2024-11-05 10:16
publikacja
2024-11-05 10:16
Komisja Nadzoru Finansowego staje się dla rynku kapitałowego i spółek dodatkowym czynnikiem ryzyka z powodu braku swojej przewidywalności - uważa prezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych Mirosław Kachniewski. Jego zdaniem organ nadzoru powinien podlegać podobnym rygorom co podmioty nadzorowane.
W ostatnim czasie emocje wśród emitentów wzbudziła kwestia wzrostu kosztów nadzoru w tzw. grupie V, w skład której wchodzą spółki publiczne, których akcje są dopuszczone do obrotu na giełdzie. W przypadku tej grupy wysokość opłaty rocznej na pokrycie kosztów nadzoru ustalana jest przez UKNF na podstawie wysokości kapitałów własnych spółek publicznych.
W poprzednich latach funkcjonował ustawowy, górny limit opłaty rocznej ustalony na poziomie 30 tys. EUR. Limit ten dotyczył 30 największych podmiotów z grupy liczącej łącznie 775 podmiotów.
Postaw pierwsze kroki ku bezpiecznym inwestycjom — przeczytaj nasz poradnik o Obligacjach Skarbowych!Zniesienie górnego limitu odbyło się w ramach Strategii Rozwoju Rynku Kapitałowego i ustawy tzw. warzywniaka. Była to więc decyzja znana od roku. Dodatkowo jednak o 113 proc. zwiększył się współczynnik, według którego się oblicza opłaty dla emitentów. Prezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych wskazuje, że o tej podwyżce rynek powiedział się na początku września, a nowe opłaty należało wnieść do końca września.
"Dla wielu spółek ta zmiana była problematyczna, zwłaszcza w połączeniu z tym, że w przypadku kapitałów własnych, które są podstawą do naliczania opłaty, bierzemy pod uwagę wyniki skonsolidowane, ale nie ma wyłączenia dla spółek zależnych notowanych na giełdzie. Czyli grupa Asseco płaci za siebie jako matka i niżej, Grupa Azoty płacą trzy razy. Tego nie da się merytorycznie obronić" - powiedział w rozmowie z PAP Biznes Mirosław Kachniewski.
"Ale nie chciałbym, żebyśmy rozmawiali o pieniądzach. Najważniejsza dla mnie jest kwestia relacji organu nadzoru z rynkiem, a nie samo to, że ktoś płaci więcej czy mniej. Kluczowe jest dla uczestników rynku, czy nadzór jest przewidywalny, bo brak przewidywalności powoduje ryzyko" - dodał.
Na niedawnym Kongresie CFO Spółek Giełdowych przedstawiciele spółek w odpowiedzi na pytanie, jakim problemem było dla nich podniesienie opłat, bynajmniej nie wskazali na fakt ich podniesienia, ale na kwestie ryzyka związanego z funkcjonowaniem na rynku.
Wygrała odpowiedź, że jeśli nadzorca potrafi być tak nieprzewidywalny jeśli chodzi o wysokość opłat, to może być równie nieprzewidywalny we wszystkich innych swoich decyzjach np. sankcji.
"Organ nadzoru, który powstał po to, żeby ograniczać ryzyka na rynku kapitałowym, z pozycji emitentów postrzegany jest jako dodatkowy czynnik ryzyka. Jeśli nadzorca niespodziewanie podnosi opłatę podwójnie, a do tego nie wiemy, co zrobi w kolejnych latach, bez żadnych konsultacji, bez uprzedzenia i uzasadnienia, to jest naturalne, że dostawcę takich usług każdy chciałby usunąć ze swojego łańcucha wartości" - powiedział prezes SEG.
"Jeśli jakikolwiek podmiot wchodzi na polski rynek, to jeśli tylko ma taką opcję, robi to z pominięciem polskiego nadzorcy. Pokazał to choćby ostatni debiut Żabki. Ci, którzy nie mają wyjścia, bo już weszli na rynek za pośrednictwem polskiego nadzorcy i nie mogą sobie zmienić dostawcy usług nadzoru, to jedyne co mogą zrobić, to z tej usługi zrezygnować, czyli dokonać delistingu, co od lat się dzieje" - dodał.
Prezes Kachniewski przypomina, że toczą się w tej chwili poważne dyskusje dotyczące reformy unijnego rynku kapitałowego: czy nie stworzyć jednolitego rynku unijnego i jednolitego nadzoru. Wskazuje, że są różne koncepcje, w tym pozostawienie tego jak jest teraz lub stworzenie jednolitego nadzoru unijnego. Trzeci wariant zakłada, że podmioty będą miały możliwość wyboru: nadzorca krajowy czy unijny.
"Zapytaliśmy emitentów, jaką opcję by wybrali i nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem, że mało kto chce nadzorcy krajowego. Uderzyło mnie jednak, że zdecydowanie więcej podmiotów wolało mieć nadzorcę unijnego niż w ogóle mieć możliwość wyboru między krajowym i unijnym. Tak bardzo nie ufają w możliwość jakiejkolwiek zmiany jeśli chodzi o sposób postrzegania nadzorcy krajowego, że wolą mieć z góry nadzorcę unijnego, żeby nie musieć się nad tym zastanawiać" - powiedział.
"Nadzorca unijny postępowałby według właściwych standardów postępowania, których na krajowym rynku nie ma w ogóle. Doświadczyliśmy tego przy zmianie opłat - ktoś bez żadnego trybu w środku roku zaskakuje rynek taką zmianą. W tym przypadku było to tylko to problemem finansowym, ale często spółki doświadczają ze strony KNF równie zaskakujących zmian decyzji na poziomie merytorycznym" - dodał Mirosław Kachniewski.
Zwraca też uwagę, że od rozstrzygnięcia merytorycznego KNF praktycznie nie ma możliwości odwołania.
"Teoretyczna od decyzji KNF odwołujemy się do Komisji, ale trzeba mieć świadomość, że ci sami ludzie w tym samym składzie podejmą taką samą decyzję" - powiedział prezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych.
Dodaje, że następnie można się odwołać do sądu administracyjnego, który wychodzi ze skądinąd słusznego założenia, że skoro jest wyspecjalizowana agenda państwowa, która zajmuje się nadzorem nad rynkiem kapitałowym, to rolą sądu jest weryfikacja tylko kwestii prawidłowości postępowania administracyjnego, a nie samego rozstrzygnięcia merytorycznego.
Prezes SEG zwraca też uwagę, że Komisja Nadzoru Finansowego nie podlega ocenie rynku, gdyż podmioty obawiają się krytykować organ, który jest ich nadzorcą.
"Nadzorca żyje w bardzo ścisłej bańce informacyjnej, ponieważ nikt poza mną nie powie złego słowa. A jeśli jest tylko jedna osoba, która to mówi, to można dość łatwo powiedzieć, że ta osoba z powodu różnych frustracji takie rzeczy formułuje i nie musimy zagłębiać się w merytorykę, czy ta krytyka jest uzasadniona, bo to jest tylko jedna jaskółka, która niczego nie czyni" - powiedział.
"Dlaczego nikt inny nic nie mówi? Dlatego, że najwięcej krzywd doznają podmioty nadzorowane. Im ściślejszy nadzór, tym mniejsza możliwość, żeby ktokolwiek się o coś upomniał. Spółki, które w rozmowach ze mną formułują dość radykalne postulaty i wylewają swoje żale, nie zrobią tego pisząc pismo do organu nadzoru, bo wiedzą o tym, że organ nadzoru może zrobić z nimi wszystko co zechce" - dodał.
Jego zdaniem, to jest powód, dlaczego polskie spółki wolą, żeby merytoryczne rozstrzygnięcie zapadało gdzie indziej, w Paryżu czy w Brukseli, bo mają zaufanie, że tam będzie to zrobione według określonych procedur.
"Jeśli ktoś ma władzę i nie nad sobą żadnego nadzoru, to nie musi nic zmieniać. To jest powód, dla którego przepisów prawa w tym zakresie nie było, one zaczynają się powoli tworzyć na poziomie unijnym, ale nie możemy czekać, aż Unia wszystko za nas zrobi" - powiedział Kachniewski.
"Należy się zastanowić co zrobić, żeby nadzór w Polsce w jakikolwiek sposób stał się konkurencyjny. Może najprostszym rozwiązaniem byłoby, gdyby nadzór podlegał tym samym wymogom, które z taką skrupulatnością weryfikuje w podmiotach nadzorowanych. Komitet audytu, badanie biegłego rewidenta, polityka wynagrodzeń, listy insiderów, listy osób blisko związanych to jest coś, co KNF chętnie weryfikuje u innych, a u siebie w ogóle tego nie prowadzi" - dodał.
Kachniewski, powołując się m.in. na wyniki ankiet wśród członków SEG, wskazuje, że spółki oczekują przewidywalnej polityki nadzorczej.
"Efektywny nadzorca powiedziałby: +w najbliższym czasie zwrócimy uwagę na takie i takie aspekty, będziemy weryfikować to i to, takie a takie działanie będziemy traktować za prawidłowe, a takie i takie za nieprawidłowe+. Wtedy wiemy, co będzie robione, jak się do tego przygotować i jest to z korzyścią dla rynku, bo jeśli nadzór uznaje jakiś obszar za ważny i komunikuje nam o tym wcześniej, to my to realizujemy i wszystko jest w porządku" - powiedział.
Jego zdaniem, organ nadzoru powinien wiedzieć co będzie robić w perspektywie najbliższego roku i starać się to komunikować rynkowi, bo to zwiększa jego efektywność.
"Może pojawić się argument, że jak KNF powie, co będzie robić, to ktoś się do tego przygotuje. Ale właśnie o to chodzi, żeby ktoś się do tego przygotował. Sama deklaracja nadzoru, że się czymś zajmie, często będzie wystarczająca, żeby w tym obszarze nie było naruszeń" - powiedział.
"Nie oznacza to, że organ nadzoru nie może podejmować ad hoc działań, które są reakcją na to, co się w tej chwili dzieje na rynku. Wręcz przeciwnie – jestem za tym, żeby reakcja nadzoru nastąpiła natychmiast, bo dzisiaj standardem są postępowania archeologiczne, gdyż dotyczą nadużyć sprzed wielu lat" - dodał Mirosław Kachniewski.
Piotr Rożek