Europa niezadowolonych

2 lat temu 70

Sukcesy kandydatów skrajnie (radykalnie) prawicowych oraz lewicowych w wyborach prezydenckich we Francji wskazują na odrzucenie przez dużą część Europejczyków dotychczasowego modelu rozwojowego państw. To kolejny w ostatnich latach przykład chęci zakwestionowania drogi rozwojowej, jaką Stary Kontynent podąża od kilku dziesięcioleci.

 

Europa kryzysów oczami lewicy. DEBATA Z LESZKIEM MILLEREM


 

Francja przygotowuje się na wyborczą „dogrywkę” – czerwcowe wybory parlamentarne, po których okaże się na ile wolną rękę w kształtowaniu programu politycznego będzie miały Emmanuel Macron.

Jednocześnie nad Sekwaną nadal trwają analizy obu wyborczych tur, przyczyn rekordowej absencji – 24 kwietnia do głosowania nie poszło 28 proc. uprawnionych oraz dobrych lub bardzo dobrych rezultatów kandydatów związanych ze skrajną (radykalną) prawicą oraz lewicą.

Eksperci wskazują na wiele czynników: od odrzucenia klasy politycznej en blocpo niezadowolenie z sytuacji społeczno-gospodarczej. Ten ostatni czynnik najlepiej można zaobserwować w krajach Europy Zachodniej w ostatnich latach właśnie na przykładzie wyborów.

Francja: Ból głowy dla Macrona. Skrajna prawica w I turze zdobyła najwięcej głosów w historii

Wybory we Francji potwierdziły rewolucję na scenie politycznej. Kandydaci obozu skrajnej prawicy zdobyli najwięcej głosów w historii.

Czerwona kartka

W czerwcu 2016 r. Europejczycy przecierali oczy ze zdumienia, gdy Brytyjczycy postanowili w referendum przy frekwencji 72 proc. wziąć rozwód z Unią Europejską. Chciało tego 51,9 proc. głosujących.

Prawie dwa lata później – w marcu 2018 r. – we Włoszech skrajnie prawicowa Liga oraz antyestablishmentowy Ruch Pięciu Gwiazd (M5S) zgarnęły łącznie 50 proc. głosów wyborców w wyborach do parlamentu. Frekwencja wyniosła wówczas 73 proc. W konsekwencji oba ugrupowania stworzyły koalicyjny rząd, który przez kolejne kilkanaście miesięcy rządził jednym z największych państw UE.

Natomiast br. 10 kwietnia w I turze wyborów prezydenckich we Francji, przy frekwencji wynoszącej 73 proc. ponad połowa głosujących – 52 proc. – na kartach wyborczych zakreśliło krzyżyk przy politykowi skrajnej prawicy: Marine Le Pen, Ericowi Zemmourowi lub liderowi skrajnej lewicy Jean-Lucowi-Melenchonowi.

To najwięcej głosów oddanych na reprezentantów skrajnych partii w historii francuskich wyborów prezydenckich. Oczywiście poszczególne ugrupowania lub nurty polityczne wiele różni, jednak ich sukcesy świadczą o podobnej dynamice politycznej: frontalnego odrzucenia rzeczywistości.

Wszystko, co łączy wyborców w Wielkiej Brytanii, Włoszech czy Francji – a wyliczankę można rozszerzyć o kolejne europejskie kraje – jest niezadowolenie społeczne gorzej sytuowanych osób, które jako jedyną szanse na zmianę swojej sytuacji widzą w mniej lub bardziej radykalnej zmianie sytuacji politycznej.

Na różne odmiany skrajności głosują głównie ci, którzy nie zostali beneficjentami globalizacji, a ich głos jest znakiem sprzeciwu wobec zaniedbaniom w działaniu służb publicznych, redystrybucji dóbr oraz ogólnej niepewności.

To co ich łączy to poszukiwanie oparcia w siłach politycznych, które z różnych pozycji – czy to tożsamościowych, nacjonalistycznych czy skrajnie lewicowych – obiecują poprawę działania państwa w kluczowych dla działania społeczeństw sektorach oraz chciałyby poskromienia kapitalizmu w jego wydaniu z ostatnich 20-30 lat.

System przeciwko, któremu kierowane jest społeczne niezadowolenie jest budowany od czasów po zakończeniu II wojny światowej przez tradycyjne europejskie partie, które w wielu krajach są w stanie uwiądu: centroprawicę, socjaldemokratów, ostatnio także przez liberałów.

Głosowanie w Wielkiej Brytanii w 2016 r. odbyło się przeciwko opinii dużych ugrupowań oraz ich liderów. Do brexitu parły ugrupowania populistyczne. We Włoszech do rządu weszły w 2018 r. ugrupowania odrzucające w mniejszym lub większym stopniu dotychczasowy porządek, mające podejście przeciwne wobec tradycyjnych rodzin politycznych w Europie.

Chadecy w Niemczech, którzy odegrali jedną z głównych ról w budowie projektu europejskiego w wyborach do Bundestagu z 2021 r. zdobyli najsłabszy wynik w historii. Politycy związani z centroprawicą nie rządzą w żadnym z „dużych” państw UE: w ostatnich latach tracili władzę we Francji (2012 r.) Polsce (2015 r.), Hiszpanii (2018 r.), czy w ub. r. w Niemczech.

Ciężkie chwile przeżywa zwłaszcza centroprawica – zresztą z centrolewicą – we Francji. Dziennik „Ouest-France” zwrócił uwagę, że kandydaci dwóch tradycyjnych partii w wyborach prezydenckich z 2012 r. razem zebrały 55,81 proc. głosów w I turze głosowania, ponad połowę mniej pięć lat później, a teraz – niecałe 10 proc.

Francja: Gniew społeczeństwa to spory kapitał dla Marine Le Pen na przyszłość

Marine Le Pen ponownie przegrała walkę o prezydenturę we Francji, ale sprawiła, że francuska skrajna prawica stała się akceptowalna dla znacznej części francuskiego społeczeństwa.

Francja skrajnościami stoi

Najczęściej dzieje się tak, że polityczne siły, które korzystają na społecznym niezadowoleniu są w mniejszym lub większym stopniu na kursie kolizyjnym z drogą rozwojową Europy z ostatnich dziesięcioleci.

Ograniczając się tylko do Francji, Marine Le Pen, która tydzień temu rywalizowała o prezydenturę z Emmanuelem Macronem, z czasem złagodziła wprawdzie niektóre ze swoich bardziej kontrowersyjnych postulatów programowych, niemniej jednak w ostatniej części kampanii wyborczej stwierdziła, że Francja pod jej przywództwem wystąpiłaby ze struktur wojskowych NATO.

Le Pen nie chciała już frexitu i zmieniła stanowisko ws. organizacji referendum ws. opuszczenia strefy euro. Jednocześnie jak podkreślił w rozmowie z EURACTIV.pl Łukasz Maślanka, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, „przed drugą turą wyborów prezydenckich Marine Le Pen bardzo broniła się przed etykietą kandydatki eurosceptycznej i mówiła, że nie chce występować z UE. Jej program zakładał raczej wysadzanie Unii od środka, podkreślił nasz rozmówca.

Analityk PISM dodał, że kandydatka Zjednoczenia Narodowego w razie zwycięstwa mogłaby zakwestionować np. unijny wspólny rynek czy swobodę przemieszczania się.

Z perspektywy rozwoju integracji europejskiej, również Jean-Luc Mélenchon jest politykiem, który byłby kłopotliwym partnerem do współpracy dla unijnych instytucji. Przez wiele lat Mélenchon był krytykowany za swoją nieskrywaną rusofilię. Lider Francji Nieujarzmionej oskarżany jest o nadmierną taryfę ulgową dla polityki Putina w ciągu ostatniej dekady. Bronił działań rosyjskich żołnierzy w Syrii oraz skrytykował NATO za działania w Ukrainie.

Po aneksji Krymu uznał działania Putina za uprawnione. Następnie potępił europejskie sankcje wobec Moskwy. Jednak w obliczu masakry w Buczy stwierdził, że „zbrodnie armii rosyjskiej przeciwko Ukraińcom w Buczy to czyste, mordercze zdziczenie. Rosyjscy sprawcy muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Ani zapomnienia, ani przebaczenia”.

W przeszłości nie wykluczał referendum, które mogłoby doprowadzić do frexitu. W kampanii wyborczej zapowiadał zaś ignorowanie traktatów i postanowień UE, jeśli uzna je za niezgodne z francuskim interesem.

Według polityka Francji Nieujarzmionej obecny system jest elitarystyczny, a wręcz autorytarny. Jego zdaniem należy go zastąpić nowym. W tym celu niezmiennie od lat proponuje zwołanie Zgromadzenia Konstytucyjnego w celu powołania do życia bardziej demokratycznej i socjalnej oraz sprawiedliwszej VI Republiki.

Melenchon domaga się suwerennej Francji, która będzie prowadzić politykę niezależną od innych podmiotów. W przeszłości nawoływał do opuszczenia NATO oraz renegocjowania unijnych traktatów.

Zemmour z kolei uosabia skrajnie prawicowy ekstremizm, który prawdopodobnie nie ma sobie równych w Europie i stanowi całkowite zaprzeczenie wartości leżących u podstaw współczesnych europejskich wspólnot politycznych.

Jeśli zsumuje się wyniki innych kandydatów mniejszościowych o podejściu dalekim od „konsensusu europejskiego” – takich jak komunista Fabien Roussel czy prawicowiec Nicolas Dupont-Aignan – to można uznać, że w I turze wyborów we Francji 6 na 10 głosów otrzymali kandydaci postulujący istotną zmianę obecnego konsensusu. Jest to o około 10 punktów procentowych więcej niż w pierwszej rundzie w 2017 r.

Francja: Marine Le Pen już nie taka straszna

Większość Francuzów postrzega Marine Le Pen jako osobę sympatyczną oraz niezagrażającą demokracji.

Kim oni są?

Gdy już wiemy na jakie programy głosują, warto zapytać kim są ci, którzy opowiadają się za kontestacją ostatnich kilkudziesięciu lat w Europie. Pomocne w zrozumieniu mogą okazać się np. badania poświęcone nierównościom społecznym w świecie Zachodu po II wojnie światowej do 2020 r. realizowane m.in. przez francuskiego ekonomistę Thomasa Piketty’ego.

Wynika z nich znaczący wzrost stopnia nierówności społecznych. Najbogatszych dzieli coraz większa przepaść od średniozamożnych oraz tych najgorzej sytuowanych. W ostatnich latach ta tendencja uległa wzmocnieniu. A to przekłada się na wyborczą geografię.

Zgodnie z nią lepiej wykształceni członkowie zachodnich społeczeństw – najczęściej mieszkańcy dużych miast – wybierają partię socjaldemokratyczne, zielonych oraz nową lewicę, która jednak w przeciwieństwie do różnych swoich historycznych wcieleń ma niewiele wspólnego z klasą pracującą.

Lepiej zarabiający wybierają konserwatystów (centroprawicę) zaś gorzej sytuowani – mieszkańcy mniejszych miejscowości, miejski prekariat, osoby mogące pochwalić się słabszym wykształceniem, posiadające gorszy kapitał społeczny – z reguły stały się główną siłą wspierającą różnego rodzaju polityczne ekstrema: czy to lewicowe czy prawicowe.

Oczywiście, jak podkreślają eksperci, istnieje wiele czynników wpływających na poparcie polityczne, ale niewątpliwe najważniejszym z nich jest kwestia usytuowania w drabinie społecznej. Zadowoleni nie mają powodów do kwestionowania status quo z ostatnich dziesięcioleci.

Niezadowoleni aż nadto. Z opublikowanego pod koniec 2021 r. badania PewCenter, zrealizowanego w kilkunastu krajach na świecie, w tym kilku państwach zachodniej Europy, wynika że niemal wszędzie – w Hiszpanii, Włoszech, Belgii, Grecji, Francji, Niemczech, Holandii, Wielkiej Brytanii – co najmniej połowa obywateli deklaruje konieczność całkowitego lub znaczącego przemodelowania systemu politycznego.

Z badań PewCenter zrealizowanych od 2019 r. (2019 r., 2020 r., 2021 r.) wynika, że w zależności od kraju wysoki – co najmniej 30 proc. odsetek badanych – deklaruje niezadowolenie z demokracji oraz działania własnego państwa. W niektórych krajach odsetek ten sięga 50-60 proc. To przekłada się na odrzucenie klasy politycznej. Słabszą frekwencję wyborczą, jak we Francji w ostatnich wyborach.

A Ci, którzy czują się przegrani, dają temu wyraz niemal przy każdej okazji przy urnach wyborczych wybierając antyestablishmentowy Ruch Pięciu Gwiazd, Ligę Matteo Salviniego, Le Pen, Zemmoura, Mélenchona czy popierając wyprowadzenie Wielkiej Brytanii z UE, w imię „odzyskania kontroli nad własnym krajem”.

A to tylko przykłady z trzech europejskich państw, bo w każdym z krajów unijnej „27” istnieją lub istniały w ostatnich latach siły polityczne, które zakwestionowały w jakiś sposób polityczno-społeczny porządek.

Europa Le Pen vs Europa Macrona [DZIŚ WYBORY WE FRANCJI]

Rozmówcy EURACTIV.pl nie mają wątpliwości: zwycięstwo Le Pen może być poważnym wyzwaniem dla integracji europejskiej i nie będzie dobre z polskiej perspektywy.

Europa uczy się na błędach?

Dzieje się tak mimo że Europa wyciągnęła lekcje z kryzysu zadłużeniowego sprzed ponad dekady, gdy po 2008 r. oszczędnościowa polityka forsowana przez rząd Angeli Merkel oraz unijne instytucje przyczyniły się pośrednio do wzmocnienia ruchów populistycznych, krytykujących „europejskie elity” za ich antyspołeczną politykę.

Przy okazji kryzysu związanego z pandemią COVID-19 w Europie poszczególne rządy nie żałowały już środków publicznych na utrzymanie miejsc pracy, a państwa członkowskie dość szybko uzgodniły zaciągnięcie wspólnego długu przez UE na światowych rynkach.

Warty około 800 mld euro Fundusz Odbudowy (Next Generation EU) miał być odpowiedzią Unii Europejskiej na sytuację gospodarczo-społeczną, jaką spowodowała pandemia COVID-19.

Ale gdyby wyzwań związanych z uśmierzeniem skutków społeczno-gospodarczych pandemii COVID-19 było za mało, pojawiły się kolejne: kryzys energetyczny w Europie spowodowany polityką Rosji w ograniczaniu dostaw gazu oraz wojna w Ukrainie.

To wszystko przyczyniło się do rekordowej inflacji w wielu unijnych krajach. W Polsce inflacja bije kolejne rekordy XXI w. i z punktu widzenia obywateli małe znaczenie ma czy ich miesięczne dochody zżera „putinflacja”, „glapinflacja” czy „pisinflacja”.

Efekt jest ten sam: z każdym miesiącem przeciętny obywatel może kupić coraz mniej. W kwietniu inflacja w Polsce wyniosła 12,3 proc. Jej szczyt nastąpi w sierpniu, a wskaźnik dotrze w okolice 13 proc., prognozuje Polski Instytut Ekonomiczny.

Inflacja HICP w strefie euro wzrosła w kwietniu do 7,5 proc. wobec 7,4 proc. w marcu, wynika ze wstępnych szacunków Eurostatu. To najwyższe tempo wzrostu cen w historii eurozony. Szczyt inflacji w strefie euro przypadnie na wrzesień i wyniesie 8,5 proc. rdr., poinformowało w miniony czwartek biuro analiz Goldman Sachs.

A znaczna część ekonomistów nie ma wątpliwości: Europę czeka stagflacja, czyli zjawisko, w którym wysoka inflacja łączy się z niskim wzrostem PKB. Walczy się z tym zjawiskiem np. za sprawą podnoszenia stóp procentowych. W efekcie uruchamia się mechanizm, który grozi recesją gospodarek, ostrych cięć wydatków gospodarstw domowych. hamowania gospodarek.

Tymczasem historia – ta odległa i ta nieodległa – uczy, że problemy gospodarcze, inflacja wiążą się z silnymi perturbacjami dla Starego Kontynentu. Tak było w dwudziestoleciu międzywojennym, gdy perturbacje gospodarcze dla podnoszącej się po „Wielkiej Wojnie” Europie zaowocowały nasileniem tendencji autorytarnych, narodzinami faszyzmu i nazizmu.

„Polskie miesiące” (czerwiec 1956, grudzień 1970, czerwiec 1976, sierpień 1980) – robotnicze zrywy epoki PRL – za najważniejszą przyczynę miały u swojego zarania pogarszającą się sytuację gospodarczą w kraju, niewydolność systemu, podwyżki podstawowych produktów.

W tym kontekście trudno się dziwić Francuzom, że przy okazji niedawnych wyborów prezydenckich tematem numer jeden nie była dla nich wojna w Ukrainie, wejście Francji na kurs kolizyjny z instytucjami UE, wyjście z NATO czy inne zagadnienia z szerokiego wachlarza demokratyczno-geopolitycznego, ale osławiona już „siła nabywcza”.

A politycy, jak Marine Le Pen czy Jean-Luc Mélenchon, którzy obiecywali radykalną zmianę, ulżenie losu tym wszystkim, którzy najbardziej odczuwają trudną sytuację społeczno-gospodarczą – zdobyli wysokie poparcie.

Stefan Kawalec: Przyjęcie euro w Polsce stworzy więcej problemów niż rozwiąże

Pozycja polityczna nie zależy od tego czy ma się euro czy nie. Zależy od tego czy ma się pole manewru, a jest ono znacznie mniejsze, jeśli kraj nie posiada własnej waluty, uważa Stefan Kawalec.

Czytaj więcej
Radio Game On-line