Potencjalni koalicjanci w Belgii nie mogą się dogadać, a główny negocjator zrezygnował z prób znalezienia kompromisu między partiami próbującymi zebrać większość.
Po czerwcowych wyborach parlamentarnych w Belgii, król Filip powierzył zadanie stworzenia koalicji Bartowi De Weverowi – liderowi konserwatywnej partii Nowy Sojusz Flamandzki (N-VA). Miał on spróbować porozumieć się z liberalnym Ruchem Reformatorskim (MR), partią Chrześcijańscy Demokraci i Flamandowie (CD&V), socjaldemokratyczną partią Naprzód (Vooruit) oraz frankońską partią Zaangażowani.
Negocjacje koalicyjne utknęły jednak w martwym punkcie. Partie nie mogą bowiem porozumieć się w kwestiach gospodarczych takich jak podatek od zysków kapitałowych. W związku z tym Bart De Wever postanowił wczoraj (22 sierpnia) zrezygnować z przewodniczenia negocjacjom koalicyjnym, o czym poinformował króla.
– Król przyjął jego rezygnację i jutro rozpocznie konsultacje z przewodniczącymi pięciu partii uczestniczących w negocjacjach w sprawie utworzenia rządu – poinformował pałac.
– Tygodniami pracowaliśmy nad dużymi reformami, których ten kraj potrzebuje. Mieliśmy okazję stworzyć ambitny rząd. To przykre, ale centrum nie jest temu winne. Nie poddamy się – stwierdził lider CD&V Sammy Mahdi.
Dopóki w Belgii nie powstanie nowy rząd, władzę w kraju sprawować będzie gabinet dotychczasowego premiera Alexandra De Croo.
Wybory w Belgii
Wybory parlamentarne w Belgii odbyły się łącznie z wyborami do Parlamentu Europejskiego 9 czerwca. Zwycięzcą został Nowy Sojusz Flamandzki (N-VA), który zdobył 24 mandaty w liczący 150 miejsc parlamencie.
Na drugim miejscu znalazła się skrajnie prawicowa partia Interes Flamandzki (VB), a na trzecim Ruch Reformatorski (MR). Obie partie zdobyły po 20 mandatów. Ugrupowanie premiera De Croo – Flamandzcy Liberałowie i Demokraci, zdobyło jedynie 7 mandatów.
Potencjalna koalicja partii N-VA, MR, CD&V, Naprzód i Zaangażowani mogłaby liczyć w sumie na 82 mandaty. Aby mieć większość w parlamencie konieczne jest posiadanie co najmniej 76 miejsc.