Lewandowski już wtedy był inny. Były kolega z boiska zdradza - Przegląd Sportowy Onet

1 lat temu 68

Ekstraklasa

W Lechu Poznań jako zawodnik grał z Robertem Lewandowskim i przekonał się, że on już jako młody człowiek był wyjątkowy, inny od pozostałych kolegów. Później Ivan Djurdjević był trenerem drużyny z Poznania i doświadczył trudnych chwil. — Zrównano mnie z ziemią. Była myśl, że to wszystko nie ma sensu — wspomina. Dziś, jako trener Śląska, opowiada nam o wojnie na Bałkanach, którą mocno przeżyli jego bliscy, podpatrywaniu znakomitych trenerów w słynnych klubach i Śląsku, którego kibice mają trochę zbyt duże oczekiwania.

Ivan Djurdjević podczas meczu ŚląskaIvan Djurdjević podczas meczu Śląska (Foto: Jakub Kaczmarczyk / PAP)
Djurdjević po jednym z meczów Śląska wdał się w rozmowę z kibicem własnego klubu, który krytykował grę wrocławian. Okazało się, że fan nawet nie oglądał spotkaniaTrener Śląska opowiada też o wojnie na Bałkanach. Podczas nalotów był w Hiszpanii, ale bardzo bał się o zdrowie swoich bliskich. Wiedział, co dzieje się z psychiką ludzi, którzy doświadczają dźwięków nadlatujących samolotów i wyjących syrenDjurdjević broni Czesława Michniewicza i tego, jak reprezentacja Polski grała w mistrzostwach świata w Katarze. — Biorąc pod uwagę okoliczności i obraną strategię, uważam, że Polska przeciwko Meksykowi zagrała dobry mecz — mówiWięcej ciekawych historii znajdziesz w nowym serwisie Przeglądu Sportowego Onetu. Sprawdź!

Korespondencja z Turcji

Jakub Radomski: Powiedział pan kiedyś, że najtrudniejsze w karierze piłkarza są dwa momenty: przejście z juniora do seniora i zakończenie kariery. Jak wyglądały u pana?

Ivan Djurdjevic, trener Śląska Wrocław: Ten pierwszy był bardzo trudny. Miałem ledwie 16 lat, gdy wchodziłem do pierwszej drużyny FK Voždovac, wtedy występującej w III lidze Jugosławii, a dziś w serbskiej ekstraklasie. Rzeczywistość była brutalna: starsi zawodnicy wychodzili z założenia, że powinni być dla mnie wyjątkowo srodzy i będzie to forma egzaminu, który muszę zdać, pokazując, że nadaję się do dorosłej piłki. Gdy przeszedłem te wszystkie bolesne sytuacje, stali się dla mnie inni, milsi. Trzy lata później, jako 19-latek, przeniosłem się do Hiszpanii. Dostałem ofertę z jednego z najlepszych piłkarsko państw. Co prawda chodziło o drugi poziom rozgrywek (konkretnie o klub CD Ourense — przyp. red.), ale mimo wszystko nie mogłem odmówić. Zrobiłem to też po to, żeby pomóc mojej rodzinie.

Kilka miesięcy później pana ojczyzna była bombardowana.

Rodzina została tam. Bombardowania rozpoczęły się w lutym 1999 r. Nie było wtedy jeszcze telefonów komórkowych, linie telefoniczne często były zablokowane. Miałem w Hiszpanii przyjaciółkę, do której przychodziłem, żeby skontaktować się z rodzicami, ale przez pewien czas nie mogłem się do nich dodzwonić. Pół roku później tata poprosił mnie, żebym przyjechał na Węgry i odebrał stamtąd siostrę, która ma zostać ze mną w Hiszpanii. Tak zrobiliśmy.

Rodzice nie mogli wyjechać. Mama pracowała jako pielęgniarka, była związana z oddziałem medycznym. Potrzebowali jej tam. Spędziliśmy z siostrą kilka miesięcy sami, myśląc o naszych najbliższych. Nie był to przyjemny czas, zwłaszcza dla ludzi, którzy zostali na miejscu i musieli permanentnie słuchać dwóch dźwięków: nadlatujących samolotów i wyjących syren. To wywoływało nieustanny strach, który ciężko jest z czymkolwiek porównać. Ci ludzie mówili później, że gdyby to jeszcze trochę potrwało, pewnie by zwariowali.

Gdy był pan młodym chłopakiem, mającym wielkie piłkarskie ambicje…

Mówili na mnie czasami "Littbarski", nawiązując do słynnego pomocnika, który w latach 80. grał w reprezentacji RFN. Chodziło o to, że obaj mieliśmy krzywe nogi. Pamiętam też gazetę, w której były plakaty piłkarzy. Powiesiłem sobie w domu Mario Baslera, bo bardzo podobało mi się, jak potrafi strzelić z dystansu.

"Mógł mi złamać nogę"

Rozegrał pan pięć spotkań w reprezentacji Jugosławii do lat 21. W dorosłej kadrze nie udało się już jednak zagrać.

W młodzieżówce grałem z Mateją Kežmanem. Wyróżniał się na naszym tle, nieprzypadkowo później trafił m. in. do PSV Eindhoven, Chelsea i Atletico Madryt. Gdy kilka lat później występowałem w ekstraklasie w Portugalii, mówiło się o powołaniu mnie do pierwszej reprezentacji, ale tak się nie stało. Nie miałem z tym jednak problemu, bo widziałem, że są w niej zawodnicy, którzy grają w silniejszych klubach.

Pierwszy trudny moment omówiliśmy. A gdy w 2013 r. jako zawodnik Lecha Poznań zdecydował się pan zakończyć karierę, były jakieś momenty zawahania?

Nie, nigdy nie miałem problemów z podejmowaniem ważnych decyzji w życiu. Chciałem grać w piłkę, kochałem ją, ale nadszedł moment, gdy ona zaczęła sprawiać mi ból. Cierpiałem, bo nie byłem już w stanie prezentować się tak, jak wcześniej i stwierdziłem, że nie chcę męczyć się sam ze sobą. Nie chodziło o pieniądze. Miałem wtedy możliwość, by grać jeszcze przez rok, ale nie zdecydowałem się na to.

Zobacz również: Taras Romanczuk: Teraz mógłbym już strzelać do Rosjan. To dzikusy

Niedługo później był ten mecz w oldbojach Lecha.

To było tylko jedno spotkanie. Zaproszono mnie, zdecydowałem się wystąpić. Graliśmy przeciwko drużynie z B-klasy i w pewnym momencie przeciwnik bardzo ostro mnie zaatakował. Nie zrobił tego z premedytacją, ale mógł mi złamać nogę. Na szczęście mięśnie wytrzymały, dzięki temu, jak przez lata prowadziłem się podczas zawodowej kariery. Uznałem to za kolejny znak, żeby granie w piłkę odpuścić.

"Lewandowskiego nie kręciła sława"

Jaki był Robert Lewandowski, z którym w latach 2008-2010 występował pan w Lechu Poznań?

Wycofany, wyjątkowo skupiony na tym, co robi. Starający się wyciągnąć maksimum ze swojego potencjału. Już wtedy miał w sobie coś innego niż wszyscy: pamiętam zgrupowania, na których większość chłopaków odpoczywała, rozmawiała ze sobą, a Robert z pasją czytał książki dotyczące właściwego oddychania. Miał inną świadomość. Mimo że był młodym zawodnikiem, nie kręcił go blichtr sam w sobie, ani sława.

Często powtarza pan, że w piłce za bardzo patrzy się na wynik i że najlepszym trenerem świata wcale nie jest ten, który wygrywa najwięcej, ale człowiek, u którego piłkarze najbardziej się rozwijają. Kogo np. uważa pan za takiego szkoleniowca?

Uważam, że Mauricio Pochettino, gdy pracował w Anglii — najpierw w Southampton, a później w Tottenhamie — był właśnie kimś takim. Dawał obu tym zespołom bardzo wiele. Jakiś czas temu miałem możliwość słuchać jego wykładów. Co prawda online, bo to było w trakcie pandemii koronawirusa, ale i tak przekonałem się, że on i jego asystent mają wyjątkowe spojrzenie na futbol.

Często powtarzam też zdanie, że nie jesteśmy trenerami lig, a zespołów. Wie pan, co kiedyś powiedział wybitny trener, Marcelo Bielsa? Że najbardziej powinno się cenić tych szkoleniowców, którzy pracują w trzeciej i czwartej lidze, mają poważne problemy, a mimo to ciągle udaje im się rozwijać zawodników. Mam kogoś takiego w Polsce — to Grzegorz Kowalski, pracujący w Ślęzy Wrocław. Jest pierwszym trenerem tego zespołu od grudnia 2015 r., co roku zmienia mu się skład, a on ciągle plasuje się w czołówce rozgrywek III ligi. Zbiera ludzi i robi z nich prawdziwy zespół. To fenomen, biorąc też pod uwagę skromny budżet Ślęzy. Myślę, że w Polsce jest jeszcze wielu takich trenerów, jak on, którzy z małego robią dużo. To jest prawdziwa praca szkoleniowa. Bardzo chciałbym w najbliższej przyszłości pojechać do kogoś takiego na staż.

Robert Lewandowski i Ivan Djurdjević z czasów wspólnej gry w Lechu Poznań.Robert Lewandowski i Ivan Djurdjević z czasów wspólnej gry w Lechu Poznań. (Foto: Jerzy Kleszcz / newspix.pl)

"To prawie mnie wykończyło"

Na wielu zagranicznych już pan był, prawda?

Co roku staram się zaliczać ze dwa. Gdy po zwolnieniu z Lecha Poznań pod koniec 2018 r. pozostawałem bez pracy, zależało mi na tym, by było ich więcej. Chciałem poznać rzeczywistość różnych klubów. Byłem w Sportingu Lizbona, Villarrealu, Atletico, Rayo Vallecano, Partizanie i Crvenej Zveździe Belgrad, obserwowałem z bliska pracę z reprezentacją Portugalii do lat 21. Wybierałem kluby z prężnie działającymi akademiami albo takie bardziej przeciętne, funkcjonujące w rzeczywistości zbliżonej do polskiej.

Szczególnie upodobałem sobie Kraj Basków, bardzo wiele wyniosłem z wizyty w Athletiku Bilbao. Olbrzymie wrażenie zrobiła na mnie tożsamość tej drużyny. Do Athletiku bierze się tylko zawodników z regionu, a Kraj Basków ma niewiele ponad dwa miliony mieszkańców. Dla porównania: Wielkopolska ma trzy i pół miliona. I w tym Kraju Basków są drużyny, z których wszystkie występowały kiedyś na najwyższym szczeblu: Athletic Bilbao, Real Sociedad San Sebastian, Deportivo Alaves i Eibar. Kiedy przebywałem na stażu w Bilbao, koordynator akademii Athletiku powiedział takie zdanie: "Nam żaden zawodnik nie ucieknie". Z jednej strony chodziło o baskijską tożsamość, a z drugiej — o system, w którym jego zespół współpracuje ze szkołami, ma też swoje kluby partnerskie. Zrozumiałem, że to niesamowicie mocna społeczność.

Zobacz również: Carlitos: Każdy piłkarz każdego polskiego klubu zawsze będzie chciał przejść do Legii

Mówił pan o zwolnieniu z Lecha. Pracował pan wtedy jako pierwszy szkoleniowiec tego klubu niewiele ponad pół roku. Krótko. Jak pan to przeżył?

To był kluczowy moment mojej kariery trenerskiej. Zostałem zrównany z ziemią, co prawie mnie wykończyło i skłoniło do pewnych wątpliwości. Zastanawiałem się, czy ja w ogóle jestem dobrym trenerem. Była myśl, że może to wszystko nie ma sensu. Wielu ludzi nie ma odwagi, żeby pewne rzeczy w sobie zmienić. Ja ją miałem, doszła do niej pokora. Zrozumiałem, że sposób, w jaki do tamtej pory pracowałem, nie był najlepszy, i postanowiłem się zmienić. Dziś, z perspektywy czasu, jestem nawet na swój sposób wdzięczny działaczom Lecha, że mnie wtedy zwolnili.

Ivan Djurdjević jako trener LechaIvan Djurdjević jako trener Lecha (Foto: Leszek Szymański / PAP)

Co pan zrozumiał i co zastosował później w Chrobrym Głogów? To pierwszoligowy klub, w którym odbudował pan swoją pozycję jako trener.

Podam przykład: wcześniej zdarzało mi się czasami mówić źle o swoich zawodnikach, narzekać na nich. Zrozumiałem jednak, że to przecież ja ich wybieram, to moje decyzje, więc krytykując piłkarza X, tak naprawdę krytykuję siebie. Piłkarzom trzeba przede wszystkim pomagać. Słuchać ich, liczyć się z ich zdaniem. Kluczowe jest to, by wzmocnić tych, którzy okazują jakieś słabości.

"Musiałbym połowę wywalić"

W ubiegłym roku informację o pana odejściu z Chrobrego ogłoszono publicznie, gdy do końca rozgrywek pozostały jeszcze trzy mecze, a wy wciąż liczyliście się w walce o awans do barażów, gdzie zresztą przegraliście dopiero w finale, 2:3 po dogrywce z Koroną Kielce. Dziś nie uważa pan, że przekazanie tego w tamtym momencie zawodnikom i całej piłkarskiej Polsce mogło być błędem?

Nie, nie uważam tak. Zawsze prowadziłem swoje zespoły, stawiając na szczerość i otwartość. To, że prawdopodobnie odejdę z klubu, było wiadomo już mniej więcej od pół roku, a wtedy zakomunikowałem zawodnikom, że to się wydarzy na pewno. Powiedziałem im też tak: "Słuchajcie, gdyby udało nam się awansować do Ekstraklasy, musiałbym połowę z was wywalić i wziąć innych, z większymi umiejętnościami oraz doświadczeniem. To byłoby bardziej nie fair, niż moja decyzja o odejściu, którą teraz wam przekazuję".

Zobacz również: "Trafiłem do IV ligi. Ludzie wypijali wiele piw, a wyglądali normalnie". Historia Japończyka z Cracovii

Dziwnie. Ale przyznaję — bardzo szczerze.

Awansowaliśmy do barażów, znaleźliśmy się o krok od awansu do Ekstraklasy. Uważam, że w decydującym spotkaniu byliśmy lepsi od Korony, ale nie udało się jej pokonać. Jednak to i tak był historyczny moment dla Chrobrego.

W Śląsku Wrocław, który objął pan przed tym sezonem, oczekiwania kibiców są w tej chwili zbyt duże?

Momentami tak. Trzeba być realistą i patrzeć na to, co działo się ostatnio w klubie. Na początku ubiegłego sezonu Śląsk rywalizował w pucharach, a niedługo później musiał walczyć o utrzymanie w lidze, co było potężnym ciosem dla zawodników, jeśli chodzi o ich mentalność. Nie jest łatwo pozbierać się, gdy popada się ze skrajności w skrajność. Klub przeszedł przebudowę i teraz potrzeba czasu. Jesteśmy na etapie budowania Śląska, w którym jest kilku kluczowych zawodników, decydujących o sile drużyny.

Odbudowaliśmy już Patricka Olsena, fundamentem drużyny na pewno może być Petr Schwarz, jest paru innych. Na nich ma się opierać gra mojej drużyny, ale to kwestia miesięcy. Gdy przyszedłem do Śląska i spojrzałem na kadrę, to znalazłem w niej tylko jednego zawodnika, który był tu trzy lata temu — Piotra Samca-Talara. Dlatego potrzeba czasu, a wahania poziomu, które mamy w obecnych rozgrywkach, są spowodowane młodością i tym, że wielu zawodników, obecnie grających w pierwszym składzie, jeszcze niedawno było rezerwowymi.

Ivan DjurdjevićIvan Djurdjević (Foto: Piotr Kucza/Fotopyk / newspix.pl)

"Staram się być transparentny"

Po meczu z Piastem, zremisowanym 1:1 w Gliwicach, postanowił pan porozmawiać z jednym z kibiców Śląska.

Zawsze uważałem, że konflikt, jakakolwiek agresja nie dają niczego pozytywnego. Dużo lepiej jest spokojnie porozmawiać. Według mnie w Gliwicach zagraliśmy bardzo dobry mecz. Mieliśmy naprawdę fajne momenty, nieźle zaprezentował się 16-letni Karol Borys, na którego się zdecydowałem. Utrzymywaliśmy się przy piłce, byliśmy po prostu lepsi od Piasta. A po meczu ten człowiek krzyczał, że wszystko było źle, wszystko nie tak. "Oglądałeś w ogóle ten mecz?" — pytam go. Okazało się, że stał plecami do boiska, widział tylko wynik. Podjąłem z nim rozmowę, bo staram się być transparentny jako trener i zawsze przedstawiać swój punkt widzenia. W piłce nożnej wynik jest czymś względnym, nie zawsze odzwierciedla grę. Weźmy reprezentację Polski na mistrzostwach świata w Katarze: rezultat jest historyczny, ale mimo to jej występ nie smakuje dziś jakoś specjalnie dobrze.

Zobacz również: "To naprawdę jest Lukas Podolski?" Słynny Niemiec się starał, ale błyszczał 16-latek

Skoro jesteśmy przy reprezentacji Czesława Michniewicza — pan potrafi zrozumieć całkowite poświęcenie stylu na rzecz wyniku?

Prowadząc taką dyskusję, bardzo łatwo jest krytykować, a trudniej znaleźć się w skórze trenera. Znakomity szkoleniowiec, Jorge Jesus, dziś prowadzący tureckie Fenerbahce, powiedział kiedyś: "Mamy świat, w którym lekarze czy prawnicy wypowiadają się o piłce, jakby byli trenerami. To trochę tak, jakbym ja stwierdził, że umiem przeprowadzić skomplikowaną operację, bo widziałem taki zabieg na filmiku w serwisie Youtube". Trafił w sedno.

Trener Michniewicz wiedział, jak ważny jest wynik. Miał na pewno w głowie to, że tego typu turnieje oznaczały przez lata dla Polski mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor. W polskiej kulturze mówienia o sporcie łatwo pojawiają się presja, nagonka. Biorąc pod uwagę okoliczności i obraną strategię, uważam, że Polska przeciwko Meksykowi zagrała dobry mecz. Większość osób się pewnie nie zgodzi, powie, że było bardzo słabo, ale przecież, gdyby Lewandowski wykorzystał rzut karny, nie mówiłoby się tyle o stylu, a Polska po dwóch kolejkach miałaby komplet punktów.

Zachowanie balansu między wynikiem a stylem nie jest rzeczą łatwą. Pamiętajmy też, że ta kadra musiała stawić czoła wyzwaniom, by w ogóle zagrać w mistrzostwach świata. Mecz ze Szwecją, który dał upragniony awans, rozegrała świetnie taktycznie. W Katarze wynik był dobry, a styl, jak mówiłem, trochę jestem w stanie zrozumieć. Szkoda tylko, że podczas turnieju i po nim to wszystko tak źle rozegrano marketingowo. Myślę, że dużo osób na tym straciło.

Kto powinien teraz objąć reprezentację Polski? Według naszych informacji kandydatów branych pod uwagę jest trzech i wszyscy są obcokrajowcami. To Paulo Bento, Steven Gerrard i Vladimir Petković.

Reprezentacja, w porównaniu do klubu, to bardziej praca polegająca na selekcji i budowaniu relacji. Ona wymaga specyficznych kompetencji. Trener, nawet z wielkimi sukcesami w klubie, niekoniecznie musi się tutaj sprawdzić. Na pewno bardzo ważne jest doświadczenie i w tym aspekcie bardzo dobrze wypada Bento, który pracował zarówno z reprezentacją Portugalii, jak i, do niedawna, z kadrą Korei Południowej. Petković, przez siedem lat prowadząc Szwajcarów, też ma odpowiednie kwalifikacje. Gerrard? To bardziej nazwisko. Piłkarzem był znakomitym, mającym swój styl, ale myślę, że zbyt krótko pracował jako trener na wysokim poziomie.

Data utworzenia: dzisiaj, 06:15

Dziennikarz Przeglądu Sportowego Onet

Dziennikarz Przeglądu Sportowego Onet

Brutalna analiza Polaków. "Możliwe, że straciliśmy szansę na ćwierćfinał" [WIDEO]

Mistrzostwa Świata Piłkarzy Ręcznych 8 min.

Brutalna analiza Polaków. "Możliwe, że straciliśmy szansę na ćwierćfinał" [WIDEO]

Po męczarniach polscy piłkarze ręczni awansowali do drugiej fazy rozgrywanych w naszym kraju oraz w Szwecji mistrzostw świata. Polacy są jednak pod ścianą i niewykluczone, że nie awansują do ćwierćfinału. — Nie wszystko zależy już od nas, doskonale wiemy, że sytuacja nie jest komfortowa — powiedziała w "Misji Sport" wielokrotna reprezentantka Polski Iwona Niedźwiedź.

Steven Gerrard w reprezentacji Polski? "Ten pomysł jest zwyczajnie głupi"

Reprezentacja Polski 9 min.

Steven Gerrard w reprezentacji Polski? "Ten pomysł jest zwyczajnie głupi"

Potrzebujemy szkoleniowca doświadczonego w pracy z kadrą, a tego Gerrard nie ma. Nawet jeśli dostałby polskich asystentów, to co on takiego mógłby im przekazać? – pisze w swoim felietonie Kamil Kosowski.

Znamy terminarz ćwierćfinałów Pucharu Polski. Legia jako pierwsza stanie do walki

Puchar Polski 10 min.

Znamy terminarz ćwierćfinałów Pucharu Polski. Legia jako pierwsza stanie do walki

Poznaliśmy szczegółowy terminarz ćwierćfinałowych spotkań Pucharu Polski. Pierwsze mecze tej fazy rozgrywek odbędą się 28 lutego, a jako pierwsza o przepustkę do półfinału powalczy Legia Warszawa.

 ile kosztuje transmisja online i PPV?

KSW 17 min.

KSW 78: ile kosztuje transmisja online i PPV?

KSW 78 – już w najbliższą sobotę 21 stycznia odbędzie się kolejna gala MMA. Tym razem pojedynkiem wieczoru będzie starcie Michał Materla — Kendall Grove. Powrót Cipao do klatki na pewno wzbudzi ogromne zainteresowanie wśród fanów mieszanych sportów walki w naszym kraju. Co pokaże Szczecinianin po ciężkim nokaucie w starciu z Mariuszem Pudzianowskim? Oglądaj transmisję gali KSW 78 online live stream i tv.

Tragiczna historia, która stoi za zdjęciem żółtej kuchni

Boks 22 min.

Tragiczna historia, która stoi za zdjęciem żółtej kuchni

Po rosyjskim ataku na ukraińskich cywilów żółta kuchnia w gruzach bloku w Dnieprze stała się symbolem rosyjskiego barbarzyństwa. Należy do rodziny trenera bokserskiego Mychajło Korenowskiego. Jego żona opisuje teraz jego śmierć.

Przełom w sprawie selekcjonera. Kulesza odsłonił karty! "Decyzja zapadła"

Reprezentacja Polski 23 min.

Przełom w sprawie selekcjonera. Kulesza odsłonił karty! "Decyzja zapadła"

Cezary Kulesza zdradził nowe informacje w sprawie nowego selekcjonera reprezentacji Polski. — Kandydat jest z zagranicy. Chciałbym, żeby decyzja zapadła dziś albo jutro, ale to zależy od drugiej strony — powiedział prezes PZPN w Radiu RMF24.

Warunki w Australii? "Większość dostaje szoku". Idze Świątek pomoże jeden szczegół

Australian Open 24 min.

Warunki w Australii? "Większość dostaje szoku". Idze Świątek pomoże jeden szczegół

Jak Iga Świątek poradzi sobie z trudnymi warunkami atmosferycznymi podczas Australian Open? Klaudia Jans-Ignacik w programie "Misja Sport" zdradza, jak tenisiści czują się w Australii podczas upałów i dodaje, że 21-latka jest przygotowana na grę w takiej sytuacji. W tym pomoże jej jeden szczegół.

Niedozwolone zagranie w Ultralidze. Drużyna została ukarana

League of Legends 39 min.

Niedozwolone zagranie w Ultralidze. Drużyna została ukarana

Za nami pierwszy dzień dziewiątego sezonu Ultraligi. W ramach najlepszych rozgrywek League of Legends w Polsce rozegrano już pięć spotkań, ale już pojawiły się kontrowersje podczas jednego z nich. W efekcie, podczas spotkania rewanżowego z Forsaken, ekipa Grypciocraft Esports straci swoją pierwszą rotację banów.

Polski piłkarz wygra Złotą Piłkę? O dziwo nie chodzi o Lewandowskiego!

Fifa 1 godz.

Polski piłkarz wygra Złotą Piłkę? O dziwo nie chodzi o Lewandowskiego!

Plebiscyt Złotej Piłki to mimo licznych kontrowersji najprawdopodobniej nadal jeden z najbardziej prestiżowych konkursów w świecie piłki nożnej. Bez wątpienia każdy zawodnik marzy o tym, żeby w swojej karierze kiedyś sięgnąć po tę nagrodę. Do tej pory żaden Polak nie był w stanie zdobyć tego wyróżnienia. Najbliżej tego byli Kazimierz Deyna, Zbigniew Boniek i Robert Lewandowski. Czy jednak jakiś inny polski piłkarz ma szanse na zdobycie Złotej Piłki? Powstała bardzo interesująca symulacja!

Czytaj więcej
Radio Game On-line