Sankcje za inwazję na Ukrainę pozbawiły Moskwę możliwości rozwijania nowych projektów LNG. Te bowiem oparte były na współpracy technologicznej z zachodnimi firmami. Mimo to Gazprom właśnie poinformował, że uruchomił tłocznie gazu skroplonego Portowaja.
Jak przekazał wiceprezes Gazpromu Witalij Markielow, odbyło się to bez udziału licencjodawcy technologii skraplania gazu ziemnego i bez wsparcia technicznego czy operacyjnego ze strony zagranicznych producentów sprzętu. Wszystko w warunkach "znacznych ograniczeń zewnętrznych".
- Portowaja miał być niewielkim w skali zakładem do produkcji LNG, który Gazprom zamierzał zbudować, aby w przyszłości zaopatrywać w gaz Obwód Kaliningradzki. Miał być zabezpieczeniem w razie izolacji eksklawy. Jednak nawet w warunkach wojny wciąż jest on zaopatrywany w gaz z Rosji przez Litwę, a umowa obowiązuje bodaj do 2025 r. - zauważa w rozmowie z money.pl dr Szymon Kardaś z Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych.
Jak podkreśla, projekt ten został ukończony z aż czteroletnim opóźnieniem i to wcale nie świadczy o tym, że Rosji udało się pokonać problemy wynikające z braku dostępu do zachodnich technologii i sankcji czy też, że nastąpił jakiś technologiczny przełom.
Problem w tym, że - jak zauważył portal WNP - uruchamiając samodzielnie zakład, Gazprom sam się pozbawił możliwości dochodzenia swoich praw z tytułu gwarancji czy rękojmi.
Plany Putina zawodzą
Informacja o uruchomieniu tłoczni Portowaja wpisuje się jednak w znacznie szerszy kontekst. Może wskazywać na determinację Rosji, która chwyta się wszelkich możliwych sposobów, aby ratować kruszące się gazowe imperium.
Jak pisaliśmy w money.pl, uzależnienie Europy od gazu z Rosji było sprzężeniem zwrotnym. Większość rurociągów, które wykorzystywano do tłoczenia gazu, kierowana była na zachodni rynek. To na nim Rosja zarabiała krocie.
Można więc powiedzieć, że próbując skruszyć Europę zakręceniem kurka z gazem, Putin sam strzelił sobie w stopę, tracąc potężny rynek. Przypomnijmy, że w 2021 r. Rosja dostarczała Europie 155 mld m sześc. gazu. Nawet umowa z Chinami i budowa nowych rurociągów w ramach Siły Syberii nie pokryje tych strat.
Jak wskazuje Iwona Wiśniewska z Ośrodka Studiów Wschodnich, nawet po zwiększeniu przepustowości Siły Syberii 1 i zbudowaniu połączeń z Sachalinu, rurociągiem Siła Syberii 3, Rosja zdoła wyeksportować gazociągami do Chin 48 mld m sześc. surowca i to dopiero w 2026 r.
Jego zdaniem, Władimir Putin liczył, że złamie opór Europejczyków. - Kalkulował, że jeśli ostro zagra w 2022 r., to Unia się nie zbilansuje zimą i po miesiącach traumy wróci do stołu rozmów. Tak się nie stało. Choć daleko jeszcze do zwycięstwa nad Rosją, a kolejna zima będzie równie dużym wyzwaniem, to plany kreślone na Kremlu zawodzą - dodaje.
Rosja zwiększa sprzedaż LNG
Aby móc przekierowywać gaz na wschodnie rynki Putin potrzebuje LNG. Rosjanie przekonują, że doprowadzą do podwojenia jego produkcji, a do 2030 r. zwiększą eksport do 100 mln ton. Jak zauważa Iwona Wiśniewska z OSW, głównie dzięki realizacji arktycznych projektów, w tym np. kontrolowanego przez Novatek Arctic LNG 2.
Sankcje przyniosły konkretne efekty. Do Rosji nie docierają już sprowadzane do tej pory z zagranicy półprzewodniki, elektronika czy oprogramowanie. Istotnym elementem instalacji LNG są wymienniki ciepła, ale i one objęte są zakazem eksportu.
Własna technologia okazała się fiaskiem. Jak przypomina dr Kardaś, "Arkticzeskij kaskad" Novateku okazała się nieefektywna, co na początku 2022 r. otwarcie przyznał jeden z szefów firmy. "Obski LNG", który w całości był oparty na rodzimej technologii, musiał zostać przekształcony w zakład przetwórstwa gazu.
W 2022 r. produkcja i eksport gazu skroplonego z Rosji wzrosły o niespełna 9 proc., do ok. 33 mln ton, co przekłada się na 46 mld m sześc. Najwięcej LNG wyprodukowano w ramach projektu Jamał LNG - ok. 20 mln ton - czytamy w analizie OSW. Około 10 mln ton wyprodukowała Rosja w ramach projektu Sachalin-2. Głównymi odbiorcami tego surowca były Japonia i Chiny.
Chociaż prezes Novateku przekonywał, że Rosja zdołała zakupić niezbędne urządzenia do uruchomienia projektu dzięki nawiązaniu współpracy z firmami m.in. z Turcji i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, to nie są to technologie szczególnie efektywne.
Problemy Rosji się nawarstwiają, bowiem po amerykańskich i europejskich firmach, również azjatyckie wycofują się ze wsparcia rosyjskich projektów LNG. Właśnie robią to Japończycy. Mitsubishi Heavy Industries - dostawca urządzeń dla zakładów skraplania gazu pod Petersburgiem - odmówił wykonania kontraktu.
Europa na rosyjskim LNG?
Rosja posiada również dwa projekty LNG na Morzu Bałtyckim. I tu ponownie wracamy do Portowaja. Jako że wciąż Obwód Kaliningradzki jest zaopatrywany w gaz rurociągiem przez Litwę, możliwości tłoczni mogą być wykorzystywane do eksportu na rynek zewnętrzny. Gdzie? Choćby do Europy.
Jednak, jak zauważa dr Kardaś, możliwości nie są duże. W ubiegłym roku Portowaja LNG wyprodukowała 0,35 mln ton LNG. Obie linie zakładu teraz będą mogły wytwarzać 1,5 mln ton LNG rocznie, ale i to przekłada się jedynie na około 2 mld m sześc. gazu rocznie.
Drugim jest należący do Novateku terminal w Wysocku. Ten wyprodukował w minionym roku 0,7 mln ton LNG. Jak wskazuje OSW, gaz z tych obu projektów dostarczono na rynek europejski.
- To kolejny paradoks tej wojny gazowej. Mimo strategii odchodzenia od rosyjskich surowców energetycznych to Rosja w ubiegłym roku była drugim po USA dostawcą skroplonego gazu na europejski rynek - przypomina dr Kardaś.
Rosja tnie wydobycie, ale wciąż zarabia
W ubiegłym roku Rosja musiała jednak zmniejszyć wydobycie gazu. Pozyskała 672 mld m sześc. gazu ziemnego - to o 12 proc. mniej niż rok wcześniej. Jeszcze większy spadek zaliczył sam Gazprom, perła w koronie rosyjskiej gospodarki. Jak wynika ze wstępnych wyników za 2022 r., koncern wydobył o ponad 20 proc. mniej gazu niż w 2021 r.
O blisko połowę zmalał też całościowo eksport rosyjskiego czarnego konia do państw tzw. dalekiej zagranicy, czyli Europy (bez republik bałtyckich) oraz do Turcji i Chin (tylko do Chin rósł wolumen sprzedaży) - wskazuje OSW.
Mimo że Rosja znajduje chętnych na swój surowiec w Azji, dzięki dużym rabatom, to ma coraz większe problemy z pozyskaniem gazowców. Tych na rynkach jest ograniczona liczba, a gigantyczny popyt na LNG powoduje spadek ich dostępności i wzrost cen. Dodatkowo część armatorów nie chce wozić rosyjskiego surowca, a zachodnie firmy ich ubezpieczać.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.