierwszy 3 maja 2021 r.


Mateusz Kucharczyk, EURACTIV.pl: Stanisław August jako bohater literacki. W jaki sposób moglibyśmy go zaklasyfikować?

Profesor Piotr Ugniewski*, Wydział Historii Uniwersytetu Warszawskiego: Zdecydowanie tragiczny i niezrozumiany przez wielu ludzi. Zabiegający o uznanie, ale mimo dużego wyrafinowania w staraniach, chybiły one celu.

Jeżeli Stanisławowi Augustowi udało się trafić do czyjegoś przekonania, to dopiero po II wojnie światowej i głównie do kręgu zawodowych historyków, czyli dość wąskiego i specyficznego grona. Miało ono jednak w największym stopniu możliwość go zrozumieć dzięki dostępowi do źródeł.

Do szerszej publiczności trafiają argumenty krytyków króla. Oni są skuteczniejsi. Poczynając od romantyków, przez Józefa Piłsudskiego – bardzo negatywnie nastawionego do naszego ostatniego monarchy – czy tych, którzy obecnie mają wpływ na kształtowanie poglądów Polaków na przeszłość i… przyszłość.

Z Józefem Piłsudskim sprawa jest jasna. 11 listopada świętujemy początek odrodzenia państwa, potem jest zwycięska Bitwa Warszawska i nawet zamach majowy i autorytarne zapędy po 1926 r. nie są w stanie zepsuć marszałkowi opinii. To symbol odbudowy państwa. Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu – który również ma wiele zasług – pamięta się wyłącznie czarne karty jego panowania.

Zdecydowanie, a w przypadku 230. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja [rozmowę opublikowano po raz pierwszy 3 maja 2021 r. – red.] należy wspomnieć, że dzięki badaniom historyka Emanuela Rostworowskiego wiemy, że Stanisław August był wiodącym autorem Ustawy Rządowej.

Jednak przy formułowaniu ocen musimy pamiętać, że król od własnego dzieła odstąpił. Przystąpił do konfederacji targowickiej uginając się pod rosyjskim ultimatum. Katarzyna II zażądała przystąpienia do Targowicy i to działa na wyobraźnię opinii publicznej od lat.

Ale targowicki akces to nie przejaw zdrady, a chłodnej kalkulacji. Król przystąpił do konfederacji w lipcu 1792 r. w porozumieniu z najbliższymi współpracownikami, z którymi w tajemnicy współtworzył Ustawę Rządową.

To była próba ratowania tego, „co się da”. To wprawdzie mało honorowe rozwiązanie, ale Stanisław August kalkulował, że przystępująca razem z nim do konfederacji szlachta pozwoli na przejęcie sterów tego tworu.

Król uważał, że w bezpośrednich pertraktacjach z Rosją jest większa szansa na uratowanie dorobku reformatorskiego sejmu. Poniatowski był zdania, że nie ma szans na efektywny opór. Wierzył natomiast w negocjacje i w zabiegi dyplomatyczne, którym hołdował przez całe panowanie.

Krytycy zarzucają mu, że nie dał się zabić w obronie konstytucji. Czyli nie tylko przegrał, ale jeszcze był tchórzem.

Bliska jest mi teza, wedle której oceniając całe panowanie uwzględnia się kontekst wydarzeń. Stanisław August objął tron po kilku dekadach zupełnego upadku kraju w czasach saskich, gdy Rzeczpospolita stała się de facto rosyjskim protektoratem.

Jego ponad 30-letnie rządy to ciągłe zabiegi o reformowanie kraju, ulepszanie prawa, wzmocnienie instytucji, nadgonienie zaległości w wyścigu po nowoczesność względem państw z zachodu kontynentu.

Na tym polu król zdecydowanie nie ma się czego wstydzić. We właściwy sobie sposób Stanisław August realizował śmiałą wizję modernizacyjną, po to by przy nadarzającej się okazji wyrwać Rzeczpospolitą z hańbiącej zależności od Rosji.

Jednak jakkolwiek Targowica chluby nie przynosi…

Porzucenie „własnego dziecka” – konstytucji – nie wynikało z wysokiego poziomu rusofilstwa, ale z chłodnej kalkulacji. Analizy układu sił stosunków międzynarodowych, które znajdowały się poza możliwością kontroli ze strony dość słabej Rzeczypospolitej.

Zwołanie Sejmu Wielkiego umożliwiła międzynarodowa koniunktura polityczna. W 1787 r. Imperium Rosyjskie szykowało się do wojny z Imperium Osmańskim. Powodem był spór o Krym.

To sytuacja analogiczna z latami poprzedzającymi I rozbiór, gdy sprawa polska jest częścią szerszego zagadnienia, określanego mianem „sprawy wschodniej” – rozbioru europejskich posiadłości Turcji.

Tak jak koszty wojny tureckiej z lat 1768-1774 poniosła Rzeczpospolita. Prusy i Austria – dwa pozostałe mocarstwa rozbiorowe – powetowały sobie brak korzyści terytorialnych kosztem Turcji w postaci I rozbioru, ponieważ Rosja, aby zachować równowagę mocarstw w tej części Europy zgodziła się na rozbiór osłabionej po konfederacji barskiej Rzeczypospolitej.

Gdy uchwalano Konstytucję 3 maja, na scenę polityczną powróciła kwestia wschodnia. W styczniu 1792 r. zawarto pokój w kolejnej wojnie Rosji z Turcją. Katarzyna miała wolne ręce i mogła planować przywołanie do porządku wybijającej się na niepodległość Rzeczypospolitej. Już w maju tego samego roku jej wojska były w Polsce.

Dodatkowym czynnikiem działającym na niekorzyść reformatorów była rewolucja francuska. Porażki I koalicji antyfrancuskiej w 1792 r., w skład której wchodziły armie Austrii i Prus, znowu miały zdecydować o konieczności pożywienia się mocarstw kosztem Polski.

Rzeczpospolita służyła jako pokarm dla rozdrażnionych mocarstw?

Oczywiście można powiedzieć, że wystarczyło być silnym i wtedy nie odgrywałoby się roli statysty w rozgrywce ówczesnych potęg.

To właśnie przez całe panowanie usiłował robić król ze swoimi współpracownikami. Wzmacniać fundamenty państwa, by Rzeczpospolita nie służyła jako pożywienie dla mocarstw.

Najostrzejsi krytycy zarzucają jednak Stanisławowi Augustowi rusofilstwo lub zdradę. Na czym polegało stawianie właśnie na Rosję w polityce zagranicznej?

To nie rusofilstwo ani tym bardziej absurdalny zarzut zdrady, ale chłodna kalkulacja polityczna. Wówczas nie było innej możliwości niż prowadzić grę z Rosją w celu uzyskania jak największych korzyści.

Wbrew pozorom wpływ Petersburga, który zazdrośnie strzegł dominacji nad Rzeczpospolitą, był o wiele mniej groźny niż agresywna polityka Prus, które przez cały XVIII w. dążyły przy każdej najmniejszej okazji do rozbioru ziem Rzeczypospolitej.

Rosyjski protektorat to nie była oczywiście wymarzona rzeczywistość, ale dawała nadzieje przetrwania do lepszych czasów i wyrwania się z politycznego marazmu, ergo przeprowadzenia stopniowych reform przy wykorzystaniu koniunktury politycznej. Takiej jak przy okazji Sejmu Wielkiego.

Poniatowski dostał koronę od Katarzyny II, bo w tym czasie każdy władca musiał mieć poparcie Petersburga. Takie były realia. Stanisław August przez całe panowanie dążył do zawarcia przymierza z Rosją, bardziej partnerskiego układu.

Spisany akt przymierza byłby dużo bardziej klarowny i dawałby Rzeczypospolitej podmiotowość na arenie międzynarodowej, jednak z różnych powodów okazało się to niemożliwe, także wskutek jątrzenia magnackiej opozycji. Katarzyna II wygrywała wszystkie takie wewnętrzne spory na swoją korzyść.

Gdy Sejm Wielki w październiku 1788 r. pod wpływem nieoczekiwanej – jak wiemy wiarołomnej – oferty Prus przyjął propozycję przymierza z Berlinem, i zerwał w praktyce Rosją, król przekonywał bez skutku w Sejmie, że Petersburg przez całe jego panowanie w najmniejszym stopniu sprzeciwiał się interesom Rzeczypospolitej.

Historyk Janusz Tazbir napisał kiedyś, że SAP to najlepszy z „ministrów kultury”. Miało to oznaczać, że kiepski z niego polityk. Ale za to zbudował Łazienki, organizował czwartkowe obiady i zapraszał do kraju zagranicznych artystów. Mamy zatem do czynienia z wyjątkowo kiepskim politykiem i niedoścignionym – ale jednak tylko – wzorem dla ministrów kultury?

Stanisław August był jak najbardziej rasowym politykiem. Kultura była dla niego formą relaksu i rozrywki, ale Poniatowski wplótł ją przede wszystkim w swoje działania polityczne, dlatego pisanie w lekceważący sposób o budowaniu Łazienek zamiast np. budowaniu armii jest nieporozumieniem.

Ale czy był politykiem skutecznym? Przejął państwo o powierzchni ponad 730 tys. kilometrów kwadratowych, a umarł w Rosji na wygnaniu bez państwa i korony.

Rozumiem osoby, dla których to argument decydujący. I trudno jest cokolwiek odpowiedzieć. Rozpatrując skuteczność polityka w ten sposób panowanie Stanisława Augusta jest klęską totalną.

Kazimierza Wielkiego nazywamy tak m.in. dlatego bo „zastał Polskę drewnianą a zostawił murowaną”. Ale nawet ostatni z Piastów będący w czołówce najlepszych królów nie mógł się równać ze Stanisławem Augustem pod względem zapału reformatorskiego.

Pomimo przeszkód król odnotował na polu reform znaczące sukcesy. Konstytucja 3 maja nie jest przecież jak deus ex machina. To efekt procesu modernizacyjnego rozpoczęto niemal od razu po założeniu korony królewskiej na głowę.

Napisanie i doprowadzenie do uchwalenia konstytucji to jedno, ale przekonanie do jej zaakceptowania konserwatywnego na ogół narodu szlacheckiego to zupełnie co innego.

A Stanisławowi Augustowi udało się przekonać do siebie szlachtę, która w początkach jego panowania wypowiedziała mu posłuszeństwo pod postacią konfederacji barskiej – wymierzonej przeciwko Rosji i wspieranego przez Katarzynę II króla w obronie wiary i niepodległości, jak głosili konfederaci.

W jaki sposób Stanisław August wplótł kulturę w swoje działania polityczne?

Łazienki – tak przecież uwielbiane przez warszawiaków i turystów – oraz inne inicjatywy to zdecydowanie nie przejaw próżności i marnowania środków, ale narzędzie służące do wzmocnienia autorytetu władcy.

Warunku, bez którego wszelkie inne aktywności – przypomnę, że rozmawiamy o królu elekcyjnym w Rzeczpospolitej rozrywanej ambicjami magnatów – nie mogły się udać. Dlatego teza profesora Tazbira jest krzywdząca.

Sprowadza się bowiem do stwierdzenia, że Stanisław August zamiast zajmować się polityką szukał wytchnienia i rozrywki w dość błahych w zestawieniu z losem państwa zajęciach. Zamiast bronić integralności Rzeczpospolitej spędzał czwartki na obiadach z literatami. Zamiast budować silną armię, budował Łazienki itd.

Inteligent na tronie, co to przedkładał towarzystwo literatów nad wojskowych. Ojciec króla, również Stanisław Poniatowski, był znakomitym żołnierzem. W bitwie pod Połtawą miał uratować życie sławnemu królowi Szwecji Karolowi XII. Tymczasem syn był pięknoduchem?

Króla można nazwać rasowym inteligentem, który lubił kontakt z literaturą i sztuką. Przynosiły mu na pewno jakąś radość, ale nie był to główny powód zaangażowania w różne inicjatywy. Stanisław August widział w kulturze narzędzie do odbudowania wspólnoty politycznej.

Szkoła Rycerska, Komisja Edukacji Narodowej, czasopisma jak Monitor czy Zabawy przyjemne i pożyteczne jako organy stymulowania rozwoju środowiska literackiego, które zbierało się na obiadach służyły jako narzędzie edukowania społeczeństwa.

Cóż z tego, że w trakcie obiadów czwartkowych czytano przy deserze nieprzyzwoite wierszyki – to było męskie grono – chociaż należy dodać, że król bardzo lubił towarzystwo kobiet.

Taka była obyczajowość i kultura Oświecenia. To wówczas modne stały się – najpierw we Francji – tzw. salony arystokratyczne, gdzie wytworne towarzystwo w miłej atmosferze spędzało czas na niezobowiązujących rozmowach. Ale w ostatecznym rozrachunku miały one poza przyjemnym spędzaniem czasu, pobudzać rozwój intelektualny.

Oświecenie to epoka władców absolutystycznych, którzy nierzadko pozowali na intelektualistów. Przyjaźnili się z filozofami. Kształtowali swój wizerunek, by zdobyć poklask opinii publicznej. Poniatowski korzystał z tak rozumianej propagandy?

Pod tym względem Stanisław August nie różnił się w niczym od filozofa z Sanssouci –Fryderyka II Wielkiego czy Semiramidy Północy – Katarzyny II. Sam wprawdzie nie pozował na filozofa, jak władca Prus, ale korespondował z największymi umysłami epoki.

Poniatowski był świadomy wagi propagandy, ale kształtowanie opinii na temat państwa czy własnej osoby realizował w sposób neutralny.

Mamy skłonność do myślenia o propagandzie w sposób negatywny, tymczasem w tym przypadku miała ona na celu polepszanie zszarganego wizerunku Rzeczypospolitej w XVIII- wiecznej Europie. Często przynosiło to zamierzone efekty, jak po uchwaleniu Konstytucji 3 maja, gdy europejska opinia publiczna przyjmowała zmiany z reguły bardzo pozytywnie.

Na czym polegała królewska propaganda?

Najlepiej opowiedzieć o tym na wybranym przykładzie. Nadwornym, i jednocześnie najważniejszym malarzem Stanisława Augusta był Włoch Marcello Bacciarelli, który trochę przypadkowo trafił na dwór w Warszawie. Król wyznaczał mu różne zadania w tym wykonywanie królewskich portretów.

I oczywiście złośliwi mogliby powiedzieć, że Poniatowski kazał się portretować, ponieważ był próżny, ale to nie prawda. Władcy europejscy musieli się portretować, a ich wizerunki powinny być obecne na europejskich dworach.

Np. portret Stanisława Augusta w stroju koronacyjnym był ważny ze względu na budowanie autorytetu władzy królewskiej w Polsce, który był wówczas znikomy, chociaż szlacheccy konserwatyści zarzucali nieustannie słabym polskim władcom dążenie do absolutyzmu.

Portret pędzla Bacciarellego zawisł na Zamku Warszawskim w Pokoju Marmurowym w otoczeniu portretów wszystkich historycznych władców polskich również autorstwa włoskiego malarza. W ten sposób król chciał pokazać najważniejszym przedstawicielom klasy politycznej „skąd się bierzemy” oraz dokąd powinniśmy zmierzać.

W latach 80-tych XVIII w. król zamówił u Bacciarellego sześć wielkich płócien do Sali Rycerskiej zwanej także Sala Narodową. To ogromna, reprezentacyjna sala z rozbudowanym programem symboliczno-historycznym. Obrazy te pokazują ważne z punktu widzenia króla wydarzenia z historii Rzeczypospolitej.

To dzieła, które nie sławią jego osoby ani nie promują monarchii sprzecznej z tradycją wolnościową Rzeczypospolitej, ale miały zainspirować Polaków do przemyślenia stanu kraju; wskazać pozytywne przykłady z przeszłości, po to by budować atmosferę sprzyjającą podejmowaniu odważnych decyzji reformatorskich, jak w trakcie Sejmu Wielkiego.

Nie byłoby Konstytucji 3 maja bez tych działań?

Przewrót umysłowy w trakcie Sejmu Wielkiego z pewnością nie byłby możliwy bez polityki kulturalnej Stanisława Augusta, o której z pobłażaniem wyraził się profesor Tazbir.

Coraz częściej to, co stało się w umysłach ówczesnych Polaków w trakcie sejmu 1788-1792 nazywane jest łagodną rewolucją.

Może post factum powinno się Stanisławowi Augustowi nadać przydomek <<reformator>> lub <<odnowiciel>>?

Gdy Stanisław August z narodem dokonywał wysiłku reformatorskiego wiosną 1791 r. we Francji w czerwcu 1791 r. Ludwik XVI niezadowolony z przebiegu rewolucji, uciekł z Paryża, a w lipcu polała się krew na Polu Marsowym.

Zwróćmy uwagę na zmianę jaka zaszła w głowach szlachty w Rzeczypospolitej Obojga Narodów, która zgodziła się – większość sejmików szlacheckich zimą 1792 r. poparła nowe prawo, a tylko co dziesiąty pominął konstytucję milczeniem – na rezygnację ze „źrenicy wolności”, jak określano liberum veto czy aksjomatu polskiej myśli politycznej, tj. wolnej elekcji na rzecz dziedziczności tronu – wzmocnienia państwa – w ramach dynastii saskiej, co zadekretowano w Ustawie Rządowej.

Jakim człowiekiem był ostatni król? Rządził przez ponad 30-lat, ale z jego pamiętników wyłania się obraz osoby, która była zdecydowanie z innej bajki niż sarmacka Rzeczpospolita. Poniatowski opisał po latach z niesmakiem scenę, gdy jako 18-letni młodzieniec ubiegał się o funkcję posła z ziemi łomżyńskiej. Musiał wówczas bratać się z prowincjonalną szlachtą, aby zyskać jej zaufanie i – ostatecznie – upragnioną funkcję.

Król napisał, że musiał obtańcować wszystkie tamtejsze panny – co pewnie było najmniejszym problemem  – ale przede wszystkim uścisnąć „kapcańskie” dłonie najważniejszych okolicznych figur.

Ale nie jest prawdą, że król nie lubił swojego narodu. Poniatowski był wykształcony w domu magnackim. To człowiek, który kulturowo nie przystawał do prowincjonalnego środowiska, stąd jego niesmak. Ale jako monarcha z pełnym przekonaniem występował z pozycji dobrotliwego ojca narodu, nawet jeśli niekoniecznie chciałby się obściskiwać ze wszystkimi jego przedstawicielami.

W aspekcie politycznym Poniatowski był zwolennikiem emancypowania i opierania się na średniej szlachcie. Stąd działania mające na celu „wychowanie” społeczeństwa. Stanisław August rozumiał, że bez tego nie uda mu się nigdy przeprowadzić żadnych reform, zwłaszcza w sytuacji niesuwerenności państwa.

Natomiast nie wierzył w drobną szlachtę – była dla niego zbyt prymitywna – a nie ufał magnatom. Szlachta gołota – podatna na korupcję magnatów i obcych dworów – została zresztą pozbawiona przez Konstytucję 3 maja praw politycznych. To także poważna reforma.

A co z mieszczanami? Ich majątki i aspiracje rosły, ale politycznie byli wykluczeni ze wspólnoty.

Według wizji króla do wspólnoty obywatelskiej mieli dołączyć zamożni i wykształceni mieszczanie posiadający szerokie horyzonty intelektualne. W takich ludziach Poniatowski widział fundament dla budowy nowej Rzeczypospolitej.

Jednak reformy społeczne związane konstytucją nie są przesadnie postępowe w przypadku praw politycznych dla mieszczan, o chłopach nie wspominając.  

W kwietniu 1791 r. uchwalono prawo o miastach. Ze względów taktycznych nie zdecydowano się na radykalne posunięcia. Mieszczanom nie przyznano praw poselskich. Miasta miały wskazać 22 plenipotentów, spośród których sejm miał wybierać przedstawicieli do sejmowych komisji, gdzie mieszczanie mieli dysponować głosem czynnym tylko w sprawach miast i handlu. Nawet tak skromne zmiany pozwoliły jednak zjednać mieszczaństwo dla reform.

Ustawa zasadnicza przewidywała więcej zmian politycznych – państwo potrzebowało natychmiastowych reform – niż społecznych. Te pozostawiono na później. Na zniesienie ustroju feudalnego w stylu francuskiej Deklaracji praw człowieka i obywatela było jeszcze za wcześnie. Konstytucja to wciąż stanowa wizja świata. Przyznano jednak pewne prawa dla mieszczan oraz wzięto pod opiekę chłopów, przynajmniej częściowo łagodząc skutki pańszczyzny.

Zabrakło czasu na gruntowne zmodernizowanie kraju?

Prawie 30-letnie panowanie, które przypadło na czas całkowitej niesuwerenności, okazało się zbyt szczupłym okresem na wystarczające wzmocnienie struktur państwa. Udało się dokonać postępu, ale nie na tyle spektakularnego, by ochronić byt państwowości.

A może owoce reform przyszły za późno? Kto inny zbierał plon, gdy zabrakło państwa.

Rzeczpospolita od połowy XVIII w. zaczęła odradzać się jako wspólnota, korzystając z różnych starych tworów mentalnych oraz instytucjonalnych. Przekształcano je i unowocześniano, biorąc to, co było dla niej użyteczne z myśli Zachodu, np. trójpodział władzy według Monteskiusza.

Rzeczpospolita więc rosła i nie upadła. Upadło państwo jako twór polityczny, instytucje, armia, atrybuty suwerenności.

Paradoksalnie państwo wymazano z map Europy, gdy budziło się do życia po zastoju czasów saskich, ale bez działalności Poniatowskiego nie mielibyśmy tak bogatego polskiego Oświecenia, a społeczeństwo weszłoby w XIX w. o wiele gorzej przygotowane.


prof. Piotr Ugniewski (Muzeum Historii Polski, Wydział Historii Uniwersytetu Warszawskiego). Historyk, badacz dziejów nowożytnych. Członek-założyciel Polskiego Towarzystwa Heraldycznego. Wiceprezes Polskiego Towarzystwa Badań nad Wiekiem Osiemnastym. Problematyka badawcza: związki mediów, zwłaszcza francuskojęzycznych, z propagandą ośrodków władzy w Europie XVIII w.; relacje polsko-francuskie w XVII-XVIII w.; Polska za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego; Francja w XVII i XVIII w. Autor wielu monografii i artykułów naukowych, w tym m.in. książek: Między absolutyzmem a jakobinizmem. „Gazeta Lejdejska” o Francji i Polsce 1788-1794 (1998), Media i dyplomacja. „Gazette de France” o sejmie rozbiorowym 1773-1775 (2006), Ludwik XVI – Stanisław August. Propagandowe wizerunki równoległe (2014).

Czytaj więcej
Radio Game On-line